Narodowy Bank Polski wybił monetę kolekcjonerską z serii „Wyklęci przez komunistów żołnierze niezłomni” z podobizną Józefa Kurasia „Ognia”. Na srebrnej dziesięciozłotówce widnieje poważna twarz młodego mężczyzny w rogatywce i napis „Zachowali się jak trzeba”. Kuraś urodził się w 1915 r. w Waksmundzie u stóp Gorców, w rodzinie związanej  ruchem ludowym. Nie ukończył gimnazjum w Nowym Targu, lecz po przerwanej nauce poszedł do wojska. W 1939 r. walczył w 1 Pułku Strzelców Podhalańskich z Nowego Sącza.

W 1941 r. Józef Kuraś związał się z Konfederacją Tatrzańską zwalczającą kolaboracyjny Goralenvolk. Poszukiwany po rozbiciu tej organizacji, zaczął się ukrywać i zgromadził wokół siebie grupę młodych ludzi, którzy znaleźli się w identycznej sytuacji. 29 czerwca 1943 r. Niemcy zamordowali jego ojca, żonę młodego Kurasia Elżbietę i ich dwuletniego synka. W lipcu 1943 r. „Ogień” podporządkował się AK. W grudniu tego roku mimo zakazu dowódcy zszedł z częścią partyzantów do wsi i wracając, niechcący naprowadził Niemców na partyzanckie obozowisko. Dwóch partyzantów zginęło, a oddział stracił broń. Za to dowódca nakazał go zlikwidować. Przez kolejne kilka miesięcy „Ogień” stał na czele „dzikiego” oddziału, po czym podporządkował się Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB). Kuraś z dezertera z AK przeistoczył się w dowódcę jednostki policyjnej podlegającej Delegaturze Rządu na Kraj. Do jesieni był więc „policjantem” polskiego podziemia. Jesienią 1944 r. został usunięty ze służby i związał się z komunistami. W styczniu 1945 r., po wkroczeniu Sowietów, komuniści powierzyli mu zwierzchnictwo nad miejscową milicją. Wstąpił do PPR, a w marcu tego roku został kierownikiem PUBP w Nowym Targu. 11 kwietnia 1945 r. zdezerterował z UB, poszedł w góry, gdzie na nowo zorganizował oddział, który szybko przekształcił się w kilkusetosobowe zgrupowanie partyzanckie. Jego podkomendni z jednej strony zwalczali władze komunistyczne, z drugiej zaś grabili Słowaków, napadali na Żydów i niechętnych partyzantom Polaków. Szybko zdobył sobie sławę nowego Janosika, który zabiera „obcym” i daje „swoim”.

Narastająca brutalizacja podejmowanych działań prowadziła do stopniowego topnienia jego popularności. UB zdołał zwerbować agentów z jego najbliższego otoczenia. W końcu 1946 r. „Ogień” poniósł szereg klęsk. 21 lutego 1947 r. w Ostrowsku, otoczony przez funkcjonariuszy UB i KBW, strzelił sobie w głowę. Przewieziony do szpitalu w Nowym Targu, zmarł następnego dnia. Dla jednych złodziej i morderca, dla innych wcielenie góralskiego zbójnika grabiącego bogatych i rozdającego biednym, dla jeszcze innych ucieleśnienie patrioty. W rozmowie tej Rafał Wnuk mierzy się zarówno z historią „Ognia”, jak i narosłymi wokół niego mitami.

Zapraszamy do obejrzenia rozmowy z prof. Rafałem Wnukiem z KUL, historykiem wojennej i powojennej konspiracji.

Korekta językowa Beata Bińko