Dominik Wilczewski – autor książki Litwa po litewsku – spogląda na historię tego kraju przez pryzmat jego mieszkańców i dyskusji, jakie oni sami toczą na swój temat. Pokazuje w niej relacje między historią, a współczesnością. Litwa w świadomości Polaków funkcjonuje głównie pod wpływem edukacji szkolnej, zarówno historycznej, jak i literackiej. Niejednokrotnie przedstawia ona naszego północno-wschodniego sąsiada – zdaniem rozmówcy – w sposób wyidealizowany i nie do końca oddaje to, czym Litwa była naprawdę.

Jak zatem Litwini spoglądają na własną historię i co lubią na swój temat opowiadać?

Litwini – w odróżnieniu od innych narodów bałtyckich – zbudowali własną państwowość już w średniowieczu i obronili ją w obliczu podbojów krzyżowców. Z małego państwa uczynili europejską potęgę rozciągającą się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego. Lubią podkreślać, że było to imperium humanitarne, co jest tworzeniem pewnego rodzaju legendy. W swojej historii chętnie zwracają uwagę na to, że rozwój terytorialny Wielkiego Księstwa Litewskiego nie odbywał się przez podboje terytorialne – choć ich też dokonywano – ale w sposób pokojowy poprzez koligacje małżeńskie. Rozmówca określił Litwę jako „pogańską wyspę w morzu chrześcijaństwa”. Choć przez moment było to państwo schrystianizowanie (chrzest nastąpił prawdopodobnie w 1253 r.), to bardzo długo rządzili nim władcy pogańscy.

Zarówno współcześnie, jak i w okresie odrodzenia narodowego w XIX w. kładziono nacisk na dystynkcję językową i kulturową kraju. Litwini jako Bałtowie posługują się językiem bałtyckim – czym wyróżniali się w morzu słowiańszczyzny. Zwraca się uwagę, że Wielkie Księstwo Litewskie weszło do rodziny państw europejskich, uwypukla jego związki cywilizacyjne i kulturowe z Europą, a równocześnie mówi się o tym, co świadczyło o litewskiej wyjątkowości, czyli języku, a także długim trwaniu wierzeń pogańskich. Kiedyś w litewskiej historiografii unia polsko-litewska była postrzegana jako wydarzenie, które negatywnie wpłynęło na litewską państwowość. Z kolei współcześnie podkreśla się, że Litwa dzięki unii z Polską stała się częścią rodziny państw europejskich. Porównuje się ją nawet niekiedy z wejściem Litwy do Unii Europejskiej w 2004 r. – jako wydarzenia o podobnym znaczeniu cywilizacyjnym.

Litwini – jak każdy naród – muszą się mierzyć z czarnymi kartami swojej historii. Do takich tematów należy chociażby współpraca w czasie II wojny światowej z III Rzeszą i współudział Litwinów w Holokauście. Miejscowi Żydzi ginęli głównie w egzekucjach, stąd nazywa się go Holokaustem od kul. Kontrowersje budzą zwłaszcza postacie, który były zamieszane w zbrodnie na Żydach, a zarazem walczyły przeciwko sowietyzacji kraju w ramach partyzantki powojennej.

Sporne opinie wywołuje wśród Litwinów sposób zagospodarowania zamkniętego w 2019 r. więzienia na Łukiszkach, które istniało od pierwszej połowy XIX w. Było miejscem kaźni przedstawicieli wielu narodów – Litwinów, Polaków, Białorusinów i Żydów. Przetrwało zmiany przynależności państwowej Wilna, ustrojów, służyło kolejnym reżimom – carskiemu, nazistowskiemu i sowieckiemu. Współcześnie zastanawiano się, co z tym miejscem zrobić: czy zamienić je w miejsce pamięci, czy zupełnie inaczej wykorzystać ten ogromny kompleks? Przekształcono go w przestrzeń artystyczno-kulturalną, w której odbywają się koncerty, wydarzenia kulturalne, oprowadza się wycieczki, na dziedzińcu działają restauracje i bary, co – zdaniem rozmówcy – pokazuje napięcie między historią a współczesnością. Nie powstało tam miejsce pamięci, ale je przeformatowano. Obecnie byłe więzienie na Łukiszkach stanowi przykład, jak narody zagospodarowują swoją pamięć.

Zapraszamy do wysłuchania i obejrzenia rozmowy z Dominikiem Wilczewskim, analitykiem, dziennikarzem, publicystą, autorem książki Litwa po litewsku.

Korekta językowa Beata Bińko