Kampania wrześniowa, wojna obronna czy może kampania polska 1939 r.? W przekonaniu rozmówcy dwa pierwsze sformułowania nie są najtrafniejsze. Gdy mówimy o kampanii wrześniowej, z pola uwagi umyka nam, że walki toczyły się jeszcze na początku października 1939 r. Z kolei „wojna obronna” wskazuje, że było to wydarzenie oddzielne od II wojny światowej. Tym sformułowaniem posługiwała się także propaganda historyczna w PRL. Najbardziej neutralnym określeniem – zdaniem rozmówcy – jest „kampania polska II wojny światowej”.

Już po dwóch tygodniach walk stało się jasne, że Wojsko Polskie jest skazane na klęskę. Ciągły front przestał istnieć po pierwszych dniach walk. Zawiodła łączność między naczelnym wodzem a poszczególnymi dowódcami. Niemcy dotarli pod Warszawę już siódmego dnia walk. Było to ogromne zaskoczenie dla samych Polaków, podobnie jak obecnych przy polskim dowództwie attaché wojskowych brytyjskiego i francuskiego. Dysproporcje sił między III Rzeszą a Polską były znaczne. Należy jednak pamiętać, że Wojsko Polskie miało na swoim wyposażeniu nowoczesny sprzęt, np. broń przeciwpancerną wysokiej klasy, m.in. najlepszy ówcześnie karabin przeciwpancerny wzór 35 (kb Ur). Problem polegał na tym, że mierzyło się ono z Wehrmachtem, który wprowadził nową jakość w taktyce i strategii działania. Przeciwnik wykorzystywał na dużą skalę Luftwaffe, bombardujące zarówno cele wojskowe, jak i cywilne (zniszczenie Wielunia czy Frampola), a także atakowało ludność cywilną. Poza tym o wojnie wciąż myślano starymi kategoriami. Wyobrażano sobie, że będzie ona podobna do I wojny światowej. Kampania polska zrewidowała te wyobrażenia. Pokazała, że była to wojna eksperymentalna z użyciem wojsk pancernych, które górowały nad kawalerią. Kluczową rolę odegrała łączność i koordynacja różnych jednostek w powietrzu i na ziemi. Element szoku i zaskoczenia w tej kampanii był duży.

Na temat kampanii polskiej 1939 r. powstało wiele mitów – głównie w okresie PRL. Niektóre z nich są wciąż obecne w dyskursie i zniekształcają obraz przeszłości. Chociażby atak polskiej kawalerii na czołgi przedstawiony w filmie Lotna w reżyserii Andrzeja Wajdy, który wskazywał na anachroniczność polskiego wojska. Tymczasem w ówczesnych realiach kawaleria była wykorzystywana także przez wojsko niemieckie i – jak podkreśla rozmówca – na kilkanaście szarż polskiej kawalerii we wrześniu 1939 r. tylko jedna była nieudana. Do kolejnych mitów należy obrona Wizny, którą określa się mianem polskich Termopil. Od 7 do 10 września w rejonie Wizny żołnierze pod dowództwem kpt. Władysława Raginisa bronili się wobec przeważających sił niemieckich. Powstrzymanie niemieckiego natarcia przez kilka dni wynikało z tego, że zawiodło tam zaopatrzenie – dostawa sprzętu przeprawowego. We wspomnieniach gen. Heinza Guderiana ten moment walk jest w zasadzie nieobecny. Nieprawdziwe jest również twierdzenie, że napaść ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. zdecydowała ostatecznie o klęsce kampanii. Z punktu widzenia wojskowego była ona przegrana po dwóch tygodniach walk. W tym czasie nie mieliśmy już jednostek zdolnych do stawiania długotrwałego oporu.

Symbolem oporu stała się we wrześniu 1939 r. Warszawa. Po kilku dniach od wybuchu wojny wojska niemieckie dotarły na przedpola stolicy i rozpoczęły szturm. Kontynuowały go do czasu nawiązania rozmów o poddaniu się, czyli 26 września. Akt kapitulacji podpisano 28 września 1939 r. Mimo tej decyzji w ludziach była ogromna wola walki. Zarówno żołnierze, jak i ludność cywilna emocjonalnie reagowali na kapitulację. Kobiety potrafiły wyzwać na ulicach oficerów od tchórzy, a niektórzy wojskowi nie podporządkowali się rozkazom i nie złożyli broni.

Po powstaniu rządu polskiego na uchodźstwie zaczęły się rozliczenia oficerów dowodzących w kampanii polskiej 1939 r. Niektórzy rzeczywiście zawiedli. Generał Władysław Sikorski odsunął sanacyjnych oficerów od wszelkich stanowisk. Część z nich spędziła okres wojny w obozach odosobnienia. Mimo że chcieli walczyć, nikt nie chciał przyjąć ich ofiary służby dla okupowanego kraju.

Mocarstwa zachodnie zachowywały się biernie wobec naruszania przez III Rzeszę postanowień traktatu wersalskiego. Pozwoliły na uzbrojenie się przeciwnika, podczas gdy same we wrześniu 1939 r. nie były militarnie przygotowane na nowoczesną wojnę. Alianci włączyli się do wojny w swoim tempie i na miarę ówczesnej gotowości – komentuje rozmówca. Po wypowiedzeniu wojny 3 września 1939 r. Francja i Wielka Brytania zaczęły blokadę statków niemieckich na morzu, co doprowadziło do pierwszych starć z U-botami, a także naloty na niemieckie bazy morskie. Wreszcie 7 września 1939 r. Francuzi zaatakowali III Rzeszę w Zagłębiu Saary. Na oczach sojuszników Polska została w zaskakującym tempie rozbita, nie widzieli więc możliwości ratunku przegranej sprawy.

Zapraszamy do wysłuchania i obejrzenia rozmowy z dr. Janem Szkudlińskim – historykiem wojskowości, tłumaczem, pracownikiem Muzeum Gdańska.

Korekta językowa Beata Bińko