Mimo upływu blisko 80 lat jedyne duże zgrupowanie partyzanckie oenerowskiego, nieuznającego zwierzchnictwa Armii Krajowej (AK), odłamu Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) wciąż wywołuje skrajne oceny i emocje. Po latach piętnowania w historiografii peerelowskiej dziś, na fali antykomunistycznego zwrotu, przestrzeń publiczną zdominował nurt apologetyczny wobec Brygady Świętokrzyskiej. Związani z nim badacze i publicyści kreślą jednoznacznie pozytywną wizję losów kontrowersyjnej jednostki, a wysuwane wobec niej zarzuty – poważne, dotyczące bowiem m.in. działalności na korzyść władz okupacyjnych – bagatelizują bądź sprowadzają do miana komunistycznej propagandy. W świetle źródeł niemieckich wytworzonych w drugiej połowie 1944 r. rzeczone zarzuty nie jawią się jednak jako bezpodstawne. Zasadnicze wątpliwości budzi natomiast heroiczna opowieść o Brygadzie, konsekwentnie, choć w osamotnieniu, walczącej z dwoma wrogami – komunistami i Niemcami.

Poniżej kilka charakterystycznych przykładów tejże, aktualnie firmowanej już nie tylko przez środowiska nacjonalistyczne, lecz także urzędy państwowe z Instytutem Pamięci Narodowej włącznie:

  • „Na początku sierpnia 1944 r. odbyła się kolejna koncentracja oddziałów NSZ z Kielecczyzny w Lasocinie, w wyniku której utworzono Brygadę Świętokrzyską. Po trwających kilka miesięcy intensywnych walkach z formacjami niemieckimi i komunistycznymi, 13 stycznia 1945 r. Brygada rozpoczęła desperacką ewakuację na Zachód, umykając zajmującej Kielecczyznę Armii Czerwonej” (Bechta, Muszyński 2017, s. 454).
  • „Początkowo liczyła ok. 850 ludzi, a w szczytowym okresie ponad 1400, będąc największą niepodległościową jednostką partyzancką w kraju. Brygada podjęła walkę «na dwa fronty», walcząc z okupantem niemieckim i komunistami, chroniąc ludność cywilną” (Droga do wolności, plansza edukacyjna IPN [brak autora], 2020).
  • „Do stycznia 1945 r. oddziały Brygady toczyły walki zarówno z oddziałami niemieckimi, jak i grupami komunistycznymi oraz desantami sowieckimi, które nie prowadziły większych działań przeciwko Niemcom, zajmowały się natomiast rozpoznaniem polskich organizacji pod kątem ich późniejszego unicestwienia”. I dalej: „Oddziały Brygady współpracowały z oddziałami AK, BCh i NSZ-AK biorącymi udział w akcji «Burza» oraz nawiązały kontakty z Komendami Okręgów AK: Radomsko-Kieleckiego, Łódzkiego i Krakowskiego, czyli na swoim terenie operacyjnym” (Żebrowski 2019).
  • „Wielu historyków zarzuca Brygadzie unikanie walk z Niemcami. Jednak już pobieżne szacunki wykazują, że walk z Niemcami i jednostkami ich wspomagającymi było dwa razy więcej niż walk z komunistami i wspierającymi ich oddziałami sowieckimi” (Gruszczyński 2019, s. 5).
  • „Przyjęli – w odróżnieniu od AK – zasadę walki z dwoma wrogami, Niemcami i Sowietami. Tym ostatnim dawali się we znaki, likwidując bandyckie oddziały AL i struktury PPR, grabiące i mordujące ludność na Kielecczyźnie”. I dalej: „Kluczyli szybkim marszem z taborami na furmankach między wycofującymi się na zachód potężnymi zgrupowaniami niemieckimi, słysząc wciąż za plecami sowiecką nawałę artyleryjską. Tylko szaleniec mógł liczyć na to, że operacja przedarcia się na terytoria zajmowane stopniowo przez Amerykanów może się powieść, zwłaszcza że broni mieli mało. Ale wyboru nie mieli” (Zechenter 2019).

Co łączy przywołane fragmenty? Tezy wszystkich z nich bazują na literaturze wspomnieniowej, powstałej w kręgach kombatanckich Brygady. W najlepszym razie – na dokumentach wewnętrznych jednostki i jej zaplecza politycznego. Wszystkie kreują też charakterystyczny, afirmatywny wobec eneszetowskiego zgrupowania, obraz:

Brygada Świętokrzyska (BŚ NSZ) intensywnie walczy tu „na dwa fronty”, momentami stanowiąc wręcz awangardę antyniemieckiego wysiłku zbrojnego na Kielecczyźnie. Nie ma mowy – temat przemilczają wszystkie przywołane wyżej publikacje – o jakichkolwiek kontaktach z okupantem. Jednostka lojalnie współpracuje za to ze strukturami AK, a nawet Batalionów Chłopskich (BCh), równolegle chroniąc wsie przed rabunkami i niemieckimi ekspedycjami. Zwalczane przez eneszetowców komunistyczne i sowieckie bandy właściwie unikają walk z siłami okupacyjnymi, koncentrując się na grabieniu polskiej ludności, a także rozpracowywaniu i atakowaniu formacji niepodległościowych. Z kolei owiany sławą marsz Brygady na zachód – z przydzielonymi oficerami łącznikowymi SS, zapewnionymi przez Niemców aprowizacją, funduszami, zakwaterowaniem, opieką szpitalną, wreszcie specjalnym kursem, zakończonym przerzutem kilkudziesięciu osób na zaplecze frontu wschodniego (Węgrzyn 2016, s. 43), jedynie zaznaczam, ponieważ wątek wykracza poza ramy tekstu i nie będzie już poruszany – jawi się jako desperackie przedzieranie, będące w istocie igraniem ze śmiercią.

Obraz działalności Brygady Świętokrzyskiej NSZ na terenie Generalnego Gubernatorstwa (GG)[1] wyłaniający się z dokumentów Wehrmachtu i Sicherheitspolizei (Sipo, Policja Bezpieczeństwa), dostępnych w zdigitalizowanych zasobach berlińskiego Bundesarchiv oraz warszawskiego Archiwum Akt Nowych, dalece odbiega od opowieści kreślonych na podstawie kombatanckich wspomnień. Co do zasady pokrywa się za to z materiałami wytworzonymi w drugiej połowie 1944 r. przez różne nurty polskiego podziemia. Bynajmniej nie komunistycznego.

Brygada i jej zaplecze polityczne na mapie podziemia

Brygada Świętokrzyska była jedynym dużym zgrupowaniem partyzanckim sformowanym przez nieuznający zwierzchnictwa AK odłam NSZ. Jej zaplecze polityczne, a w praktyce faktyczne kierownictwo stanowiła Rada Polityczna NSZ, złożona z działaczy przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR-ABC), w konspiracji funkcjonujących jako Organizacja Polska (OP).

Oenerowcy sytuowali się na skrajnej prawicy konspiracyjnej sceny politycznej, od początku wojny pozostając poza głównym nurtem niepodległościowego podziemia. Na gruncie programowym odrzucali koncepcje demokratyczne, cechujące zapowiedzi rządu RP na uchodźstwie i podległych mu władz Polski Podziemnej, dążąc do samodzielnego przejęcia władzy za sprawą tzw. przewrotu narodowego[2]. Ich celem było ustanowienie Katolickiego Państwa Narodu Polskiego, o eklektycznym ustroju gospodarczym, w realiach którego pełnia praw i swobód przysługiwałaby tylko określonym, zaangażowanym w kształtowanie nowego porządku Polakom. Problem mniejszości słowiańskich planowano rozwiązać głównie za sprawą ich polonizacji, z kolei ocalali Żydzi mieli zostać wyjęci spod prawa i tak jak Niemcy wysiedleni z kraju[3]. Zasadniczym zagadnieniem dla środowiska OP, podobnie zresztą jak dla innych odłamów obozu narodowego, był program terytorialny. Oenerowcy postulowali znaczne poszerzenie obszaru państwa na zachodzie i północy, aż po linię Odry i całe Prusy Wschodnie, przy zachowaniu przedwojennej granicy z ZSRR. Fundamentalnymi elementami tożsamości ideowej nurtu były wreszcie: programowa wrogość wobec Niemiec – niewykluczająca się bynajmniej z uznaniem dla części przedwojennych osiągnięć reżimu nazistowskiego – oraz, kluczowy dla dalszych rozważań, radykalny antykomunizm (por. Bębenek 1974; Charczuk 2008; Muszyński 2011, s. 193–205).

Nurt oenerowski już w październiku 1939 r. powołał własne struktury o charakterze militarnym – Organizację Wojskową „Związek Jaszczurczy” (ZJ). Latem 1942 r. w wyniku porozumienia zawartego z buntownikami z endeckiej Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW), odrzucającymi projekt podporządkowania się AK (do inicjatywy dołączyło kilka mniejszych grup, również negujących akowskie zwierzchnictwo), ZJ został jednym z dwóch filarów Narodowych Sił Zbrojnych – nowej formacji podziemnej, utworzonej przez środowiska skrajnie prawicowe i aspirującej do pozycji co najmniej równorzędnej wobec AK. Gdy wiosną 1944 r., po wielu miesiącach burzliwych negocjacji, mające liczyć wówczas ponad 70 tys. członków NSZ[4] jednak podporządkowały się głównej organizacji wojskowej, oenerowcy dokonali rozłamu. Odtąd zaczęły funkcjonować dwa konkurencyjne i zwalczające się wzajemnie odłamy organizacji: endeckie NSZ-AK, uznające zwierzchnictwo komendanta Sił Zbrojnych w Kraju, i oenerowskie NSZ-ZJ, w dalszym ciągu działające autonomicznie (por. Komorowski 2000; Muszyński 2011; Wnuk 2021).

Poza zasadniczymi różnicami natury ideowo-politycznej szczególnie eksponowanym zarzutem wysuwanym przez nurt oenerowski wobec wojskowych struktur Polskiego Państwa Podziemnego było niedocenianie zagrożenia sowiecko-komunistycznego. Komuniści, których zbrojne ramię stanowiła początkowo Gwardia, a następnie Armia Ludowa (GL/AL), głosili bowiem odmienną od środowisk niepodległościowych koncepcję walki z niemieckim okupantem. Zakładała ona nie stopniowe gromadzenie sił koniecznych do przeprowadzenia w optymalnym momencie powszechnego powstania, ale podjęcie natychmiastowej zmasowanej akcji partyzanckiej, mającej destabilizować zaplecze walczącego z Armią Czerwoną Wehrmachtu. Maskując swoją podległość ZSRR, posługiwali się przy tym retoryką patriotyczną oraz popularnymi powszechnie, a zwłaszcza wśród zubożałych warstw społeczeństwa, hasłami wyzwoleńczo-demokratycznymi. Ich akcja nie doprowadziła wprawdzie do przełomu, ale stopniowo przynosiła skutki – o ile we wrześniu 1942 r. Niemcy odnotowywali na terenie GG niespełna 1100 różnego rodzaju wystąpień podziemia miesięcznie, o tyle pół roku później, w marcu 1943 r., szacowali ich liczbę już na blisko 2500 (Gmitruk, Matusak 2018, s. 1236). Było to oczywiście zjawisko wielowątkowe, związane także z aktywizacją dywersyjną podziemia niepodległościowego, jednak komunistyczna propaganda czynu miała tu znaczenie niebagatelne. Wobec niskiego często stopnia dyscypliny, a niekiedy wprost kryminalnego rodowodu części oddziałów GL równolegle rosła skala bandytyzmu. Z kolei okupant na wzmożoną aktywność dywersyjną odpowiadał zaostrzaniem represji wobec ludności cywilnej.

Przywódcy AK bynajmniej nie bagatelizowali problemu. Podobnie jak polityczne władze Polski Podziemnej odrzucali jednak – co nie znaczy, że lokalnie do niej nie dochodziło, tak jak gdzieniegdzie zdarzały się przypadki współpracy; obszarem szczególnie zaostrzonych relacji była Lubelszczyzna (por. Nazarewicz 1998; Gontarczyk 2006) – koncepcję fizycznej rozprawy z komunistami, stawiając na walkę wywiadowczo-propagandową, mającą prowadzić do społecznej izolacji obozu prosowieckiego. Taką postawę poza dążeniem do uniknięcia regularnego konfliktu wewnętrznego w warunkach niemieckiej okupacji (szeregi komunistycznych oddziałów, choć przyciągały wielu uciekinierów z gett i zbiegłych jeńców sowieckich, opierały się na polskiej, najczęściej zubożałej, młodzieży wiejskiej i robotniczej) warunkowały twarde okoliczności polityczne. Odtworzone na Zachodzie Polskie Siły Zbrojne, których krajowy komponent stanowiła AK, były częścią wielkiej koalicji alianckiej. Niemniej od lata 1941 r. jej kluczowym elementem pozostawał także ZSRR, dysponujący nieporównywalnym potencjałem militarnym. Wobec oczywistej przewagi niedawnego okupanta i perspektywy nowej konfrontacji władze RP konsekwentnie dążyły do sprowadzenia jej na płaszczyznę dyplomatyczną, na niej bowiem atutem mogło być wsparcie Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. O ile wkład w antyniemiecki wysiłek sprzymierzonych w przyjętej optyce niósł sprawie polskiej korzyści, o tyle ewentualne zbrojne wystąpienia o charakterze antysowieckim – a więc również wymierzone w podziemie komunistyczne – uważane były za zagrożenie, mogące zaprzepaścić wojenny dorobek i pozycję Polski w obozie alianckim[5].

Koncepcja zaplecza politycznego oenerowskiego nurtu NSZ była pod tym względem zasadniczo odmienna. To, niekrępowane „oficjalnymi” więzami, wychodziło z założenia, że możliwie długie wzajemne wykrwawianie się Niemców i Sowietów jest dla Polski korzystne, nawet jeśli równałoby się przedłużeniu hitlerowskiej okupacji. W teorii oenerowcy podtrzymywali hasło „dwóch wrogów”. W praktyce, dochodząc do wniosku, że III Rzesza wojnę już przegrała, postulowali zahamowanie antyniemieckiej akcji dywersyjnej na rzecz fizycznej rozprawy z podziemiem komunistycznym. Liczyli na złagodzenie tym samym niemieckich represji i eliminację wewnętrznego zagrożenia przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Klarownie linię środowiska ujął już na rok przed powstaniem Brygady Świętokrzyskiej naczelny organ prasowy politycznego zaplecza NSZ: „«Centrale» komunistyczne i ich «gwardyjskie» bandy muszą być zlikwidowane, zanim nastąpi rozprawa z okupantem! Nie ma w centralach komuny ideowców, są tylko płatni zdrajcy i agenci Moskwy, a takich bez pardonu – kula w łeb! […] Gdziekolwiek bowiem pójdziemy, czy na zachód, odbierać nasze ziemie zachodnie, czy na wschód, odpierać inwazję sowiecką, musimy mieć porządek u siebie. A w tym celu trzeba zdławić komunę – bez litości” („Szaniec” 1943, nr 11). Warto zaznaczyć, że wezwania te czynił ośrodek właściwie nieposiadający – w przeciwieństwie do AK – zbrojnych struktur na Ziemiach Wschodnich RP (połowie przedwojennego terytorium Polski), które już od połowy 1943 r. doświadczały obecności sowieckiej partyzantki, a od początku 1944 r. samej Armii Czerwonej. Czy oenerowcy rzeczywiście w którymkolwiek momencie zakładali samobójcze – fizycznie i politycznie, bo po latach krwawych zmagań, w finalnym etapie wojny wypychające Polskę z alianckiej koalicji – wystąpienie przeciw regularnym oddziałom sowieckim? Nie wiadomo. Wiadomo, że takiego nigdy nie podjęli.

Podjęli natomiast i realizowali konsekwentnie już od połowy 1943 r. akcję zwalczania terenowych struktur podziemia komunistycznego w centralnej części okupowanej Polski, zwłaszcza na Kielecczyźnie i Lubelszczyźnie. Poza realizacją interesów Moskwy zarzucali oddziałom GL-AL, niekiedy współpracującym z dywersyjnymi grupami sowieckimi, mordowanie ziemian i działaczy podziemia niepodległościowego[6], szerzenie bandytyzmu i sprowadzanie represji na ludność cywilną[7]. Właśnie koncepcja tzw. oczyszczenia terenu z elementu komunistycznego stała też, jak miały pokazać dalsze wydarzenia, za zarządzoną latem 1944 r. na Kielecczyźnie koncentracją większości oddziałów partyzanckich oenerowskiego odłamu NSZ operujących na południe od Warszawy. To w jej wyniku powstała Brygada Świętokrzyska.

Pozostaje jednak pytanie o długofalowe zamierzenia oenerowskiego zaplecza politycznego jednostki. Na papierze plany NSZ, opracowane jeszcze przed rozłamem, zakładały sformowanie tzw. Grupy Operacyjnej „Zachód”, składającej się z trzech dużych zgrupowań partyzanckich, w chwili załamania Niemiec mających zdobywać ziemie na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Problem w tym, że koncepcja ta była zupełnie nieaktualna już w momencie powstania – abstrahując od diametralnej nieproporcjonalności sił, jakimi dysponowano, zakładała stagnację na froncie wschodnim i skuteczną ofensywę aliantów zachodnich, prowadzącą do zajęcia całego terytorium Rzeszy. W realiach lata 1944 r. nie było już żadnych szans na realizację takiego scenariusza. Dodatkowo po rozłamie stopniała liczba oddziałów pozostających w dyspozycji oenerowskiego nurtu NSZ, w wyniku czego udało się sformować tylko jedną większą jednostkę, właśnie Brygadę Świętokrzyską. Biorąc pod uwagę, że w perspektywie bliskiego wkroczenia Sowietów podjęła ona bezprecedensowo intensywną akcję zbrojną przeciw komunistom i dywersyjnym grupom sowieckim, zrealizowany później zamysł ewakuacji na zachód w porozumieniu z Niemcami wydaje się jedynym logicznym założeniem, mogącym stać u podstaw powołania jednostki.

Brygada została sformowana 11 sierpnia 1944 r. w majątku Lasocin, około 40 km na zachód od Kielc. Jednostkę tworzyły 202 Pułk Piechoty NSZ Ziemi Sandomierskiej oraz 204 Pułk Piechoty NSZ Ziemi Kieleckiej. Charakterystyczne, że dowództwo objął blisko związany z nurtem oenerowskim kpt. Antoni Szacki „Bohun”, a zastępował go jeden z przywódców Organizacji Polskiej, por. Władysław Marcinkowski „Jaxa”. Dopiero szefem sztabu mianowany został por. Leonard Zub-Zdanowicz „Ząb”, dysponujący największym doświadczeniem partyzanckim, ale od niedawna znajdujący się w orbicie politycznej środowiska. Początkowo z górą 800-osobowa Brygada, w kulminacyjnym momencie operowania na Kielecczyźnie miała osiągnąć liczebność około 1200 ludzi (Brzoza 2004, s. 223). Z czasem, późną jesienią 1944 r., wobec konieczności demobilizacji i ciągłego rozpraszania jednostek AK, nękanych przez niemieckie obławy, stała się tam – mimo ograniczenia także własnych stanów – największym zwartym zgrupowaniem partyzanckim.

Była to jednak partyzantka, jak na warunki polskie, specyficzna. Przez kolejnych pięć miesięcy Brygada względnie swobodnie operowała na terenie zachodnich powiatów dystryktu radomskiego, a także północno-zachodniej części dystryktu krakowskiego GG, koncentrując się na zwalczaniu podziemia komunistycznego. W połowie stycznia 1945 r., po wznowieniu sowieckiej ofensywy, w porozumieniu z władzami niemieckimi przekroczyła Pilicę – na tym odcinku wyznaczającą granicę między GG a terytorium wcielonym do Rzeszy – i rozpoczęła ewakuację na zachód, unikając tym samym styczności z Armią Czerwoną. Do tego czasu, mimo blisko półrocznej aktywności w bezpośrednim zapleczu frontu, nie dotknęła jej żadna z licznych w dystrykcie radomskim niemieckich akcji przeciwpartyzanckich, takich jak operacje „Waldkater”, „Oktoberfest” czy „Schneetreiben”.

Kwestia walk z Niemcami. Aktywność Brygady w świetle komunikatów dziennych Wehrmachtu

Akcentowanie rzekomej równowagi w podejściu Brygady Świętokrzyskiej do obu wrogów – komunistów wspieranych przez Sowietów oraz Niemców – stanowi jeden z fundamentów apologetycznej opowieści o największej jednostce sformowanej przez oenerowski odłam NSZ. Podkreślanie intensywności i wyolbrzymianie jej walk przeciw formacjom niemieckim oraz kolaboracyjnym przeczyć ma wysuwanym już od jesieni 1944 r. oskarżeniom o współpracę z okupantem i dowodzić, że kontakty Brygady z Niemcami zapoczątkowała dopiero wymuszona dramatycznym położeniem decyzja o ewakuacji na zachód, podjęta w połowie stycznia 1945 r. Zabieg ten pozwala też narracyjnie wiązać działania kontrowersyjnej jednostki z cieszącym się powszechnym uznaniem wysiłkiem zbrojnym Armii Krajowej.

Przekazy eneszetowskie wymieniają z górą 20 różnych bitew, starć oraz akcji Brygady przeciwko okupantowi (por. Chodakiewicz 1994; Muszyński 2008; Jaxa-Maderski 2014; Detka 2018; Gruszczyński), w których wyniku zginąć miało aż około 200 Niemców i żołnierzy formacji pomocniczych Wehrmachtu (Muszyński 2020, s. 167; zbliżony szacunek daje zsumowanie efektów starć BŚ NSZ na Kielecczyźnie wymienionych przez Chodakiewicza, s. 170–188). Imponująca, jak na warunki partyzanckie, liczba zaczyna być bardziej zrozumiała już po pobieżnym przyjrzeniu się brygadowym bojom. Można tu bowiem znaleźć przykłady tak sensacyjne, jak enigmatyczna zasadzka pod Jasieńcem, w której – bez strat własnych! – eneszetowcy mieli zabić ponad 40 żandarmów (por. Jaxa-Maderski, s. 149; Detka, s. 22–23); rzekome „wybicie «do nogi»” w lasach kurzelowskich kompanii Wehrmachtu – około 80 dobrze uzbrojonych przeciwników ze stratą własną jednego rannego (Chodakiewicz, s. 177–178), czy bój pod Krępą, w którym – znów nie ponosząc strat! – wyeliminowano jakoby do kilkunastu Niemców i zdobyto ciężarówkę z zaopatrzeniem (por. tamże, s. 181; Detka, s. 32). Szacunki te, brane na poważnie, nakazywałyby traktować Brygadę Świętokrzyską NSZ nie tyle w kategoriach „walczącego również z Niemcami”, ile wręcz najgroźniejszego dla okupanta zgrupowania partyzanckiego na całej Kielecczyźnie. Z pułkami AK sformowanymi w ramach akcji „Burza” włącznie. Żaden z nich samodzielnie nie zadał Niemcom tak dużych strat.

Choć przytoczone liczby na pierwszy rzut oka powinny budzić zasadnicze wątpliwości, dotąd nie doczekały się kompleksowej weryfikacji w źródłach niemieckich. Tymczasem spektakularne dokonania Brygady Świętokrzyskiej NSZ na polu walk z Niemcami zupełnie w ich świetle bledną. Przekazy o niemieckich stratach na szlaku eneszetowskiej jednostki, mających sięgać łącznie aż 200 zabitych, nie wytrzymują zderzenia z meldunkami dziennymi Dowództwa Okręgu Wojskowego GG Wehrmachtu, z czasem, wobec zbliżania się frontu, przemianowanego na Dowództwo Obszaru Tyłowego GG (DOW/DOT GG). Mimo że dokumentacja niemiecka z okupowanej Polski co do zasady pozostaje dalece niekompletna i rozproszona, w przypadku znajdujących się w zasobach federalnego Bundesarchiv wewnętrznych komunikatów dziennych Wehrmachtu (Tagesmeldungen) z powiatów południowo-zachodniej części Generalnego Gubernatorstwa, w ramach których operowała Brygada Świętokrzyska NSZ, jest inaczej. Dla interesującego nas okresu zachowały się one w całości[8].

Za sprawą zbiorczych meldunków, kompilowanych codziennie przez niemieckich sztabowców na podstawie doniesień spływających z poszczególnych komendantur polowych, siły okupacyjne gromadziły informacje o przejawach aktywności „band” (tak określano wszystkie, bez względu na proweniencję polityczną, oddziały partyzanckie), ich lokalizacji, a także stratach – zadanych i własnych. Do sierpnia 1944 r. Dowództwo Okręgu Wojskowego GG Wehrmachtu formalnie nadzorowało całe dystrykty radomski i krakowski. W sierpniu, w związku z nadejściem frontu, rzeczywistą kontrolę nad ich centralnymi i wschodnimi powiatami przejęły jednostki frontowe, wobec czego w pierwszej połowie września 1944 r. przeprowadzono reorganizację, przybliżającą stan faktyczny do formalnego. W miejsce DOW powołano Dowództwo Obszaru Tyłowego GG, któremu podlegały już jedynie powiaty zachodnie, znajdujące się na zapleczu opartej na Wiśle linii frontu: jędrzejowski, piotrkowski, radomszczański, oraz wydzielone miasto Częstochowa w dystrykcie radomskim, a także: krakowski, miechowski, nowosądecki i nowotarski w dystrykcie krakowskim (Gmitruk, Matusak, s. 10).

Zasadne jest oczywiście pytanie o wiarygodność niemieckich meldunków. Biorąc pod uwagę, że tworzone były na użytek wewnętrzny i objęte klauzulą tajności, nie ma powodów, dla których miałyby celowo zaniżać poniesione straty. Praktyka taka wiązałaby się z negatywnymi następstwami w kwestii uzupełnień stanów i zaopatrzenia, a potencjalnie również z konsekwencjami dyscyplinarnymi. Nie znaczy to bynajmniej, że niemiecka sprawozdawczość pozostawała niezawodna. W panującym chaosie zdarzały się luki lub nieliczne przypadki, gdy odnotowane straty dotyczyły formacji tyłowych Wehrmachtu, bez uwzględnienia sił policji czy żandarmerii. Problematyczne dla Niemców w kontekście meldunków dziennych pozostawały zwłaszcza większe, kilkudniowe starcia, odnośnie do których podawano niekiedy tylko cząstkowe informacje i szacunki, uzupełniając je później w miesięcznych sprawozdaniach zbiorczych. Z nielicznymi odstępstwami sztabowcy Wehrmachtu odnotowali jednak – często przy tym podważając wielkość niemieckich strat wynikającą z przekazów partyzanckich; to problem uniwersalny, niezależny od proweniencji politycznej oddziałów (Marszalec 2015, s. 59) – ważniejsze wystąpienia zbrojne AK i AL na terenie powiatów objętych kontrolą DOW/DOT GG w okresie od połowy sierpnia 1944 r. do końca niemieckiej okupacji[9].

W przypadku Brygady Świętokrzyskiej NSZ sytuacja przedstawia się inaczej. Na około 20 różnego rodzaju antyniemieckich wystąpień, o których wspominają źródła eneszetowskie, odbicie w meldunkach dziennych Wehrmachtu znajduje niespełna połowa, 8 lub 9 zdarzeń. Co jednak znacznie istotniejsze, nie ma w nich śladów walk najbardziej pod względem rzekomych rezultatów efektownych: ani wspomnianych już zasadzek pod Jasieńcem i w lesie kurzelowskim (łącznie, bez strat śmiertelnych po stronie Brygady, miały one pochłonąć życie ponad 100 Niemców!)[10], ani owocnego w zdobycze sprzętowe boju pod Krępą, ani też zdobycia haubicy ze znacznym zapasem amunicji pod Hutą Drewnianą. Wyjątek stanowi uchodzące za największą bitwę Brygady z Niemcami starcie pod Cacowem z 20 września 1944 r., które już w okresie operowania na Kielecczyźnie stało się ważnym propagandowo punktem odniesienia zarówno dla jednostki, jak i całego oenerowskiego odłamu NSZ.

Właśnie „doświadczenie Cacowa” miało utwierdzać szeregi Brygady w przekonaniu, że wciąż walczą także z Niemcami, a tym samym podtrzymywać morale zgrupowania – stosunek przeciętnego partyzanta Brygady do okupanta nie różnił się bowiem zasadniczo od nastawienia przeciętnego akowca czy bechowca. Charakterystyczne, że oenerowska propaganda, nawiązując do głoszonej idei „dwóch wrogów”, starcie pod Cacowem przedstawiała jako wymierzony w Niemców odpowiednik innej, bezsprzecznie już największej akcji bojowej Brygady, czyli akcji pod Rząbcem z 8 września 1944 r. („Szaniec” 1945, nr 1). Wówczas jednostka NSZ, operując całym zgrupowaniem, liczącym ponad 1000 ludzi, rozbiła i wzięła do niewoli znaczną część działających wspólnie oddziałów: AL dowodzonego przez Tadeusza Grochala „Tadka Białego” i sowieckiego pod wodzą kpt. Iwana Karawajewa „Iwana Iwanowicza”. W walce strona komunistyczna miała stracić według źródeł własnych 13, a według NSZ – 34 poległych. Po niej rozstrzelanych, rzekomo wskutek buntu i próby ucieczki, zostało około 70 jeńców, w zdecydowanej większości Sowietów (por. Nazarewicz; Muszyński 2008; Gruszczyński).

W przekazach eneszetowskich walka stoczona z Niemcami pod Cacowem rzeczywiście jawi się jako starcie o porównywalnej skali. W wielogodzinnym boju, zakończonym skutecznym oderwaniem od nieprzyjaciela, Brygada bić się miała ze specjalną ekspedycją niemiecką. Według strony eneszetowskiej składało się na nią 400 spieszonych żołnierzy Luftwaffe, a także około 100 żandarmów i żołnierzy wschodnich formacji kolaboracyjnych, dodatkowo wspieranych przez lotnictwo. Przytaczane najczęściej straty niemieckie miały wynieść kilkudziesięciu zabitych i rannych (por. Jaxa-Maderski, s. 347; Gruszczyński, s. 24). Niekiedy pisze się też o „znacznych” (Muszyński 2008, s. IV) lub „poważnych” (Chodakiewicz, s. 179) stratach okupanta. Z rzadka wprawdzie, ale pojawia się w tym kontekście nawet zdumiewająca informacja o rzekomo 200 (sic!) poległych przeciwnikach, pochodząca z wydanej zaraz po wojnie, a niedawno wznowionej księgi wspomnieniowej Brygady Świętokrzyskiej (W marszu i boju… 2016, s. 49; znamienne, że redaktorzy publikacji bynajmniej nie uznali za stosowne opatrzyć fantastycznej informacji żadnym komentarzem). Z tego samego źródła wywodzi się też przekaz – powołujący się na „ustalenia wywiadu NSZ” – o rzekomym zestrzeleniu nad Cacowem niemieckiego samolotu. Co na to strona niemiecka?

Komunikat dzienny Dowództwa Obszaru Tyłowego GG z 20 września 1944 r. (BArch, RH 53-23/65, k. 157) istotnie potwierdzał starcie tego dnia w okolicach Cacowa. Przedstawiał je jednak znacznie mniej efektownie: „O godz. 5.00 w okolicy Zdanowic [miejscowość położona obok Cacowa – B.W.] (10 km na zachód od Jędrzejowa) bandyci zaatakowali oddział artylerii przeciwlotniczej. 2 żołnierzy poległo, 1 odpowiadający za finanse urzędnik wojskowy w randze oficera [niem. Zahlmeister] zaginął”. To całość meldunku. Nie przesądza on wprawdzie ostatecznej liczby niemieckich strat poniesionych tego dnia pod Cacowem – kilkugodzinną wymianę ognia na większą odległość, a także bombardowanie okolicy potwierdzają przekazy akowskie i komunistyczne. Jeśli jednak pełne straty Niemców były wyższe, to nieznacznie. Wskazują na to zarówno tylko jeden poległy po stronie NSZ (Rozkazy dzienne Brygady Świętokrzyskiej… 2003, s. 45; w powojennych relacjach liczba ofiar śmiertelnych w Brygadzie bywała zawyżana), jak i brak jakiegokolwiek śladu starcia w dotyczących aktywności „band” załącznikach do komunikatów dziennych (Feindlage – Banden) Wydziału Obce Armie Wschód Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (Oberkommando des Heeres, OKH) Wehrmachtu, monitorującego ważniejsze ruchy i zdarzenia na zapleczu frontu wschodniego (BArch, RH 2/1947). Z kolei wzmianka w sprawozdaniu miesięcznym wyższego dowódcy SS i policji tłumaczy genezę walki pod Cacowem – Niemcy byli przekonani, że zaatakowali również stacjonujące w tej okolicy jednostki AK. I puentowali: „Pułki uchyliły się od ataku: 4 Pułk Legionów [AK] odszedł na wschód, pozostałe siły na północny zachód i północ. U schyłku miesiąca siły [bandytów] pozostawały w marszu” (BArch, R 70-POLEN/76, k. 101).

Także ta ostatnia informacja odnosiła się do oddziałów AK, które w kolejnych dniach, po przyjęciu w nocy z 21 na 22 września zrzutu cichociemnych i broni, w walkach z siłami niemieckimi wycofywały się z powiatu jędrzejowskiego. Brygada zaś bezpośrednio po cacowskim starciu przeprawiła się przez Białą Nidę i przemaszerowała do oddalonego o niespełna 15 km na północ Lasochowa, gdzie nieniepokojona przez Niemców bazowała przez ponad tydzień, do początku października. Dla porównania, kilka dni później również wielogodzinną walkę z obławą niemiecką w lasach pod Przysuchą stoczyły zbliżone liczebnie do Brygady Świętokrzyskiej połączone siły 25 i 72 pułków piechoty AK (w ramach pierwszego z nich walczyły też podporządkowane AK oddziały NSZ). W tym przypadku straty okupanta – niedysponującego tu wsparciem lotnictwa – wyniosły 33 zabitych i 10 rannych (BArch, R 70-POLEN/417, k. 16), przy utracie 15 poległych i zaginionych, a także 10 rannych po stronie akowskiej. Aby uniknąć rozbicia, w kolejnych dniach obie wspomniane jednostki były zmuszone rozdzielić się, a 72 pułk został ostatecznie zdemobilizowany.

Poza rzeczoną największą bitwą Brygady z Niemcami komunikaty dzienne Dowództwa Okręgu Wojskowego, a od 13 września 1944 r. – Obszaru Tyłowego GG Wehrmachtu, potwierdzają jeszcze 7 lub 8 innych przypadków antyniemieckich wystąpień BŚ NSZ.

Najważniejszą i chyba najbardziej dotkliwą dla okupanta była zasadzka na transport broni, dokonana 22 sierpnia 1944 r., na początku funkcjonowania Brygady, w okolicach Kluczewska. Podczas ataku – niekiedy w przekazach polskich datowanego na 23 sierpnia i lokalizowanego pod sąsiednimi miejscowościami Brześć lub Kurzelów (nie należy mylić akcji na konwój ze wspomnianym wyżej fantastycznym „wybiciem” niemieckiej kompanii w lasach kurzelowskich) – zginęło 3, a rannych zostało 2 konwojentów, członków Sturmabteilung (SA). Brygada zdobyła ponadto 200 karabinów i 10 tys. sztuk amunicji (BArch, RH 53-23/65, k. 132; według danych polskich zdobycze materialne były większe). Choć w przekazach eneszetowskich mowa niekiedy o 6 poległych Niemcach, akcja – kosztująca NSZ jednego zabitego po stronie własnej – niewątpliwie była poważnym sukcesem. Ten sam oddział Brygady pod dowództwem ppor. Henryka Karpowicza „Rusina” dzień wcześniej zastraszył i bez walki rozbroił 16 pracowników kolei niemieckich na stacji Żelisławice (BArch, RH 53-23/65, k. 128). Ponadto 12 września oddziały Brygady starły się przypadkowo w okolicach Raszkowa z kilkunastoosobowym pododdziałem 3 Turkiestańskiego Batalionu Roboczego, który stracił jednego zabitego i jednego rannego (tamże, k. 150).

Trzy pozostałe, niezaprzeczalnie znajdujące odbicie w meldunkach Wehrmachtu, samodzielne wystąpienia eneszetowskiego zgrupowania przeciwko Niemcom nastąpiły już w miesiącach późniejszych. Pierwszym była podjęta 23 października próba opanowania magazynu zaopatrzeniowego w Wielgomłynach koło Włoszczowy. Według przekazów eneszetowskich udana (Gruszczyński, s. 27), według strony niemieckiej – zakończona fiaskiem: „[…] warta Wehrmachtu odparła liczącą 150 osób bandę” (BArch, 53-23/65, k. 198). Drugim – przypadkowa, wynikła 17 grudnia podczas przekraczania szosy pod Słupią, wymiana ognia z załogą ambulansu służby weterynaryjnej Wehrmachtu. Żadna ze stron nie poniosła strat, ale Brygada wzbogaciła się o 8 karabinów i 6 wozów, porzuconych przez Niemców (tamże, k. 251). Trzecie stanowiło starcie 19 grudnia w Marcinkowicach z niespodziewanie przybyłym w nowe miejsce postoju Brygady roboczym pododdziałem turkiestańskim do kopania okopów, składającym się z 2 podoficerów i 13 nieuzbrojonych ochotników. Dwaj pierwsi uciekli, z kolei ich podopieczni – jak stwierdzili Niemcy w komunikacie – „zostali uprowadzeni” (tamże, k. 250). Strat śmiertelnych nie odnotowano. Podobnie jak drugiego starcia tego dnia, o którym wspominają źródła proweniencji eneszetowskiej, a w którym miało zginąć 5 przeciwników (Muszyński 2008, s. IV). Charakterystyczne, że według części przekazów z kręgu Brygady jednostka, z którą nawiązano walkę pod Marcinkowicami, liczyła aż „200 własowców”, którzy w wyniku przeciwuderzenia NSZ poszli w rozsypkę, przy czym część dostała się do niewoli (Chodakiewicz, s. 183). Niekiedy – biorąc za wiarygodną relację dowódcy BŚ NSZ – wspomina się w tym kontekście nawet o 30 poległych w walce „własowcach” (Detka, s. 34).

Niejasny, budzący poważne wątpliwości pozostaje przypadek tzw. boju pod Kurzelowem w grudniu 1944 r. Według części przekazów eneszetowskich w okresie przed świętami Bożego Narodzenia (brak daty dziennej) wysłany specjalnie w rejon Włoszczowy oddział Brygady pod dowództwem Władysława Kołacińskiego „Żbika” miał rozbić kolejną kompanię Wehrmachtu, zgodnie z relacją samego „Żbika” liczącą 120 żołnierzy (sic!) i osłaniającą wycinkę okolicznych lasów (por. Kołaciński 2018, s. 245–251; Jaxa-Maderski, s. 194–201). Źródła niemieckie niczego takiego nie potwierdzają, niemniej w komunikacie dziennym z 20 grudnia 1944 r. (BArch, RH 53-23/65, k. 249) odnotowano w rzeczonej okolicy napad dużej „bandy” na 23-osobowy oddział saperów, w wyniku którego zginęło 4 Niemców. Wątpliwości, poza odbiegającym od danych z niemieckiego meldunku opisem starcia w eneszetowskich relacjach, budzi to, że jeszcze dzień wcześniej, 18 grudnia – wspomniany napad datowano na 19 – oddział „Żbika” brał udział w akcji przeciw sowieckiej grupie dywersyjnej „Awangarda” (Jaxa-Maderski, s. 201–203; Gruszczyński, s. 29), przeprowadzonej blisko 50 km na południe od Kurzelowa. Tymczasem pokonanie podobnej odległości w trudnych grudniowych warunkach pogodowych kilka dni wcześniej zajęło oddziałom BŚ NSZ blisko cztery doby (Jaxa-Maderski, s. 201). Starcia nie odnotowuje też ani rzekomy zleceniodawca zadania, dowodzący Brygadą kpt. „Bohun”, w swych wspomnieniach, ani sporządzona tuż po wojnie, przywoływana już w kontekście wyolbrzymiania wymiaru walk BŚ NSZ księga wspomnieniowa jednostki. Zgadza się natomiast informacja o jednym zabitym po stronie „bandy”, co może świadczyć na korzyść ewentualnego udziału w akcji kompanii „Żbika”. Alternatywnym zajściem, na co mogłoby z kolei wskazywać m.in. odnotowane przez Niemców zdobycie rusznicy przeciwpancernej, byłby atak sowieckiej grupy dywersyjnej. Według mapy sporządzonej u schyłku grudnia 1944 r. w sztabie 4 Armii Pancernej, odpowiadającej za ten odcinek frontu, jedna z takich grup miała operować właśnie w zalesionym rejonie na południe od Kurzelowa, gdzie doszło do zasadzki (AAN, 2/1335/0/23/187, k. 166)[11].

Rozpatrując antyniemiecką aktywność Brygady Świętokrzyskiej NSZ, do zestawionych wyżej samodzielnych wystąpień przeciwko siłom okupacyjnym doliczyć należy udział 14-osobowego patrolu Brygady w pierwszej fazie walk pod Radoszycami i Grodziskiem 2 września 1944 r. Trudno jednak powiedzieć, czy i jakie ewentualnie straty zadał Niemcom pododdział NSZ. Według źródeł własnych, z rąk eneszetowców miało zginąć 5 przeciwników (Chodakiewicz, s. 176). Nie sposób informacji tej zweryfikować. Wiadomo jednak, że główny ciężar walk, kilkakrotnie przerywanych i wznawianych aż do następnego dnia (już bez udziału patrolu z BŚ NSZ; większe siły Brygady nie włączyły się do walki), opierał się na znacznie liczniejszych – w szczytowym momencie było to ponad 200 żołnierzy – oddziałach 2 Dywizji Piechoty AK. Łączne straty Wehrmachtu w komunikacie z 4 września (BArch, RH 53-23/65, k. 141) oszacowano na 12 poległych i zaginionych, a także 2 rannych. Ponadto, jak wynika z raportów obersturmbannführera SS Joachima Illmera, komendanta Policji Bezpieczeństwa w dystrykcie radomskim, i podległych mu oficerów, zginęło też 11 funkcjonariuszy Sipo oraz 3 żandarmów (Borzobohaty 1988, s. 475–479).

Uwzględnić trzeba tu wreszcie także ostatnią, szczególnie dramatyczną walkę Brygady z Niemcami, stoczoną 14 stycznia 1945 r. pod Pogwizdowem. Doszło do niej jednak już w wyjątkowych okolicznościach. Na wieść o rozpoczęciu sowieckiej ofensywy eneszetowskie zgrupowanie ruszyło w kierunku zachodnim, celem przekroczenia opartych na Pilicy umocnień, tzw. linii „Merkury” (Merkurstellung)[12]. Nim jednak udało się nawiązać kontakt z Niemcami, Brygada została wzięta za oddział wrogi i zaatakowana przez jednostkę Wehrmachtu, tracąc 9 zabitych i 8 rannych. Były to najwyższe jednorazowe straty w jej dziejach (Gruszczyński, s. 31–32). Nazajutrz, po wyjaśnieniu sytuacji, zgrupowanie NSZ zostało przepuszczone na drugą stronę Pilicy przez most w Żarnowcu. Nieznany pozostaje bilans pogwizdowskiego starcia po stronie niemieckiej – ostatni komunikat dzienny Dowództwa Obszaru Tyłowego GG ukazał się bowiem 15 stycznia. Zapewne przez chaos związany ze zbliżaniem się Sowietów nie uwzględniał najświeższych meldunków, lecz jedynie doniesienia sprzed kilku dni (BArch, RH 53-23/65, k. 261).

To wszystko. Powyższe przykłady potwierdzają, że między Brygadą a jednostkami niemieckimi lub formacjami pozostającymi w ich służbie doszło do kilku, na ogół drobnych, starć. Trudno jednak mówić o ich intensywności czy zaciętości. W porównaniu z toczonymi w tym samym czasie walkami innych formacji – tylko w sierpniu 1944 r. DOW GG Wehrmachtu działalności „band” na zapleczu frontu w dystryktach radomskim i krakowskim przypisało śmierć 267 i zaginięcie kolejnych 183 żołnierzy Wehrmachtu, funkcjonariuszy policji oraz straży granicznej (BArch, RH 53-23/66, k. 217) – miały one charakter incydentalny i wynikały głównie z chaosu typowego dla frontowego zaplecza. Wyjątek stanowiły dwie pierwsze akcje, podjęte tuż po sformowaniu jednostki: zasadzka na konwój broni, a także rozbrojenie grupy pracowników kolejowych. Za prawdopodobne uznać należy, że były efektem niejasnych jeszcze na początkowym etapie wytycznych. W kolejnych miesiącach, aż do opuszczenia Kielecczyzny, akcji zaczepnych przeciwko Niemcom Brygada bowiem nie podejmowała. Być może odstępstwo od tej reguły stanowił ewentualny, budzący poważne wątpliwości, grudniowy napad na oddział niemieckich saperów pod Kurzelowem.

Co z pozostałymi starciami?[13] Wszystko wskazuje na to, że część została wykreowana w przekazach powojennych. W innych, zwłaszcza tych, które pozostawiły jakiś ślad w wytwarzanej na bieżąco dokumentacji Brygady, zapewne tkwiło ziarno prawdy, ale – to zjawisko uniwersalne dla relacji partyzanckich, nie brak podobnych przykładów po stronie AK, BCh czy AL – zostały wyolbrzymione, podczas gdy Niemcy w ogóle ich nie odnotowali. Niektóre mogły mieć wreszcie charakter pozorowany i jako uzgodnione ze służbami niemieckimi być obliczone na dozbrojenie oraz podniesienie morale w szeregach Brygady, a zarazem na poprawę reputacji jednostki wśród ludności polskiej[14]. Jako że sprawozdawczość Wehrmachtu zawierała luki, nie można też definitywnie wykluczyć przeoczenia przez Niemców któregoś z wystąpień.

Niezależnie od tego wyłaniający się z meldunków dziennych Wehrmachtu bilans antyniemieckich dokonań Brygady Świętokrzyskiej NSZ niewiele będzie miał wspólnego z obrazem kreowanym przez badaczy i publicystów nurtu heroizującego eneszetowską jednostkę. Z niemieckich dokumentów wynika bowiem, że w rezultacie ponad pięciomiesięcznych działań Brygady, liczącej w szczytowym momencie 1200 ludzi, zginęło nie około 200, ale od 6 do 10 (słownie: od sześciu do dziesięciu) żołnierzy i funkcjonariuszy niemieckich bądź pozostających w służbie Rzeszy. Dodać do tego należy 3 rannych oraz zaginionego urzędnika-oficera. Ponadto nie znamy losu kilku lub kilkunastu wziętych do niewoli ochotników turkiestańskich. Nie można wykluczyć, że część z nich również zginęła, choć relacje strony eneszetowskiej tego nie przesądzają. Prawdopodobne wreszcie, że oddziały NSZ zadały Niemcom jakieś straty pod Radoszycami lub – tu, biorąc pod uwagę zaskoczenie przez lepiej uzbrojonego i wyszkolonego przeciwnika, prawdopodobne mniej – pod Pogwizdowem. Jednak nawet jeśli liczba poległych w starciach z Brygadą żołnierzy i funkcjonariuszy formacji okupacyjnych zostałaby podwojona – ciągle szacunkowa liczba około 200 zabitych Niemców i kolaborantów z jednostek pomocniczych będzie przesadzona co najmniej dziesięciokrotnie!

Wobec powyższych ustaleń fałszywa okazuje się teza o rzekomo równoważnym podejściu Brygady do realizacji hasła „dwóch wrogów”. W tym samym bowiem okresie, od sierpnia 1944 do stycznia 1945 r., w wyniku tzw. zbrojnej dekomunizacji Kielecczyzny zginąć miało ponad 270 członków i współpracowników komunistycznych struktur AL oraz PPR, a także sowieckich dywersantów (Muszyński 2020, s. 167). Co istotne, w przeciwieństwie do szacunków o stratach zadanych Niemcom, w tym przypadku rzędy liczb podawanych przez obie strony, nacjonalistyczną i komunistyczną, nie wykluczają się wzajemnie. Ta druga potwierdza utratę około 90 zabitych tylko do końca pierwszej dekady września 1944 r., zaledwie po miesiącu funkcjonowania na Kielecczyźnie zgrupowania NSZ (Nazarewicz, s. 179–181). Oczywiście wrogość była obustronna. Że jednak Brygada była w tym przypadku stroną jednoznacznie ofensywną, świadczy minimalna wręcz liczba poległych w wyniku działań AL partyzantów eneszetowskiej jednostki – przez blisko pół roku operowania z rąk komunistów zginęło ich zaledwie trzech (sic!)[15]. Prowadzi to do wniosku, że również w odniesieniu do antykomunistycznej aktywności największej partyzanckiej jednostki NSZ trudno mówić o intensywnych walkach, a raczej o systematycznie prowadzonej akcji pacyfikacyjnej[16].

Właśnie w niej, a także diametralnej dysproporcji strat zadanych stronom niemieckiej i komunistycznej należy szukać powodów specjalnego statusu Brygady Świętokrzyskiej. Znamienne, że w czasie gdy wciąż około 1000-osobowa jednostka na ogół nieniepokojona przez Niemców przemieszczała się między powiatami zachodniej Kielecczyzny w poszukiwaniu aelowców, pepeerowców i sowieckich dywersantów – w jednym z miejsc postoju, Lasocinie, urządzając nawet defiladę z okazji rocznicy powstania listopadowego (Chodakiewicz, s. 182) – komendant radomsko-kieleckiego okręgu AK płk Jan Zientarski „Ein” depeszował do Londynu: „W związku z napływem nowych jednostek niemieckich i ustabilizowaniem się frontu nieprzyjaciel przystąpił do oczyszczania zaplecza frontu z partyzantki, używając do tego dużych sił Wehrmachtu. Wskutek tego oddziały nasze, które już od miesiąca są w zmniejszonych stanach do 25% stanu z sierpnia i września, zmuszone są do dalszego rozpraszania się i trzymania w małych zespołach, czasem nawet do stanu kilkudziesięciu ludzi” (Armia Krajowa w dokumentach… 1991, s. 135–136).

W niemal równoległym meldunku sytuacyjnym z 14 listopada 1944 r. „Ein” alarmował londyński Sztab Naczelnego Wodza: „Działalność NSZ. D[owód]cy kontaktują się i współpracują z Gestapo. Wsypują partie komunistyczne. W terenie podszywają się pod AK, przy czym terroryzują i rabują ludność. Głównym ich zadaniem jest niszczenie PPR, AL i oddziałów partyzanckich sowieckich. W odwet PPR i AL […] wzięli jako zakładników 10 obywateli ziemskich [ziemian – B.W.] członków AK. Z rej[onu] Radomsko jednego z nich rozstrzelali, resztę na moją interwencję zwolnili. Oddziały NSZ utrudniają szalenie pracę w terenie” (tamże, s. 131)[17]. Jeszcze dalej szedł podległy „Einowi” por. Franciszek Brzozowski „Adam”, p.o. szefa obwodu radomszczańskiego AK, na terenie którego Brygada właśnie operowała. W rozkazie wydanym niespełna dwa tygodnie wcześniej zaznaczał: „Wobec stwierdzonej współpracy z Niemcami wszelkie dotychczasowe porozumienia i umowy, jakie w swoim czasie miały miejsce z NSZ, należy uważać za nieistniejące […]. Ostrzegam wszystkich żołnierzy i sympatyków AK przed jakimikolwiek kontaktami z NSZ. Postępujących wbrew zarządzeniom i rozkazom będę usuwał z szeregów AK jako współpracujących z Niemcami” (Ślaski 1996, s. 1042)[18].

Kwestia kontaktów z Niemcami. Brygada Świętokrzyska w dokumentach Wehrmachtu i Sicherheitspolizei

Podstawowym założeniem akcji zwalczania podziemia komunistycznego przez oddziały NSZ było realizowanie jej samodzielnie, własnymi siłami, bez kontaktów i pomocy ze strony Niemców. Żelazna zasada, motywowana również antyniemieckim profilem ideowym środowiska, miała gwarantować zachowanie podmiotowości. Zarówno dowódcy, jak i zwierzchnicy polityczni formacji zdawali sobie ponadto sprawę z potencjalnych konsekwencji wyjścia na jaw podobnego procederu – potępienia ze strony władz RP na uchodźstwie (wierność wobec nich, mimo ignorowania kolejnych wytycznych, zwłaszcza w obliczu dyplomatycznego konfliktu polsko-sowieckiego, podkreślano), klęski reputacyjnej w oczach społeczeństwa, a także perspektywy nieobliczalnego w skutkach zaostrzenia relacji z silniejszą AK.

Szczególnie jednak w dystrykcie radomskim GG sytuacja z czasem wymknęła się spod kontroli. Na terenie okręgów podwarszawskiego (Warszawa-powiaty) i kieleckiego NSZ już w drugiej połowie 1943 r., a w przypadku okręgu częstochowskiego prawdopodobnie pół roku później, lokalne struktury Akcji Specjalnej NSZ (AS, pion bojowy organizacji), dowodzone odpowiednio przez Huberta Jurę „Toma” i Władysława Kołacińskiego „Żbika”, nawiązały na gruncie antykomunistycznym porozumienia z placówkami policji i żandarmerii (por. Borodziej 1985, s. 81; Rudnicki 2020, s. 208). „Tom” został nawet wkrótce zarejestrowany w charakterze agenta (V-Person, Vertrauensperson) radomskiego Gestapo o kryptonimie „Georg”, zmienionym w kwietniu 1944 r. na „Lorenz” (BArch, R 70-POLEN/194, k. 16, 76). Z zachowanej, zdekompletowanej wprawdzie, ale mimo to dość obszernej dokumentacji wynika, że krótko przed rozłamem w NSZ Niemcy dozbrajali lokalne oddziały AS, byli informowani o ich planowanych miejscach postoju, o poszukiwanych i zastrzelonych przez nie osobach, wreszcie o aresztowanych współpracownikach podziemia narodowego, o których zwolnienie zabiegano. Znane są też przypadki przekazywania Gestapo schwytanych komunistów (por. Nazarewicz, s. 168; Rudnicki, s. 201). Co istotne, obie strony dążyły do zachowania kontaktów w tajemnicy – gdy w kwietniu 1944 r. żandarmeria omyłkowo rozbiła jeden z podległych „Tomowi” oddziałów AS NSZ o kryptonimie „Las 2”, po wyjaśnieniu sprawy ocalali eneszetowcy nie zostali po prostu zwolnieni, ale sfingowano efektowną, mającą „rozejść się” po okolicy, akcję ich odbicia z niemieckiego transportu. Oczywiście bez strat po obu stronach (Reising 2011, s. 51).

Mechanizm kontaktów oddaje charakterystyczna sekwencja zdarzeń z wiosny 1944 r. W notatce z połowy marca sturmscharführer SS Hermann Wiese, odpowiedzialny za zwalczanie podziemia funkcjonariusz Gestapo w Tomaszowie Mazowieckim, odnotował: „Pojawił się «Georg» i złożył następujący meldunek: 1 III 1944 został zastrzelony Henryk Kwierczyński z okolic Wocina za działalność rabunkową; 9 III 1944 zostali zastrzeleni w okolicy Petrykoz: Majer Rabinowicz, Żyd, zamieszkały u Julkowskiego Jana w Opocznie, ur. 28 VI 1920, syn Lejba i Szangli; Slama Le[w]kowicz, Żyd, zamieszkały u Julkowskiego w Opocznie, ur. 3 IX 1924, syn Izaaka. W Pomykowie zastrzelono 5 osób. Byli to bandyci. «Georg» prosi o 2000 sztuk amunicji do pistoletów maszynowych. Jest ona pilnie potrzebna dla Ostrowca. Zabierze ją ze sobą do Radomia. Prosi też o uwolnienie Jabłońskiego z Zawady” (BArch, R 70-POLEN/194, k. 59). Niespełna dwa tygodnie później między Ostrowcem Świętokrzyskim a Opatowem zgrupowanie oddziałów AS NSZ pod dowództwem „Toma” vel „Georga” przeprowadziło pacyfikację wsi uchodzących za lewicujące i sprzyjające komunistycznej AL, a przez Niemców ocenianych jako punkt zapalny w skali całego dystryktu. Centrum kilkudniowej, mimo że prowadzonej pod nosem sił niemieckich, akcji stanowił majątek Łysowody. Wkrótce w sprawozdaniu miesięcznym wyższego dowódcy SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie obergruppenführera SS Wilhelma Koppego pojawiła się informacja: „Banda «Kamień» [kryptonim zgrupowania AS NSZ pod dowództwem „Toma” – B.W.] przebywała tu [w powiecie opatowskim] do połowy kwietnia. Liczy około 200 osób, a swoje główne zadanie widzi w zwalczaniu komunistycznych i przestępczych band oraz w likwidacji Żydów. W Łysowodach znaleziono masową mogiłę z 37 komunistami rozstrzelanymi przez bandę «Kamień». Napady na dobra i majątki dokonywane są przez nią wyłącznie na własne potrzeby. Banda działała dotąd, mniej więcej do połowy marca, pod nazwami «Las 1» i «Las 2» na terenie powiatu koneckiego, gdzie ostatnio ponownie się wycofała” (BArch, R 70-POLEN/76, k. 7).

Inicjatorem i koordynatorem kontaktów z NSZ po stronie niemieckiej był hauptsturmführer SS Paul Fuchs, doświadczony radca kryminalny i szef wydziału odpowiadającego za walkę z podziemiem w radomskim Gestapo[19]. Fuchs, który nadzorując urzędy terenowe w całym dystrykcie, zbudował najsprawniejszą w Generalnym Gubernatorstwie siatkę informatorów i agentów, na tle ogółu oficerów SS wyróżniał się dobrą orientacją w politycznych meandrach polskiej konspiracji. Już krótko po ataku Niemiec na ZSRR r. zaczął forsować pomysł, by problem permanentnego niedoboru sił do rozpracowywania coraz liczniejszego podziemia i walki z nim, rozwiązywać przez podsycanie i dyskontowanie konfliktów w jego wnętrzu. Tu zasadnicza oś podziału przebiegała między orientacją niepodległościową i prosowiecką. Po zakończonych fiaskiem próbach sondowania na tym tle AK Fuchs postawił na NSZ. W radykalnym antykomunizmie formacji, pozwalającym posługiwać się kategorią wspólnego wroga, znalazł płaszczyznę do nawiązania kontaktów – zarówno na szczeblu centralnym, gdzie partnerem zostali przedstawiciele oenerowskiego nurtu w pionie wywiadowczym Dowództwa NSZ (por. Borodziej 1985; Bojemski 2019), jak i lokalnym, między placówkami terenowymi Gestapo oraz strukturami Akcji Specjalnej w dystrykcie radomskim. Choć zwierzchnicy początkowo sceptycznie odnosili się do koncepcji Fuchsa, z czasem wizja odciążania własnych sił przez eskalowanie konfliktów w podziemiu zaczęła zyskiwać uznanie części nazistowskich dygnitarzy. W lutym 1944 r. na cyklicznej naradzie władz GG u Hansa Franka gubernator dystryktu radomskiego Ernst Kundt podkreślał, że na jego terenie „narodowe bandy używane są przeciw komunistycznym”. I dodawał: „[…] należy zabiegać o Polaków i ciągle próbować na nich wpływać. Okazuje się, że kierowani przez wszystkie rodzaje policji konfidenci sprawiają, iż bandy narodowe oddają się do dyspozycji w zakresie zwalczania komunistów” (Borodziej, s. 81).

Przedstawiony obraz był jednak dalece uproszczony. Terenowe placówki niemieckie, mimo kontaktów przynoszących obopólne korzyści, nadal musiały się liczyć z zagrożeniem ze strony części oddziałów NSZ. Nie wstrzymały one bowiem definitywnie wystąpień przeciwko Niemcom, a pobłażliwość policji, wynikająca z zawiązanych porozumień, gdzieniegdzie okazała się sprzyjać podobnej aktywności. Na przełomie lutego i marca 1944 r. tomaszowska placówka Gestapo przypisywała NSZ nawet trzy czwarte dokonanych w ciągu dwóch tygodni „napadów bandyckich” na terenie powiatu (BArch, R 70-POLEN/194, k. 86). Radomska centrala traktowała te doniesienia sceptycznie. Prosząc o podanie konkretnych przypadków – niestety załącznik z tymi się nie zachował – podkreślała, być może z inspiracji Fuchsa, że należy rozróżniać struktury NSZ i NOW, czyli endeckiej i scalonej z AK Narodowej Organizacji Wojskowej (tamże, k. 85). Słuszność powyższych wątpliwości zdają się potwierdzać komunikaty dzienne Wehrmachtu z tego okresu – większość akcji odnotowanych w tym czasie w rejonie Tomaszowa Mazowieckiego przeprowadziły struktury AK. Niemniej wystąpienia NSZ, polegające głównie na rozbrajaniu i rabowaniu Niemców, istotnie się zdarzały. Największym z nich wiosną 1944 r. był napad, dokonany już u schyłku kwietnia bez wiedzy „Toma”, na obóz Służby Pracy Kolei Wschodnich w Mariówce, gdzie bez walki zdobyto 35 karabinów i pistolet maszynowy (BArch, RH 53-23/44, k. 338). Proceder frustrował zwłaszcza tych funkcjonariuszy policji, którzy podchodzili do eksperymentów Fuchsa ze sceptycyzmem.

Niezależnie jednak od podobnych niuansów w terenie coraz powszechniejsza stawała się opinia, że lokalne oddziały NSZ – mowa, zaznaczmy raz jeszcze, o sytuacji w dystrykcie radomskim – poszły na otwartą współpracę z Niemcami (zob. np. „Agencja «Wieś»” 1944, nr 10; „Żywią i Bronią” 1944, nr 2). Problem dostrzegło wreszcie zaniepokojone rozwojem sytuacji Dowództwo NSZ. Specjalnej inspekcji lokalnych struktur w dystrykcie radomskim dokonał por. Andrzej Czajkowski „Halicki”, szef Kierownictwa Akcji Specjalnej (KAS). W swoim raporcie potwierdził samo utrzymywanie kontaktów ze stroną niemiecką, zarazem jednak bagatelizując je i usprawiedliwiając – docenił m.in. akcje dozbrajania poprzez uzgodnione z Fuchsem pozorowane napady na transporty broni – problemami zaopatrzeniowymi, wynikłymi ze słabości lokalnych struktur NSZ. Szef KAS przy Dowództwie NSZ oceniał, że współpraca jest powierzchowna i wkrótce zostanie zerwana, a złe wrażenie zatarte (Rudnicki, s. 208)[20]. Równolegle jednak – tuż po podpisaniu umowy scaleniowej z AK, co zapewne miało znaczenie – dowódca NSZ płk Tadeusz Kurcyusz „Żegota” ogłosił rozkaz ogólny nr 6, skierowany do wszystkich żołnierzy NSZ. Przestrzegał w nim: „Stwierdziłem, że niemieckie władze bezpieczeństwa w GG, a szczególnie w dystrykcie radomskim i lubelskim, usiłują nawiązać kontakt z polskimi organizacjami powstańczymi, celem zorganizowania wspólnej akcji antykomunistycznej”. Dalej, przekonując, że nic takiego dotąd nie nastąpiło, dodawał: „Pod groźbą oddania pod sąd wojenny zabraniam żołnierzom NSZ nie tylko współpracy z Niemcami w akcji zwalczania komunistycznych band, lecz nawet godzenie się na pertraktacje będę uważał za zbrodnię przeciwko Państwu. […] Fakt, że bandy komunistyczne są wrogami Polski, nakłada na nas obowiązek walki, lecz walki w oparciu o własne siły i według dyrektyw własnych Władz w Kraju” (Narodowe Siły Zbrojne. Dokumenty 1942–1944 2014, s. 76). Wkrótce jednak „Żegota” zmarł, a na tle scalenia z AK w NSZ nastąpił wspominany już rozłam.

Opisane wydarzenia, o kilka miesięcy wyprzedzające powstanie Brygady Świętokrzyskiej, są kluczowe dla zrozumienia specyfiki relacji między największą partyzancką jednostką NSZ a organami niemieckimi. Latem 1944 r., po wspomnianym konflikcie wewnątrz organizacji, w kręgu Brygady znaleźli się bowiem zarówno oenerowscy działacze Dowództwa NSZ, odpowiedzialni za motywowane antykomunizmem kontakty – niekiedy określane grą wywiadowczą (Bojemski, s. 75) – z radomskim Gestapo na szczeblu centralnym: Otmar Wawrzkowicz „Oleś” oraz Wiktor Gostomski „Nałęcz”, jak i dowódcy okręgowych struktur AS NSZ z dystryktu radomskiego, obciążeni układami z Niemcami: Hubert Jura „Tom” i Władysław Kołaciński „Żbik”[21]. Choć z okresu po powołaniu Brygady nie zachowały się meldunki analogiczne do gestapowskiej korespondencji „Toma” vel „Georga” sprzed kilku miesięcy, zarówno wojskowe, jak i policyjne dokumenty, które zawierają wzmianki o funkcjonowaniu Brygady, wskazują na podtrzymanie mechanizmu zbliżonego do sytuacji sprzed rozłamu w NSZ. Z incydentami budzącymi zastrzeżenia strony niemieckiej włącznie.

Niemcy bowiem zdawali sobie sprawę, że – mimo ewentualnej lojalności pojedynczych agentów – mają do czynienia ze środowiskiem co do zasady ideowo antyniemieckim, które współpracę podjętą na gruncie walki z komunistami (okupant konsekwentnie podkreślał także jej wymiar antyżydowski[22]) traktuje instrumentalnie, w podobnych układach widząc szansę realizacji własnych interesów. Ich postrzeganie NSZ, co w drugiej połowie 1944 r. stało się jednoznaczne z postrzeganiem samej Brygady, chyba najtrafniej oddaje krótka charakterystyka formacji zawarta w załączniku do dziennego meldunku o aktywności „band” z 15 listopada, sporządzona przez pion rozpoznawczo-wywiadowczy stacjonującej na Kielecczyźnie niemieckiej 4 Armii Pancernej. Stwierdzano w niej: „Narodowe Siły Zbrojne. Polscy faszyści, antykomunistyczni i antysemiccy. Nie przystąpili do AK mimo instrukcji rządu londyńskiego. Według przechwyconych dokumentów [niem. Beutepapieren] nastawieni wrogo do Niemiec. Ze względu na własne cele okresowo w niezobowiązujących porozumieniach z służbami niemieckimi” (AAN, 2/1335/0/23/187, k. 19; sam meldunek jednak się nie zachował).

Niewykluczone, że opinia ta została sformułowana krótko po konferencji grupy oficerów 4 Armii Pancernej z dowodzącym Brygadą Świętokrzyską kpt. „Bohunem”, do której – według powojennej już relacji oficerów 2 Dywizji Piechoty AK (List… 1951, s. 155) – dojść miało w okolicach Niekłania. Scenariusz taki uwiarygodniałby fakt, że w tym samym czasie, między 12 a 22 listopada, nastąpiły trzy budzące podejrzenia o pozorowany charakter akcje (pod Krępą, Hutą Drewnianą i we Włoszczowie; zob. przypis 14), w wyniku których – bez strat po obu stronach; żadne z wystąpień nie zostało też odnotowane przez Niemców – na stanie Brygady znalazły się: samochód ciężarowy z zaopatrzeniem, haubica z dużym zapasem pocisków, istotnie zwiększająca siłę ognia zgrupowania NSZ, wreszcie znaczna liczba koców, mundurów i butów, niezbędnych w nadchodzącym okresie zimowym. Intrygująco w tym kontekście brzmi fragment zachowanego meldunku dziennego tejże 4 Armii Pancernej z 29 listopada 1944 r., w którym podano: „Wspomniana w poprzednim raporcie (przedostatni akapit) jednostka NSZ «Żbik» jest tożsama z [jednostką] płk. «Bohuna». «Żbik» jest jego przedstawicielem [lub zastępcą, niem. Stellvertreter]” (AAN, 2/1335/0/23/187, k. 64). Niestety poprzedniego raportu brak.

W przeciwieństwie do komunikatów dziennych Wehrmachtu sprawozdaniom, a zwłaszcza meldunkom niemieckim o zwalczaniu partyzantki w drugiej połowie 1944 r. dostępnym w zdigitalizowanych zasobach Bundesarchiv i Archiwum Akt Nowych, daleko jest bowiem do kompletności. Najlepiej sytuacja wygląda w przypadku raportów miesięcznych wyższego dowódcy SS i policji w GG, Wydziału Obce Armie Wschód OKH Wehrmachtu, a także Dowództwa Okręgu Wojskowego/Obszaru Tyłowego GG. Jeśli chodzi o pierwsze, dokumentacja obejmuje okres od kwietnia do listopada 1944 r. Materiały wojskowe sięgają zaś nawet grudnia. Bazę wykorzystanych dokumentów z okresu funkcjonowania Brygady Świętokrzyskiej NSZ na terytorium GG uzupełniają nieliczne, pojedyncze meldunki dzienne lub załączniki do nich (proweniencji wojskowej oraz policyjnej), raport miesięczny radomskiej Policji Bezpieczeństwa, dotyczący sytuacji na odcinku „band”, dwa analogiczne sprawozdania operującej na Kielecczyźnie 4 Armii Pancernej, wreszcie obszerne opracowanie wieloletniego szefa wspomnianego wyżej Wydziału Obce Armie Wschód OKH Wehrmachtu gen. Reinharda Gehlena na temat polskiego podziemia, powstałe między październikiem 1944 a marcem 1945 r.

Tylko ostatni z wymienionych dokumentów – z pominięciem części załączników opublikowany po polsku (Rydel, Sowa 2016) – bywa niekiedy przywoływany przez autorów związanych z nurtem apologetycznym wobec Brygady i szerzej NSZ (zob. np. Kozłowski 2006; Żebrowski 2011; Wołek 2020). Właściwie zaś – jego fragment, w którym autor, przyszły szef wywiadu RFN, przedstawiał NSZ jako formację o najwyższym poziomie ideowości, wzorowo zorganizowaną i zakonspirowaną, a z tego względu bardzo słabo rozpoznaną przez Niemców[23]. Zwracał ponadto uwagę na antyniemiecki charakter zasadniczych postulatów programowych polskiego obozu narodowego. Istotnie Niemcy doceniali poziom organizacyjny i ideowość środowiska NSZ – podobne oceny formułowało wcześniej niejednokrotnie w swych raportach Gestapo (Borodziej, s. 134). Jednak ujęte w rzeczonym opracowaniu informacje na ich temat były obszerniejsze. Już dwie strony dalej, uprzednio podkreślając wrogi co do zasady stosunek skrajnie prawicowej formacji do niemieckiej policji, Gehlen stwierdzał: „Z drugiej strony [NSZ] dąży do dobrych relacji z Wehrmachtem, co potwierdziło wiele doniesień. Niejednokrotnie dochodziło do lokalnych porozumień o wspólnym zwalczaniu grup sowieckich lub polskich o orientacji prosowieckiej. Nie doszło jednak do zasadniczej współpracy. Ośrodek ten «zło niemieckie» postrzega jako mniej groźne niż «zło sowieckie» i z tego właśnie powodu gotowy był niekiedy lojalnie współpracować z Wehrmachtem. Pomimo wspomnianej wyżej wrogości doszło również do porozumień z niemieckimi siłami policyjnymi, przy czym we współpracy z Policją Bezpieczeństwa dochodziło nawet do walk między jednostkami NSZ a polskimi oddziałami prosowieckimi” (BArch, RH 2/2328, k. 45–46).

W dalszej części opracowania jeszcze kilkakrotnie poruszono wątek NSZ, zwracając uwagę m.in. na niedobór sprawdzonych wiadomości o formacji (Niemcy – być może w sposób zamierzony wprowadzeni w błąd – jesienią 1944 r. sądzili, że dysponuje ona siłami większymi niż znane im jednostki partyzanckie na Kielecczyźnie), na niezależność jej oddziałów względem AK i ich bezwzględną walkę z komunistami, wreszcie – ponownie – na przychylny stosunek do Wehrmachtu i nieprzejednany do policji. Odnośnie do sił NSZ operujących w dystrykcie radomskim – tu określanych mianem brygady „Bukownik”/204 pułku NSZ i grupy „Żbik” (oddział „Żbika” był częścią wspomnianego 204 pułku NSZ; Niemcy używali jednak tego kryptonimu w odniesieniu do drugiego z członów brygady – 202 pułku NSZ, zob. AAN, 2/1335/0/23/187, k. 166–167) – szef Wydziału Obce Armie Wschód OKH raportował: „Domniemana gotowość kręgów dowódczych NSZ do współpracy znalazła pewne potwierdzenie w postawie kilku oddziałów NSZ. Na przykład operująca w rejonie Kielce–Radom grupa «Żbik» z jednej strony prowadziła bezwzględną walkę przeciw oddziałom agentów sowieckich, a często również jednostkom AL, podczas gdy z drugiej strony unikała starć z Wehrmachtem. Wybuchające omyłkowo potyczki z oddziałami Wehrmachtu po rozpoznaniu niemieckiego przeciwnika były przez grupę «Żbik» natychmiast przerywane; dążono do zachowania postawy braterstwa broni [niem. waffenbrüderliches Verhalten], niekiedy nawet pozdrawiano się nawzajem” (tamże, k. 95).

Zbieżna z powyższymi, zawartymi w sztabowym opracowaniu, wnioskami była wzmianka w również sporządzonym przez wydział Gehlena, tyle że powstałym już na bieżąco, raporcie miesięcznym za listopad z 5 grudnia 1944 r. W części omawiającej sytuację w Generalnym Gubernatorstwie, skoncentrowanej na kryzysie i perturbacjach w AK po klęsce powstania warszawskiego, znalazła się krótka adnotacja: „NSZ (skrajnie-prawicowa organizacja o charakterze zbrojnym), jej część podjęła walkę z bandami sowieckimi, desantami spadochronowymi i Żydami, poszukuje tutaj współpracy ze służbami niemieckimi” (BArch, RH 2/2130, k. 80). Była to konstatacja wynikająca z treści załączników do meldunków dziennych Wydziału Obce Armie Wschód OKH, poświęconych ważniejszym przejawom aktywności „band” na zapleczu frontu wschodniego. Między sierpniem 1944 a styczniem 1945 r. o zgrupowaniu partyzanckim NSZ w dystrykcie radomskim wspomniano w nich kilkanaście razy. Za każdym, nie licząc trzech wzmianek ograniczających się do wskazania lokalizacji – w kontekście aktywności antykomunistycznej. Na przykład 12 listopada 1944 r., gdy Brygada operowała w powiecie radomszczańskim, meldowano: „Generalne Gubernatorstwo. W rejonie Jasło–Nowy Sącz liczne napady i zasadzki. Na południowy zachód od Krakowa zatrzymano dużą liczbę osób podejrzanych o przynależność do band. W okolicy Końskich przy kontynuowaniu własnych działań natrafiono jedynie na grupy odpryskowe. W rejonie Radomska narodowo-polska skrajnie prawicowa banda NSZ ściga prosowiecką bandę AL liczącą 200 osób” (BArch, RH 2/1949, k. 72).

Wymowa powyższych dokumentów tłumaczy zaskakująco nikłą, zwłaszcza jak na niebagatelną liczebność i siłę, obecność jednostki w miesięcznych sprawozdaniach Wehrmachtu poświęconych zwalczaniu „band”, zarówno w raportach wytworzonych przez sztab stacjonującej na Kielecczyźnie 4 Armii Pancernej, jak i przez Dowództwo Okręgu Wojskowego, a następnie Obszaru Tyłowego GG. Tłumaczy także specyficzny kontekst, w jakim sporadycznie pojawiała się w nich jednostka NSZ.

W sprawozdaniach miesięcznych 4 Armii – w wykorzystanej bazie dostępne są raporty okresowe o zwalczaniu „band” we wrześniu i listopadzie 1944 r., brak analogicznych dokumentów z sierpnia, października oraz grudnia – Brygadzie Świętokrzyskiej (tu nazywanej wymiennie Bandą „Kmicica”, od pseudonimu p.o. komendanta głównego NSZ-ZJ mjr. Stanisława Nakoniecznikowa-Klukowskiego; lub Brygadą „Bohuna”, od pseudonimu właściwego dowódcy jednostki kpt. Antoniego Szackiego) poświęcono łącznie zaledwie cztery zdania. Znamienne, że żadna z tych wzmianek nie dotyczyła ewentualnego zagrożenia ze strony największej jednostki oenerowskiego odłamu NSZ. W sprawozdaniu za wrzesień poza odnotowaniem dyslokacji zwrócono jedynie uwagę na ograniczenia rozwojowe struktur NSZ, ze względu na niepopularność wśród chłopów i robotników, u której źródeł leżeć miały elitaryzm i „orientacja faszystowska” kręgów dowódczych formacji. Dodawano też: „Do tego dołączają się ich radykalne metody walki, które miały swój wyraz w rozbiciu bandy AL «Tadka Białego» przy zupełnym niemal wyniszczeniu grupy komunistycznej” (Gmitruk, Matusak, s. 1079; chodzi o wspominaną wcześniej akcję pod Rząbcem). Druga wzmianka o Brygadzie Świętokrzyskiej w zachowanych sprawozdaniach miesięcznych pionu rozpoznawczo-wywiadowczego niemieckiej 4 Armii Pancernej znalazła się w analogicznym raporcie za listopad, opatrzonym datą 3 grudnia 1944 r. Po zajmującym ponad trzy strony maszynopisu przedstawieniu sytuacji i przewidywań dotyczących funkcjonowania AK i AL odnotowano: „Brygada NSZ «Bohuna» pod koniec okresu sprawozdawczego przeniosła się z rejonu na północny wschód od Radomska do rejonu na północ od Włoszczowy w celu zwalczania tam band komunistycznych” (AAN, 2/1335/0/23/187, k. 72). W analogicznych, dotyczących zagrożenia partyzanckiego, sprawozdaniach miesięcznych Dowództwa Okręgu Wojskowego, a następnie Obszaru Tyłowego GG – dysponujemy tu dla odmiany kompletem raportów dla okresu sierpień–grudzień 1944 r. (BArch, RH 53-23/66) – obecność Brygady nie była odnotowywana w ogóle.

Niemcy mieli jednocześnie świadomość liczebności jednostki NSZ, z czasem coraz wyraźniej przewyższającej inne, zmuszone do stałego rozpraszania sił oddziały partyzanckie operujące na Kielecczyźnie. Świadczą o tym zachowane mapy sytuacyjne (AAN, 2/1335/0/23/187, k. 166–167), stanowiące załączniki do przywołanego wyżej sprawozdania 4 Armii Pancernej za listopad, a także analogicznego, brakującego raportu za grudzień 1944 r. Wynika z nich, że u schyłku roku liczebność Brygady NSZ, tylko w marginalnym stopniu uwzględnianej w wojskowych raportach, analitycy Wehrmachtu oceniali na około 1200 ludzi. W tym samym czasie siły największego na Kielecczyźnie oddziału AK szacowali na około 300 partyzantów. W rzeczywistości Brygada nie przekraczała wówczas tysiąca osób, ale wspomniany oddział AK, dowodzony przez kpt. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta” – bo o jego batalion chodziło – od miesiąca nawet nie istniał. Został rozformowany, wobec niemożności utrzymania się – jako nie 300-, a zaledwie 100-osobowy! – w terenie gęsto nasyconym jednostkami niemieckimi (Borzobohaty, s. 375). W przeciwieństwie do Brygady Świętokrzyskiej, tak jak pozostałe ugrupowania partyzanckie AK, a także AL, był przez Niemców tropiony i konsekwentnie zwalczany. Charakterystyczne, że opracowana pod koniec listopada w sztabie 4 Armii Pancernej instrukcja dotycząca przesłuchiwania schwytanych „bandytów” nie przewidywała ich przynależności do NSZ, choć jednocześnie zalecała badać pojmanych akowców i aelowców m.in. na okoliczność relacji z tą formacją (AAN, 2/1335/0/23/187, k. 45).

Podobny wydźwięk miały sprawozdania policyjne z drugiej połowy 1944 r. Pierwsze ślady koncentracji oddziałów oenerowskiego odłamu NSZ na Kielecczyźnie znalazły się w raporcie wyższego dowódcy SS i policji w GG za sierpień. Niemcy trafnie określali obszary operowania oddziałów, dysponując – częściowo odnosili się tu do pierwszego etapu koncentracji, zanim jeszcze sformowano Brygadę – błędnymi danymi dotyczącymi obsady ich dowództwa i przesadzonymi co do liczebności: „Większa grupa NSZ, ponoć 2000 do 3000 ludzi, tzw. 204 Pułk Piechoty NSZ, dowodzona przez polskiego pułkownika «Kmicica», znajduje się między Chmielnikiem, Rakowem i Szydłowem. I batalionem dowodzi mjr «Kazimierz», II batalionem mjr «Ząb», III batalionem «Sośkiewicz» lub «Lipiński». Grupa ta jest antykomunistyczna i neutralna wobec Niemców. Przeciwko komunistom występuje również inna grupa NSZ, pod dowództwem «Niedzieli», rzekomo o sile od 700 do 1000 ludzi. W sierpniu stoczyli kilka potyczek z bandami komunistycznymi, np. 18 VIII pod Radkowem, gdzie zaatakowali 60-osobową bandę AL «Garbatego» i zdobyli dużo broni [informacja błędna, w rzeczywistości omyłkowo zaatakowano tam, wzięty za aelowski, oddział Batalionów Chłopskich – B.W.]. Banda «Niedzieli» okresowo operowała w okolicach Samsonowa w celu zniszczenia działającej tam sowieckiej grupy terrorystycznej «Wiktora»” (BArch, R 70/76, k. 83). W innej części tego samego sprawozdania z 10 września 1944 r. zwracano uwagę na antyniemieckie wystąpienie „bandy” NSZ pod dowództwem „Stefana” – chodziło o wspominane w poprzedniej części tekstu starcie pod Radoszycami – mylnie nie utożsamiając jednak rzeczonej „bandy” z Brygadą[24]. Najprawdopodobniej Niemcy nie mieli świadomości, że jej oddziały stały również za akcjami przeprowadzonymi w ostatniej dekadzie sierpnia w Żelisławicach i pod Kluczewskiem.

W sprawozdaniu wyższego dowódcy SS i policji w GG za wrzesień 1944 r. informacje na temat zgrupowania sformowanego przez oenerowski odłam NSZ były już precyzyjniejsze – nadal wprawdzie myląc częściowo obsadę personalną, właściwie wskazywano dowódcę i podstawowe elementy składowe jednostki, a także stan liczbowy, oceniany na 1200 osób. Dokładnie wytyczano też obszary stacjonowania. „NSZ skoncentrowały swoje siły w dystrykcie radomskim w ramach brygady pod dowództwem płk. «Bohuna», która bazuje pod Lasochowem. Brygada ta składa się z dwóch pułków 202 i 204, z których pierwszy, tworzony przez 2 szwadrony po 3 kompanie, prowadzony był dotychczas przez «Niedzielę». Drugim pułkiem dowodzi pułkownik «Kmicic». Oba bataliony po 3 kompanie podlegają majorowi «Zębowi» i kapitanowi «Lubiczowi». Pułki te operują obecnie w rejonie na zachód i na południe od Włoszczowy, gdzie zamierzają podobno zniszczyć bandę AL «Garbatego»” (BArch, R 70/76, k. 99). Dalej odnotowano ostatnie dokonania i zdobycze jednostki NSZ podczas zwalczania oddziałów komunistycznych: „W minionym miesiącu w lasach na wschód od Rzembca [Rząbca], 202 pułk [NSZ] całkowicie zniszczył 250-osobową bandę AL «Tadka Białego». Większość z 230 jeńców została zlikwidowana. Przy okazji zdobyto 2 granatniki, 2 karabiny maszynowe, 50 pistoletów maszynowych i radio. W tym samym czasie została rozgromiona licząca około 100 osób sowiecka banda rosyjskiego kapitana «Iwanowicza»” (tamże; w akcji brały udział oba pułki, a łącznie straty AL i oddziału sowieckiego, o czym była już mowa, wyniosły w rzeczywistości około 100 ludzi). W raporcie zawarto ponadto nieprawdziwą informację, jakoby oddziały Brygady rozbiły też „bandę AK” kierowaną przez „Wiarę”, zabijając przy tym samego dowódcę. Zapewne było to echo, odnotowanej już w raporcie za sierpień, pierwszej akcji bojowej Brygady, w której omyłkowo zaatakowano wzięty za grupę AL oddział BCh, dowodzony właśnie przez Bolesława Kozłowskiego „Wiarę”. Bechowcy stracili dwóch ludzi, ale „Wiara” przeżył, a oddział nie został rozbity (Hillebrandt, s. 139–140).

Ostatni ślad Brygady Świętokrzyskiej NSZ w sprawozdaniach obergruppenführera SS Wilhelma Koppego znalazł się w opracowaniu dotyczącym sytuacji na odcinku „band” w październiku 1944 r. Treścią i stylistyką przypominał już mocno lakoniczne doniesienia Wehrmachtu. Po obszernym przedstawieniu problematyki związanej z wystąpieniami AK i AL odnotowano jedynie: „Brygada NSZ pod dowództwem «Bohuna» przeszła w rejon na południowy wschód od Radomska, gdzie zwalcza bandy komunistyczne” (BArch, R 70-POLEN/76, k. 99). W analogicznym sprawozdaniu o przeciwdziałaniu „bandom” za listopad 1944 r., kiedy to Brygada stała się największą jednostką partyzancką w całym dystrykcie (sic!), nie poświęcono jej już ani zdania.

Zbliżone wymową do ostatniej wzmianki w raportach wyższego dowódcy SS i policji były wreszcie doniesienia dotyczące jednostki NSZ zawarte w najpóźniejszym z wykorzystanych dokumentów policyjnych – opatrzonym datą 23 grudnia 1944 r. sprawozdaniu miesięcznym radomskiej, choć urzędującej już w Częstochowie, Policji Bezpieczeństwa, dotyczącym ruchu partyzanckiego. W części zasadniczej raportu podkreślano lokalną popularność Brygady (niem. NSZ-Brigade „Swiento-Krzyz”) – źródła polskie niezależne od oenerowskiego odłamu NSZ konstatacji tej bynajmniej nie potwierdzają (por. Ropelewski 1987, s. 184; Brzoza 2004, s. 227; Wyrwa 2014, s. 166–170) – w związku ze „zwalczaniem komunistycznych i sowieckich band, stanowiących plagę dla ludności cywilnej”. Zaznaczano też: „Dopiero teraz wiadomo, że Brygada odegrała znaczącą rolę w zatrzymaniu napadów na linii kolejowej Kielce–Skarżysko-Kamienna, których kilka miesięcy temu nieustannie dokonywała banda «Gryfa»” (BArch, R 70-POLEN/156, k. 3). Informacja ta budzi jednak wątpliwości – operujący w tym rejonie oddział ppor. Pawła Stępnia „Gryfa” wywodził się wprawdzie z lewicującej organizacji Kadra Polski Niepodległej, ale stanowił część AK, nie AL. Publikowane przekazy akowskie o jego ewentualnych zatargach z Brygadą NSZ milczą, tak samo zresztą jak o akcjach dywersji kolejowej oddziału latem 1944 r. Wiadomo jedynie, że „Gryf” miał być nakłaniany przez „Bohuna”, aby przyłączyć się ze swym oddziałem do zgrupowania NSZ, lecz odmówił (Pietraszek 2017, s. 68). Natomiast aktywną działalność na wspomnianej linii kolejowej – w sierpniu i wrześniu przeprowadzono tam 13 ataków na transporty, z czego 5 zakończyło się wykolejeniem części składu – prowadziły oddziały AL. Wkrótce ataki rzeczywiście wygasły, nie wiadomo jednak, czy Brygada odegrała w tym jakąkolwiek rolę. W przytoczonym sprawozdaniu radomskiej policji odnotowano ponadto: „Z drugiej strony banda ta [NSZ] jest obciążona kilkoma napadami rozbrojeniowymi i tym podobnymi na Niemców” (BArch, R 70-POLEN/156, k. 3).

Więcej informacji o Brygadzie zawarto w załączniku dotyczącym sytuacji w poszczególnych powiatach dystryktu. Odnośnie do powiatu radomszczańskiego, gdzie eneszetowska jednostka przebywała w poprzednich tygodniach, pacyfikując lokalne struktury podziemia komunistycznego, stwierdzano: „W silnie nasyconych bandami dużych obszarach leśnych na południowy wschód od Radomska odnotowano spadek aktywności band po wyjściu Brygady NSZ. Działające tu oddziały III Brygady [AL im. Józefa] Bema poniosły duże straty ze strony NSZ, co spowodowało rozbicie ich na bardzo drobne jednostki. Kilka operacji przeprowadzonych przez siły policyjne nie osiągnęło wroga, ale pozbawiło bandy swobody poruszania się”. Odnośnie do sytuacji w powiecie kieleckim, gdzie Brygada stacjonowała przejściowo, pisano: „W północno zachodniej części powiatu, głównie w okolicach Łopuszna i Oblęgorka, tymczasowo kwaterowała Brygada Świętokrzyska NSZ pod dowództwem płk. «Bohuna», która następnie przeszła do powiatu jędrzejowskiego, by tam zwalczać komunistyczne bandy. Zestawienie osiągniętych sukcesów nie jest w tym przypadku dostępne”. Z kolei w części załącznika dotyczącej powiatu jędrzejowskiego Niemcy zwracali uwagę na problemy związane z operowaniem tak dużej jednostki: „Wzrosła liczba napadów zaopatrzeniowych, zwłaszcza w czasie obecności Brygady NSZ w sile około 1000 ludzi, która po początkowym pobycie w rejonie na północny wschód od Ewelinowa przeniosła się w rejon na południe od Włoszczowy, a stamtąd przed kilkoma dniami do powiatu miechowskiego w dystrykcie krakowskim” (tamże, k. 6–8).

W kontekście wspomnianej tu aktywności zgrupowania NSZ w Radomszczańskiem uderzają konkluzje innego – nie ma w nim wzmianki o samej Brygadzie – miesięcznego sprawozdania DOT GG Wehrmachtu z 2 grudnia 1944 r. Jako kluczowe osiągnięcie minionego miesiąca oprócz rozbicia przez oddziały wojska i policji 3 oraz 25 pułków piechoty AK, operujących w powiatach koneckim i tomaszowskim, przedstawiono w nim osłabienie i rozproszenie licznych „band” działających w okolicach Radomska: „Zmniejszenie liczby zamachów – konkludowano – na linii kolejowej Częstochowa–Radomsko–Piotrków Tryb[unalski] (9 wobec 23 w poprzednim miesiącu) należy przypisać przeprowadzonym na tym obszarze operacjom pacyfikacyjnym” (BArch, RH 53-23/66, k. 228). Z kolei w odniesieniu do wspomnianych napadów zaopatrzeniowych Brygady w powiecie jędrzejowskim – raport tego nie precyzował, ale weryfikacja w przekazach eneszetowskich każe wnioskować, że dotyczyły one głównie ludności cywilnej. Jedyną akcją tego typu o charakterze antyniemieckim, odnotowaną w tym okresie w relacjach z kręgu Brygady, było bowiem obrabowanie 22 listopada wojskowego składu odzieżowego we Włoszczowie. Wydarzenie to nie znajduje jednak potwierdzenia w meldunkach samego Wehrmachtu. Wiadomo natomiast o rekwizycjach przeprowadzanych w tym czasie przez pododdziały Brygady we wsiach uznanych za komunizujące (Chodakiewicz, s. 183). Tydzień po sporządzeniu przywołanego wyżej grudniowego sprawozdania Sipo wspominany już dowódca Okręgu AK Radom-Kielce płk Jan Zientarski „Ein” ponownie depeszował do Londynu: „Działalność NSZ bez zmian. Wyraźna współpraca z Niemcami i plaga społeczeństwa na skutek stosowania rekwizycji. W dniu 22 XI w czasie przemarszu NSZ przez m[iejscowość] Oleszno, Niemcy ściągnęli posterunki. Rannych NSZ Niemcy proponują odstawić do szpitali niemieckich. Notowane są kontakty w Gestapo” (Armia Krajowa w dokumentach… 1991, s. 221)[25].

Przytoczone wyżej dokumenty Wehrmachtu i Sicherheitspolizei zawierające ślady funkcjonowania Brygady Świętokrzyskiej NSZ nie naświetlają okoliczności rzeczonych kontaktów ze stroną niemiecką. Wskazują jednak, że zgodnie z doniesieniami wojskowych i politycznych struktur Polskiego Państwa Podziemnego te utrzymywane były już w okresie operowania jednostki na Kielecczyźnie, zanim w połowie stycznia 1945 r., w jawnym porozumieniu z Niemcami, Brygada przekroczyła Pilicę i podjęła marsz na zachód. Wprost, choć bardzo ogólnie, odwołują się do tego trzy przywołane dokumenty: opracowanie gen. Reinharda Gehlena na temat polskiego podziemia, raport Wydziału Obce Armie Wschód OKH Wehrmachtu za listopad 1944 r. oraz załącznik do meldunku pionu rozpoznawczo-wywiadowczego 4 Armii Pancernej. Pośrednio – także pozostałe materiały, z których wynika, że zwłaszcza od września 1944 r., a więc momentu gdy Brygada zaprzestała zaczepnych wystąpień przeciw siłom okupacyjnym, zarówno Wehrmacht, jak i Policja Bezpieczeństwa dysponowały wiedzą o kolejnych lokalizacjach eneszetowskiej jednostki, jej celach, a niekiedy też osiągnięciach – choć bywały to informacje nieścisłe – w zakresie eliminacji struktur komunistycznych. W meldunkach i sprawozdaniach niemieckich poświęconych zwalczaniu ruchu partyzanckiego na Kielecczyźnie Brygada Świętokrzyska NSZ, jeśli w ogóle się pojawiała, nie była bowiem traktowana jako zgrupowanie wrogie. Niemcy zdawali sobie wprawdzie sprawę z antyniemieckiego profilu ideowego jej zaplecza, jednak co do zasady postrzegali Brygadę w kategoriach jednostki życzliwie neutralnej, realizującej pożądane z ich punktu widzenia cele.

Samo wejście w motywowane antykomunistycznie kontakty z Niemcami nie było w warunkach schyłkowych miesięcy okupacji wyjątkiem. Ci szukali wówczas podobnych układów, licząc na pomoc polskiego podziemia niepodległościowego w zwalczaniu sił prosowieckich, destabilizujących bezpośrednie zaplecze frontu, zwłaszcza za sprawą atakowania linii komunikacyjnych. W kilku przypadkach nawiązali w tym celu rozmowy z lokalnymi strukturami AK (Golik 2022, s. 292–293). Różnica w stosunku do casusu Brygady Świętokrzyskiej i jej politycznego zaplecza polegała na tym, że akowscy zwierzchnicy zarówno szczebla okręgowego, jak i centralnego konsekwentnie odrzucali możliwość otwartego zwalczania oddziałów AL oraz sowieckich grup dywersyjnych[26]. W przypadku jednostki NSZ tego typu działalność, stanowiąca dla odmiany realizację radykalnie antykomunistycznej linii politycznej ośrodka oenerowskiego, stała się podstawowym motywem funkcjonowania. Zjawisko rodziło tym większe komplikacje, że równolegle, w chaosie panującym po klęsce powstania, zaplecze polityczne Brygady podjęło próbę zastąpienia dotychczasowych władz Polski Podziemnej [zob. tekst ONR GRA VA BANQUE. ZAPOMNIANY EPIZOD SCHYŁKU OKUPACJI.] Latem 1944 r., krótko po koncentracji na Kielecczyźnie własnych oddziałów, oenerowcy powołali bowiem w Częstochowie Radę Narodową Polską (RNP) – w pełni kontrolowany przez siebie organ polityczny, pretendujący do zajęcia miejsca Rady Jedności Narodowej, złożonej z przedstawicieli czołowych sił politycznych państwa podziemnego i urzędującej w ogarniętej powstaniem Warszawie. Dla uwiarygodnienia akcji w oczach społeczeństwa o powołaniu RNP poinformowano na łamach sfabrykowanego na tę okoliczność wydania pisma „Rzeczpospolita Polska”, imitującego oficjalny organ prasowy Delegatury Rządu na Kraj. Inicjatywa została jednak zignorowana przez lokalną konspirację różnych nurtów, a wkrótce oficjalnie potępiona przez Delegaturę, nie wywołując ostatecznie poważniejszych konsekwencji (Wójcik 2018).

Niemniej ewentualne powodzenie podobnej akcji, przy jednoczesnej intensyfikacji antykomunistycznej akcji zbrojnej, realną czyniło perspektywę skompromitowania wobec zachodnich sprzymierzeńców całej orientacji niepodległościowej, a w skrajnie niekorzystnym wariancie – podważenia, u samego schyłku wojny, pozycji Polski w ramach wielkiej koalicji. Tym samym zaś groziło przerodzeniem się podziemnych napięć w regularny już konflikt wewnętrzny. W obliczu powszechności antyniemieckich nastrojów było bowiem jasne, że ewentualne przejście przez konspiracyjne władze na pozycję radykalnego antykomunizmu, dopuszczającego choćby doraźne i instrumentalne zbliżenie z Niemcami, musiałoby się wiązać z rozłamem w ruchu niepodległościowym i wepchnięciem poważnej jego części w orbitę ośrodka komunistycznego, który – dotąd pozostając jawnie uzurpatorskim – w nowej sytuacji paradoksalnie urósłby do miana realnej reprezentacji poważnej części polskiego społeczeństwa.

Brygada na Kielecczyźnie. Próba bilansu

W tym miejscu warto wreszcie postawić pytanie o rzeczywiste konsekwencje aktywności Brygady Świętokrzyskiej NSZ na terenie Generalnego Gubernatorstwa.

Choć była jedną z największych i lepiej uzbrojonych, a od schyłku października wręcz największą jednostką partyzancką Kielecczyzny, jej wysiłek antyniemiecki był marginalny. W stosunku do ogółu strat odnotowanych przez Wehrmacht (obejmujących także siły SS, policji, straży granicznej i żandarmerii), poniesionych między sierpniem 1944 a styczniem 1945 r. na obszarze objętym nadzorem DOW/DOT GG, straty zadane przez Brygadę Świętokrzyską NSZ stanowiły nie więcej niż 1%. Łącznie w pięciu schyłkowych miesiącach okupacji, według zestawień niemieckich, poległo lub zaginęło tam bowiem około 1200 żołnierzy (60%), funkcjonariuszy policji i innych sił mundurowych (30%), a także różnego rodzaju urzędników/pracowników (10%) w służbie Rzeszy. Kolejnych z górą 700 zostało rannych (Gmitruk, Matusak, s. 1251). O skali rozbieżności między rzeczywistym a kreowanym obrazem działań Brygady świadczy fakt, że gdyby poważnie traktować ten drugi, eneszetowska jednostka odpowiadałaby nie za maksymalnie 1%, ale ponad 10% wszystkich strat zadanych Niemcom przez oddziały partyzanckie i dywersyjne działające na obszarze tyłowym frontu, w tym za blisko 20% poległych lub zaginionych żołnierzy i funkcjonariuszy sił okupacyjnych.

Poważne wątpliwości budzi też teza o ochronie przed niemieckimi represjami, jaką wsiom Kielecczyzny miała zapewniać sama obecność Brygady. Zestawienia dokonanych przez Niemców pacyfikacji nie wskazują bowiem, by antykomunistyczne zaangażowanie jednostki NSZ wpłynęło na złagodzenie okupacyjnego terroru w zasięgu jej operowania. Otóż od połowy sierpnia 1944 do połowy stycznia 1945 r. w rejonie tym – powiatach: jędrzejowskim, radomszczańskim, kieleckim (tylko zachodnia część), koneckim (południowa część) i miechowskim (północna część) – doszło w sumie do 15 akcji pacyfikacyjnych o różnej skali, z czego trzy zostały przeprowadzone, gdy w pobliżu przebywała jednostka NSZ. We wszystkich razem zginęło ponad 250 osób (Fajkowski, Religa 1981, s. 154–155; Domański, Jankowski 2013, s. 9). Dla porównania, w zajmujących łącznie podobną, a nawet nieco większą powierzchnię i nie mniej nasyconych oddziałami partyzanckimi AK, BCh oraz AL północnych powiatach dystryktu radomskiego – starachowickim, radomskim, tomaszowskim i piotrkowskim – w tym samym czasie Niemcy przeprowadzili ogółem 10 takich akcji. W ich wyniku życie straciło około 120 osób. Nie oznacza to bynajmniej, że obecność Brygady wpływała na Niemców prowokująco, gdyż wsie, w których bazowała lub po prostu zjawiała się jednostka, co do zasady – odstępstwo stanowi tu jeden przypadek z początkowego okresu funkcjonowania[27] – nie były atakowane. Skala represji niemieckich w strefie operowania zgrupowania NSZ nie była jednak niższa od okupacyjnej normy.

Niewspółmiernie większe straty niż Niemcom, szacowane na około 270 zabitych, Brygada zadała stronie komunistyczno-sowieckiej. Niewątpliwie były one dla przeciwnika dotkliwe w wymiarze lokalnym, na terenie obejmującym kilka powiatów. Choć tymczasowo paraliżowały jego aktywność w danej okolicy, nie osłabiały jednak zasadniczego potencjału ośrodka prosowieckiego. Tym bardziej że w wyniku działań Brygady ginęli głównie szeregowi członkowie AL i PPR – tu pojawia się pytanie: ilu z nich było świadomymi „agentami komuny”, a ilu zradykalizowanymi biedą chłopami, którzy trafili do oddziałów komunistycznych – ale nie choćby miejscowi liderzy ich struktur. Już pierwsze miesiące instalowania narzuconej władzy na obszarach, na których uprzednio przez niemal pół roku operowała jednostka, wykazały, że prowadzona przez nią tzw. zbrojna dekomunizacja ani nie osłabiła trwale okolicznych struktur prosowieckich, ani nie przyczyniła się do wzmożenia w tym rejonie antykomunistycznego oporu (Atlas polskiego podziemia… 2020, s. 280–281, 394–395, 312–313). Dała natomiast komunistom niebagatelny, o potencjale znacznie szerszym od lokalnego, oręż propagandowy, w kolejnych latach wykorzystywany do oczerniania i podważania wojennego wysiłku nie tylko dziesiątek tysięcy eneszetowców, lecz także całego podziemia niepodległościowego. Zapewne nie wpłynęła też dodatnio na położenie tych wszystkich jego żołnierzy i działaczy – a stanowili oni zdecydowaną większość – którzy nie opuścili Polski z chwilą wkraczania Sowietów[28]. Zarazem modus operandi przyjęty przez dowództwo największej jednostki partyzanckiej oenerowskiego odłamu NSZ okazał się niewątpliwie pragmatyczny i korzystny w odniesieniu do własnych szeregów – Brygada przez cały czas operowania na Kielecczyźnie, zasadniczo tolerowana przez okupanta i dzięki temu stale dysponująca przewagą liczebną nad komunistami, ponosiła bardzo niskie straty, a ewakuacja na zachód w porozumieniu z Niemcami uchroniła znaczną część jej szeregów przed powojennymi represjami[29].

Niewątpliwą korzyść z antykomunistycznej akcji Brygady Świętokrzyskiej NSZ na Kielecczyźnie – choć motywowanej podmiotowo, wynikającej z odmiennego od władz RP na uchodźstwie i ich krajowego przedstawicielstwa rozumienia polskiej racji stanu – czerpała jednocześnie strona niemiecka. Ta bowiem jesienią 1944 r. znalazła się w poważnym kryzysie, o którego wymiarze świadczy październikowe zarządzenie generalnego gubernatora Hansa Franka, powołujące do służby w formacjach policyjnych lub lokalnych strażach wszystkich niewłączonych dotąd w struktury okupacyjne reichs- i volksdeutschów w wieku od 16 do 60 lat (Wieczorek 1984, s. 271). Z uwagi na dużo słabszą w porównaniu ze zgrupowaniem NSZ orientację w terenie i stosunkach panujących w polskim podziemiu, mimo angażowania coraz większych środków, służby niemieckie nie były w stanie równie efektywnie zwalczać struktur komunistycznych, destabilizujących przyfrontowe zaplecze. Działalność Brygady, obliczona właściwie na przedłużanie okupacyjnego status quo, co miało umożliwić wyeliminowanie jak największej liczby komunistów, zanim wkroczą Sowieci, była w tym aspekcie wsparciem wymiernym, realnie odciążającym siły niemieckie. Te z kolei, co w kontekście powodowanych antykomunizmem kontaktów niemiecko-polskich w schyłkowej fazie okupacji bywa na ogół pomijane, równolegle, poza masowymi represjami wymierzonymi w ludność cywilną, kontynuowały walkę ze strukturami podziemia, przede wszystkim niepodległościowego. Tylko w grudniu 1944 r., a więc już po demobilizacji Kieleckiego Korpusu AK, na terytorium pozostającej wciąż pod okupacją niemiecką części dystryktu radomskiego, Policja Bezpieczeństwa z pomocą Wehrmachtu i żandarmerii aresztowała ponad tysiąc konspiratorów. Spośród nich, wbrew propagandzie „wspólnego stawiania czoła zagrożeniu bolszewickiemu”, zaledwie 204 uwięzionych stanowili komuniści, natomiast aż 782 – jak wykazywało w raporcie z początku stycznia 1945 r. Gestapo – działacze różnych struktur Polskiego Państwa Podziemnego (Borodziej, s. 151). Nie wiadomo, ilu z nich udało się przeżyć.

Przypomnijmy – oficerem odpowiedzialnym za zwalczanie ruchu oporu w rzeczonym dystrykcie był inicjator koncepcji antykomunistycznego porozumienia z oenerowskim odłamem NSZ i koordynator tych kontaktów po stronie niemieckiej hauptsturmführer SS Paul Fuchs. Wkrótce, po rozpoczęciu sowieckiej ofensywy, ten sam oficer – tytułowany już kapitanem („W Marszu i Boju” 1945, nr 14) – miał się odnaleźć przy Brygadzie Świętokrzyskiej w charakterze niemieckiego opiekuna i rzecznika podczas przemarszu jednostki przez terytorium Rzeszy i okupowanej Czechosłowacji (Borodziej, s. 153; Morgan 2006, s. 250–251). To jednak wątek wykraczający poza ramy podjętych rozważań.

* * *

Heroiczna opowieść o dokonaniach Brygady Świętokrzyskiej NSZ, kreowana przez badaczy i autorów sympatyzujących z tradycją obozu narodowego, nie znajduje potwierdzenia w dokumentach Wehrmachtu i Sicherheitspolizei.

Przede wszystkim przeczą one jednemu z fundamentalnych założeń budowanego mitu – rzekomej symetrii cechującej stosunek największej jednostki oenerowskiego odłamu NSZ do okupanta niemieckiego i partyzantki prosowieckiej. Teoretycznie, w wymiarze propagandowym, była ona podtrzymywana. Praktyka wyglądała już jednak zgoła inaczej. Intensywne walki Brygady, jakie miała ona toczyć na Kielecczyźnie przeciw dwóm wrogom, w rzeczywistości w odniesieniu do Niemców okazują się kilkoma starciami, na ogół incydentalnymi i drobnymi. Z kolei w odniesieniu do komunistów – systematyczną akcją pacyfikacyjną, prowadzoną za wiedzą, przyzwoleniem i z pomocą tych pierwszych. Spektakularne liczby, szacujące straty niemieckie poniesione w wyniku działań Brygady Świętokrzyskiej NSZ na około 200 zabitych, w wytworzonych w drugiej połowie 1944 r. źródłach niemieckich znajdują pokrycie na poziomie zaledwie około 5%. W ich świetle przybliżony stosunek strat zadanych przez partyzancką jednostkę oenerowskiego odłamu NSZ obu wrogom, odpowiednio Niemcom i komunistom, nie jest choćby porównywalny, wynosi bowiem 1:27. Warto podkreślić raz jeszcze – dane z meldunków Wehrmachtu nie muszą przesądzać ostatecznej liczby strat poniesionych przez siły okupacyjne w wyniku akcji Brygady Świętokrzyskiej. Przesądzają jednak, że były one diametralnie, wielokrotnie niższe od tych przypisywanych największej eneszetowskiej jednostce, głównie na podstawie kombatanckich wspomnień, przez autorów sympatyzujących z nurtem narodowym.

Fałszywe okazują się również twierdzenia o rzekomej bierności i nieszkodliwości dla okupanta zwalczanej przez Brygadę partyzantki komunistycznej, mające podważać zarzut dotyczący korzyści czerpanych z działalności zgrupowania NSZ przez władze niemieckie. Zarówno z komunikatów dziennych Wehrmachtu, jak i comiesięcznych raportów wyższego dowódcy SS i policji wynika, że natężenie komunistycznej akcji dywersyjnej prowadzonej w drugiej połowie 1944 r. w dystrykcie radomskim było niebagatelne, a po demobilizacji większych oddziałów AK – traktowane jako problem zasadniczy. Tylko w październiku, a więc już po znacznym osłabieniu leśnych oddziałów w wyniku dużych, wojskowo-policyjnych operacji przeciwpartyzanckich, radomska komenda Sicherheitspolizei odnotowała 26 ataków na linie kolejowe, w 11 przypadkach zakończonych wykolejeniem części składu, a w jednym – wysadzeniem mostu. Biorąc pod uwagę, że oddziały AK nie prowadziły już w tym czasie analogicznych akcji (ostatnią przeprowadzono w połowie sierpnia), koncentrując się na wymykaniu i walkach topniejących oddziałów z niemieckimi obławami, stać za nimi musiały grupy AL i dywersanci sowieccy. Tertium non datur. Struktury NSZ bowiem z założenia odrzucały tego typu działalność jako odciążającą Armię Czerwoną w jej konfrontacji z Wehrmachtem, a lokalne oddziały partyzanckie Batalionów Chłopskich i podziemia socjalistycznego jesienią 1944 r. samodzielnie na Kielecczyźnie już właściwie nie występowały – część z nich podporządkowała się AK i dalej funkcjonowała w jej ramach, część dołączyła do AL. Co ciekawe, a w kontekście powyższych rozważań dość istotne, przekazy polskie nie potwierdzają, by którekolwiek z rzeczonych uderzeń na linie kolejowe sprowokowało odwetową pacyfikację w okolicznych wsiach.

Niemieckie dokumenty przeczą wreszcie tezie – nie zawsze wyrażanej wprost, częściej sugerowanej odbiorcom przez pomijanie problematycznego wątku stosunków z okupantem – jakoby wyjątkowa na tle wszystkich oddziałów partyzanckich w Kieleckiem swoboda operowania tak dużej jednostki na zapleczu frontu wynikała z nadzwyczaj sprawnego dowodzenia i umiejętnego lawirowania w terenie gęsto nasyconym wrogimi siłami. W rzeczywistości stanowiła ona bowiem rezultat doraźnych porozumień z władzami okupacyjnymi, których zasadniczym motywem było zwalczanie wspólnego wroga w postaci podziemia komunistycznego. Działalność ta, prowadzona na własną rękę, stała w sprzeczności z wytycznymi władz RP, ich krajowego przedstawicielstwa, a nawet z zasadami wyznaczonymi przez dowódcę NSZ tuż przed rozłamem w organizacji. Zachowane materiały zarówno proweniencji wojskowej, jak i policyjnej nie pozostawiają wątpliwości, że Niemcy byli informowani o rejonach operowania Brygady, jej zamiarach, a także osiągnięciach w pacyfikowaniu sił komunistycznych. Potwierdzenie w nich znajdują alarmistyczne doniesienia o kontaktach oenerowskiego odłamu NSZ z okupantem, formułowane w drugiej połowie 1944 r. przez polityczne i wojskowe struktury Polskiego Państwa Podziemnego.

Bibliografia

Materiały archiwalne

Archiwum Akt Nowych w Warszawie (AAN)

2/1335/0/8.4/139, Komendant Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Okręgu Radomskim, dokumentacja dotycząca ruchu oporu, w tym komunistycznego. Raporty, korespondencja

2/1335/0/23/187, Meldunki wywiadowcze 4 Armii Pancernej, dotyczące ruchu partyzanckiego na terenie Kielecczyzny

59/922/0/-/4, Dokumenty Narodowych Sił Zbrojnych oraz informacje o działalności NSZ, jak również PPR [Polskiej Partii Robotniczej] na terenie powiatu rzeszowskiego podczas okupacji hitlerowskiej

Bundesarchiv Berlin-Lichterfelde (BArch)

RH 2/1946–1950, Lageberichte Ost (Ostfront mit Finnland und Nordnorwegen, ab Bd 42 auch Südosten-Ostfront)

RH 2/2328, „Militärische und nachrichtendienstliche Kräfte im Gesamtrahmen der polnischen Widerstandsbewegung” – Entwurf einer Ausarbeitung der Leitstelle III Ost für Frontaufklärung

RH 53-23/44, Anlagen zum Kriegstagebuch

RH 53-23/47, Anlagen zum Kriegstagebuch

RH 53-23/65, Tagesmeldungen

RH 53-23/66, Lageberichte zur Bandenlage

R 70-POLEN/76, Der Höhere SS- und Polizeiführer Ost

R 70-POLEN/156, Bericht zur „Bandenlage” für die Zeit vom 21. Nov. – 20. Dez. 1944

R 70-POLEN/194, Nationalpolitische Partisanen (Einzelfälle)

R 70-POLEN/417, Bandenbekämpfung – Unternehmen „Waldkater” am 26. Sept. 1944

Wydawnictwa źródłowe

Armia Krajowa w dokumentach 1939–1945 (1990), t. 3, Wrocław.

Armia Krajowa w dokumentach 1939–1945 (1991), t. 5, Wrocław.

Brygada Świętokrzyska NSZ w fotografiach i dokumentach (2014), oprac. L. Żebrowski, Warszawa.

Kronika 204. Pułku Piechoty Ziemi Kieleckiej (1991), oprac. L. Żebrowski, „Zeszyty Historyczne” (Instytut Historyczny im. Romana Dmowskiego), nr 2/3.

My tu żyjemy jak w obozie warownym… Listy PPS-WRN Warszawa–Londyn 1940–1945 (1992), red. O. Zaremba-Blatonowa, L. Ciołkoszowa, W. Czapska-Jordan, Londyn.

Narodowe Siły Zbrojne. Dokumenty 1942–1944 (2014), t. 1, oprac. M.J. Chodakiewicz, W.J. Muszyński, L. Żebrowski, Warszawa.

Polskie podziemie w oczach wroga (2016), oprac. J. Rydel, A.L. Sowa, Kraków.

Rozkazy dzienne Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych 1944–1945 (2003), oprac. C. Brzoza, Kraków.

Walka zbrojna i działalność polskiego ruchu oporu w świetle dokumentów niemieckich 1939–1945 (2018), oprac. J. Gmitruk, P. Matusak, Warszawa.

Z dokumentów gestapo o NSZ (1992), oprac. R. Nazarewicz, „Opinie Krytyczne”, nr 1.

Prasa

„Agencja «Wieś»”, „Biuletyn Wewnętrzny”, „Głos Narodu”, „Na Szańcu”, „Placówka”, „Przegląd Narodowy”, „Rzeczpospolita Polska”, „Szaniec”, „W Marszu i Boju”, „Ziemia”, Żywią i Bronią”

Wspomnienia i relacje

Garwin M.H. (1958), List do redakcji, „Kultura” (Paryż), nr 5.

Kołaciński W. (2018), Między młotem a swastyką, oprac. L. Żebrowski, Warszawa.

Malewski J.T. (1992), O sobie, ludziach i zdarzeniach, Radomsko.

Mandziara M., Sągajłło W., Torliński L. (1951), List do redakcji, „Kultura” (Paryż), nr 10.

Szacki A. (1984), Byłem dowódcą Brygady Świętokrzyskiej, Londyn.

W marszu i boju. Brygada Świętokrzyska NSZ (2018), red. K. Wołek, Lublin.

Wyrwa J. (2014), Pamiętniki partyzanta. Hubalczyka, legendarnego dowódcy oddziału partyzanckiego, który wszedł w skład NSZ, a później dołączył do 25. pp AK, Warszawa–Kraków.

Opracowania

Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956 (2020), red. S. Poleszak, R. Wnuk, Warszawa–Lublin.

Bechta M., Muszyński W.J. (2017), Przeciwko Pax Sovietica. Narodowe Zjednoczenie Wojskowe i struktury polityczne ruchu narodowego wobec reżimu komunistycznego 1944–1956, Warszawa.

Borodziej W. (1985), Terror i polityka. Policja niemiecka a polski ruch oporu w GG 1939–1944, Warszawa.

Borzobohaty W. (1988), „Jodła”. Okręg Radomsko-Kielecki AK 1939–1945, Warszawa.

Brzoza C. (2015), Ludzie Brygady. Noty biograficzne oficerów i żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych, Kraków.

Chodakiewicz M.J. (1994), Narodowe Siły Zbrojne. „Ząb” przeciw dwu wrogom, Warszawa.

Detka K. (2018), Militarne i polityczne aspekty funkcjonowania Brygady Świętokrzyskiej NSZ w latach 1944–1945 i powojenne losy jej żołnierzy, Kielce.

Fajkowski J., Religa J. (1981), Zbrodnie hitlerowskie na wsi polskiej 1939–1945, Warszawa.

Gruszczyński T. (2019), Brygada Świętokrzyska NSZ, Warszawa.

Jaxa-Maderski J. (2014), Na dwa fronty. Brygada Świętokrzyska NSZ przeciwko Niemcom, Sowietom i komunistom, Warszawa.

Jedynak M. (2022), Władysław Wasilewski „Oset”, „Odrowąż”. Harcerski instruktor i partyzancki dowódca, Kielce.

Komorowski K. (2000), Polityka i walka. Konspiracja zbrojna ruchu narodowego 1939–1945, Warszawa.

Motyka G. (2014), Na białych Polaków obława. Wojska NKWD w walce z polskim podziemiem 1944–1953, Kraków.

Muszyński W.J. (2011), Duch młodych. Organizacja Polska i Obóz Narodowo-Radykalny w latach 1934–1944. Od studenckiej rewolty do konspiracji niepodległościowej, Warszawa.

Nazarewicz R. (1998), Armii Ludowej dylematy i dramaty, Warszawa.

Reising P. (2011), Opowieści generała „Bończy”, Piotrków Trybunalski.

Rudnicki R. (2020), Oddział partyzancki NSZ „Sosna”/„Las 1”. Historia prawdziwa oddziału kpt. Toma, Kraków.

Ślaski J. (1999), Polska Walcząca, t. 3, Warszawa.

Tokarska-Bakir J. (2012), Okrzyki pogromowe. Szkice z antropologii historycznej Polski lat 1939–1946, Warszawa.

Tokarska-Bakir J. (2021), Bracia miesiące. Studia z antropologii historycznej Polski 1939–1945, Warszawa.

Wójcik B. (2018), „Obraz podziemia narodowego w materiałach wewnętrznych i propagandzie AK-DSZ-WiN w latach 1945–1947”, Warszawa (niepublikowana praca magisterska).

Żaryn J. (2011), „Taniec na linie, nad przepaścią”. Organizacja Polska na wychodźstwie i jej łączność z krajem w latach 1945–1955, Warszawa.

Artykuły w czasopismach i publikacjach zbiorowych

Bębenek S. (1973), Wizja przyszłej Polski w programie grupy „Szaniec”, „Przegląd Historyczny”, nr 1.

Bojemski S. (2019), Przechytrzyć „Lisa” – gry wywiadowcze NSZ z Niemcami (1940–1944) [w:] Wywiadowcza i kontrwywiadowcza działalność podziemia narodowego przeciwko Niemcom i komunistom (1940–1945), red. W.J. Muszyński, Warszawa.

Brzoza C. (2004), Od Miechowa do Coburga: Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych w marszu na zachód, „Pamięć i Sprawiedliwość”, nr 1.

Charczuk W. (2008), Wizja państwa polskiego o ustroju narodowym w koncepcji Obozu Narodowego w latach 1939–1947, „Wschodni Rocznik Humanistyczny”, nr 5.

Domański T., Jankowski A. (2013), Kalendarium pacyfikacji, „Kuryer Kielecki”, nr 19.

Golik D. (2022), Razem przeciw bolszewikom. Niemieckie próby nawiązania współpracy z Armią Krajową w drugiej połowie 1944 roku na przykładzie Inspektoratu AK Miechów, „Prace Historyczne. Zeszyty Naukowe UJ”, nr 2.

Hillebrandt B. (1964), Brygada Świętokrzyska NSZ, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, nr 1.

Kozłowski K. (2006), W krzywym zwierciadle. Utrwalanie „czarnej legendy” Narodowych Sił Zbrojnych, „Glaukopis”, nr 4.

Libionka D. (2020), Lokalne struktury Narodowych Sił Zbrojnych wobec ukrywających się Żydów w świetle powojennych materiałów śledczych i procesowych – przypadek powiatów miechowskiego i pińczowskiego, „Zagłada Żydów. Studia i materiały”, nr 16.

Marszalec J. (2015), Partyzantka w Polsce 1939–1945. Przegląd stanu wiedzy i postulaty badawcze [w:] 25 lat niezależnych badań naukowych nad konspiracją niepodległościową 1939–1945. Ludzie, instytucje, wydarzenia, red. J. Marszalec, K. Minczykowska, Toruń.

Morgan D., Morgan T. (2006), The Anabasis of the Holy Cross Brigade Reflected in the Documents of the United States Government, „Glaukopis”, nr 5/6.

Muszyński W.J. (2008), Działania Brygady Świętokrzyskiej na Kielecczyźnie, „Niezależna Gazeta Polska”, „Dodatek specjalny IPN”.

Muszyński W.J. (2020), Podziemie narodowe a komuniści w latach 1939–1945 – zarys problematyki [w:] Polskie wizje i oceny komunizmu po 1939 r., red. R. Łatka, B. Szlachta, Kraków.

Pietraszek I. (2017), Zasadzka pod Starą Występą i ostatnie akcje przed mobilizacją do „Burzy”, „Świętokrzyskie”, nr 20.

Ropelewski A. (1985), Działalność NSZ w Jędrzejowskiem w świetle dokumentów AK, „Dzieje Najnowsze”, nr 3/4.

Siemaszko Z. (1972), Grupa „Szańca” i Narodowe Siły Zbrojne, „Zeszyty Historyczne” (Paryż), nr 21.

Węgrzyn D. (2016), „Tam i z powrotem”. Skoczkowie spadochronowi oraz grupy piesze Brygady Świętokrzyskiej i ich powrót do kraju w początkach 1945 r. [w:] Polskie Oddziały Wartownicze przy armii amerykańskiej w latach 1945–1989, red. M. Mazanek-Wilczyńska, P. Skubisz, H. Walczak, Szczecin.

Wieczorek M. (1984), Armia Ludowa 1944–1945, Warszawa.

Wnuk R. (2021), Niedokończone scalenie. Próby włączenia Narodowych Sił Zbrojnych do Sił Zbrojnych w Kraju, „Dzieje Najnowsze”, nr 1.

Zajączkowski M. (2022), Terror rewolucyjny i represje komunistyczne w Jugosławii w latach 1941–1946. Zarys problematyki, „Res Historica”, nr 53.

Publikacje internetowe (dostęp 15 marca 2023 r.)

Krajewski K. (2018), Burza wokół Brygady Świętokrzyskiej. Kolaboranci czy bohaterowie?, https://wiadomosci.wp.pl/burza-wokol-brygady-swietokrzyskiej-kolaboranci-czy-bohaterowie-6222325494228609a

Wielowieyski A. (2019), Żołnierze Brygady chwalili mi się, ilu Polaków zabili, https://wyborcza.pl/7,75968,25074214,zolnierze-brygady-swietokrzyskiej-chwalili-mi-sie-ilu-polakow.html

Wołek K. (2020), NSZ na uroczystościach wyzwolenia niemieckich obozów koncentracyjnych, https://www.nsz.com.pl/nsz-na-uroczystosciach-wyzwolenia-niemieckich-obozow-koncentracyjnych/

Wójcik B. (2018), ONR gra va-banque. Zapomniany epizod schyłku okupacji, https://ohistorie.eu/2018/09/28/626/

Wójcik B. (2022), Narodowców wojna w rodzinie, https://tygodnik.interia.pl/news-tajemnice-podziemia-narodowcow-wojna-w-rodzinie,nId,6275451

Zechenter A. (2019), Brygada Świętokrzyska NSZ ocaliła więźniarki niemieckiego obozu w Holiszowie, https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/43582,Jak-Brygada-Swietokrzyska-NSZ-ocalila-wiezniarki-niemieckiego-obozu-w-Holiszowie.html

Żebrowski L. (2019), Marsz na Zachód, https://naszdziennik.pl/mysl/211769,marsz-na-zachod.html

Żebrowski L. (2011), NSZ „był to najbardziej prężnie zorganizowany i dowodzony nielegalny związek polski”, https://3obieg.pl/nsz-byl-to-najbardziej-preznie-zorganizowany-i-dowodzony-nielegalny-zwiazek-polski/

Inne (dostęp 15 marca 2023 r.)

Droga do wolności. Marsz Brygady Świętokrzyskiej NSZ przez Śląsk, plansze edukacyjne IPN, https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/86850,Projekt-edukacyjny-Droga-do-Wolnosci-19-stycznia-1945-roku.html

Karte des Generalgouvernements – mapa administracyjna, 1943, https://polona.pl/item/karte-des-generalgouvernements-mapa-administracyjna,MTY4ODUwMTI/0/

[1] Obszar administracyjny utworzony przez niemieckie władze okupacyjne w październiku 1939 r. Początkowo składał się z czterech, a od 1941 r. – po inwazji Niemiec na ZSRR – pięciu dystryktów: krakowskiego, lubelskiego, lwowskiego, radomskiego i warszawskiego, później też galicyjskiego. Dystrykt radomski, kluczowy z perspektywy poniższych rozważań, ponieważ stanowł zasadnicze pole aktywności Brygady Świętokrzyskiej NSZ, obejmował swym zasięgiem większość terytorium przedwojennego województwa kieleckiego, a także południowo-wschodnią część województwa łódzkiego (Karte des Generalgouvernements – mapa administracyjna, 1943).

[2] W instrukcji wewnętrznej pionu zbrojnego ośrodka z wiosny 1942 r., zatytułowanej „Pouczenie dla komendantów terenowych o realizacji programu narodowego”, stwierdzano: „Polska może powstać jako państwo narodowe tylko na skutek przewrotu narodowego, tj. dzięki szybkiej i gruntownej zmianie stosunków politycznych. […] W naszych warunkach liczyć się należy z tem, że przewrót poprą niektóre grupy społeczne, jak: mieszczanie, część chłopów, ziemianie, przemysłowcy, inteligencja, księża. Przeciwstawi się przewrotowi lewica: zorganizowani ludowcy, socjaliści i inne ugrupowania, masoni, żydzi i mniejszości narodowe. Nie pozostaje nic innego w takich warunkach, jak pokonać przeciwników czy przeciwnika” (AAN, 59/922/0/-/4, k. 25).

[3] Nurt oenerowski także w obliczu Zagłady nie zrezygnował z radykalnie antysemickiej retoryki. Na przykład skierowany do ludności wiejskiej organ prasowy środowiska w styczniu 1943 r. – u szczytu niemieckiej akcji likwidacyjnej gett na ziemiach polskich – w artykule pod znamiennym tytułem Kto ma być najbogatszy? (sic!) nawoływał: „Dusza wraz z ciałem tworzy człowieka. U Żydów straszliwie i nieuleczalnie chora dusza musiała i ciało zarazić. Poprzez krew idą zatrute właściwości rasy żydowskiej z pokolenia w pokolenie. Krew to tak silna, że w mieszanych małżeństwach, nieraz w trzeciem czy w czwartem pokoleniu wyłazi z mieszańca Żyd, równie groźny, jak ten czystej krwi […]. Rasa fizyczna niewiele wyodrębnia naród żydowski, natomiast dusza żydowska robi z tego narodu grupę ludności, z którą nikt łączyć się nie może, nikt współżyć, nikt bratać. Z tych przyczyn przede wszystkiem tak uporczywie Naród Polski domaga się usunięcia z pośród siebie przeklętych przybłędów i z tych przyczyn nie może im współczuć, gdy ulegają tępieniu”. Dalej, strasząc odbiorców wizją konieczności zwrotu pożydowskich majątków, których odzyskanie już planowało jakoby „międzynarodowe żydostwo”, autor przestrzegał: „Jest [ono] jeszcze potęgą i ma możnych przyjaciół. Napewno więc zechce narzucić nam swój potworny plan. Dlatego musimy pamiętać, że niebezpieczeństwo żydowskie wciąż nam zagraża, że wcale ono nie osłabło, a raczej spotężniało, a każdy Żyd utajony na naszych ziemiach groźniejszy jest niż stu jego współplemieńców z czasów przedwojennych” („Placówka” 1943, nr 2). Równolegle – co należy podkreślić – pojedynczy członkowie środowiska, tacy jak Edward Kemnitz, Mirosław Ostromęcki czy Sławomir Modzelewski, osobiście angażowali się, narażając przy tym własne rodziny, w akcję ratowania osób pochodzenia żydowskiego.

[4] Kwestia rzeczywistej liczebności organizacji – to problem uniwersalny, dotyczący także innych struktur konspiracyjnych – budzi spory i kontrowersje. Największa liczba pojawiająca się w tym kontekście w dokumentach wewnętrznych to 72,5 tys. – na tyle określono jej stany w zestawieniu z października 1943 r. Część autorów sympatyzujących z tradycją obozu narodowego wnioskuje na tej podstawie, że do wiosny 1944 r. NSZ osiągnęły wielkość rzędu 90, a nawet 100 tys. Problem w tym, że wspomniane zestawienie miało zostać dostarczone do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, a organizacji zabiegającej w tym czasie o status równorzędnej wobec AK wyeksponowanie własnej siły i znaczenia było niewątpliwie na rękę. Pozostawało zarazem właściwie nieweryfikowalne. Krzysztof Komorowski, autor pracy Polityka i walka. Konspiracja zbrojna ruchu narodowego 1939–1945, w której podjął próbę oszacowania liczebności NSZ na podstawie stanów struktur terenowych, za realny uznał rząd 58–65 tys. zaprzysiężonych członków organizacji u progu roku 1944.

[5] Zasadność podobnych obaw wykazał w 1943 r. casus Jugosławii. Wierne uchodźczym władzom podziemie nacjonalistyczne pod dowództwem gen. Dražy Mihailovicia, m.in. wskutek wewnętrznych walk z komunistami, generujących skądinąd liczne zbrodnie obu stron (Zajączkowski 2022), utraciło poparcie Wielkiej Brytanii i zaczęło się staczać w polityczny niebyt.

[6] Najgłośniejszym echem odbiło się zamordowanie przez oddział GL „Lwy” dowodzony przez Izraela Ajzenmana „Julka” 7 osób, członków NSZ i SN (wśród nich prawdopodobnie także jednego cywila) w styczniu 1943 r. w Drzewicy nieopodal Radomia (Gontarczyk 2006, s. 185). Strona komunistyczna utrzymywała, że był to odwet za dokonane dwa tygodnie wcześniej zabójstwo lokalnych działaczy GL i PPR (Nazarewicz 1998, s. 166). Z czasem częstotliwość obopólnych brutalnych wystąpień rosła, przy czym strona komunistyczna propagandowo – deklarując dążenie do uniknięcia „walk bratobójczych” – odcinała się od nich, z kolei prasa eneszetowska otwarcie wzywała do rozprawy z komunistami. Latem 1943 r. wymierzona w nich akcja zbrojna NSZ została wyraźnie zintensyfikowana (Siemaszko 1972, s. 12–13).

[7] Podobne zarzuty wobec GL-AL często formułowała strona akowska. Charakterystycznym przykładem może być kosztująca życie co najmniej 41 mieszkańców (11 kolejnych trafiło do obozu na Majdanku) pacyfikacja wsi Karpiówka (pow. kraśnicki) w grudniu 1943 r., w odwecie za zastrzelenie przez grupę GL pod dowództwem Karola Hercenberga „Lemiszewskiego” jednego żandarma (Fajkowski, Religa 1981, s. 195–196). Akcje represyjne były jednak problemem szerszym, związanym z funkcjonowaniem oddziałów partyzanckich wszystkich formacji, z AK, BCh i NSZ włącznie. Do największej na terenie GG pacyfikacji, kosztującej życie prawdopodobnie ponad tysiąca osób (680 udało się ustalić imiennie; zob. tamże, s. 407–415), doszło na początku lutego 1944 r. również w powiecie kraśnickim, w Borowie i okolicach, gdzie przez kilka tygodni – łamiąc partyzanckie reguły – bazował oddział NSZ dowodzony przez por. Leonarda Zub-Zdanowicza „Zęba”, późniejszego szefa sztabu Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Pacyfikacja ta przez badaczy sympatyzujących z obozem narodowym bywa wiązana z aktywnością lokalnej AK lub rzekomym donosem komunistów, na co jednak brak dowodów. Zupełnie bagatelizowana w tej narracji jest za to sama, wydawałoby się zasadnicza, kwestia długotrwałego kwaterowania w Borowie oddziału NSZ (Chodakiewicz 1994, s. 124–127).

[8] Rzeczone komunikaty DOW/DOT GG Wehrmachtu z lat 1942–1945 są dostępne w polskiej wersji językowej za sprawą publikacji Walka zbrojna i wysiłek polskiego ruchu oporu w świetle dokumentów niemieckich 1939–1945 (red. Gmitruk, Matusak 2018), wydanej przez Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. Co jednak istotne, zwłaszcza w kontekście podjętych rozważań, opublikowane na podstawie mikrofilmów z waszyngtońskiego National Archive wersje komunikatów dziennych za okres sierpień 1944 – styczeń 1945 r. nieznacznie różnią się od oryginałów dostępnych w zasobach Bundesarchiv. Cechą tych drugich jest konsekwentne pomijanie przynależności organizacyjnej „band” (zaznaczana bywa czasem tylko orientacja – sowiecko-komunistyczna lub narodowa/narodowo-polska, co w niemieckiej nomenklaturze oznaczało kierunek niepodległościowy). Ustalenie, jaka organizacja wykonała daną akcję, każdorazowo wymaga zatem porównywania komunikatów z przekazami polskimi. W opublikowanych wersjach meldunków w kilkunastu przypadkach z drugiej połowy 1944 r. zasugerowane – w nawiasie kwadratowym, obok słowa „banda”; zabieg ten, mogący wskazywać na ingerencję redaktorów, nie został jednak poprzedzony żadną zapowiedzią, a komentarze redaktorskie zawarte w przypisach dolnych niejednokrotnie są sprzeczne z informacjami z nawiasów! – jest rzekome sprawstwo NSZ. Trudno powiedzieć, jaki jest tego powód, zwłaszcza że podobnych rozwiązań nie ma w ogóle w przypadku akcji AK, BCh czy AL z drugiej połowy 1944 r. Jeszcze ciekawsze, że większość zdarzeń powiązanych w ten sposób z NSZ nie znajduje żadnego potwierdzenia w źródłach samej formacji, a w odniesieniu do części z nich wiadomo, że w rzeczywistości dokonały ich właśnie oddziały AK, BCh, AL lub dywersanci sowieccy. Przykładem może być przypisane NSZ za sprawą rzeczonego nawiasu kwadratowego zabicie w zasadzce pod Pińczowem hauptsturmführera SS Theodora van Eupena, byłego komendanta obozu śmierci w Treblince, a także dwóch innych oficerów i lotnika niemieckiego (tamże, s. 1192). Paradoks pomyłki polega na tym, że akcję 11 grudnia 1944 r. przeprowadził pododdział sowieckiej grupy dywersyjnej „Awangarda”, kilka dni później zniszczony przez Brygadę Świętokrzyską NSZ pod zarzutem – tak wynika ze wspomnień dowódcy Brygady – rabunków i gwałtów dokonywanych na okolicznej ludności polskiej.

[9] Spośród 25 istotniejszych akcji lub szerzej zakrojonych działań zbrojnych AK dokonanych w tym czasie na terenie objętym kontrolą DOK/DOT GG potwierdzenie w niemieckich meldunkach znajduje 17, tj. około 70%. Co ważne, ślad – czasem mało precyzyjny – w komunikatach Wehrmachtu znajdują wszystkie największe według strony akowskiej starcia, jak sierpniowe walki pod Diablą Górą i Dziebałtowem, wrześniowe pod Radoszycami i Radkowem czy październikowe w lasach włoszczowskich. Niemcy odnotowali też szczególnie dotkliwe dla siebie zasadzki oddziałów AK pod Dąbrową Zieloną, Załężem czy Żytnem (por. BArch, RH 53-23/65; Borzobohaty 1988). Warto zaznaczyć, że mniej więcej drugie tyle walk radomsko-kieleckiej AK w ramach akcji „Burza”, a następnie „Zemsta” i „Deszcz” odbyło się na terenach przyfrontowych niepodlegających kontroli DOK/DOT GG. Potwierdzenie w meldunkach niemieckich znajduje również podobny odsetek akcji zbrojnych AL, choć Niemcy pominęli największą – według źródeł komunistycznych – stoczoną na terenie kontrolowanym przez DOK/DOT GG bitwę partyzancką tej formacji pod Ewiną. Niemniej tylko między 8 a 31 sierpnia 1944 r. w zachodniej części dystryktu radomskiego sztabowcy Wehrmachtu odnotowali aż 24 przeprowadzone przez AL akcje dywersji kolejowej, w większości zakończone wykolejeniem części składu (por. BArch, RH 53-23/65, k. 114–137; Wieczorek 1984).

[10] Znamienne, że o obu tych spektakularnych akcjach milczy również spisywana na bieżąco Kronika 204. Pułku Piechoty NSZ, a więc jednostki, która miała je przeprowadzić. W kontekście jasienieckim odnotowano wprawdzie planowaną w tym samym dniu „zasadzkę na szosie Szczekociny–Wolbrom”, ale dalej stwierdzono: „Po dojściu do wsi Jasieniec porucznik «Żbik» [Władysław Kołaciński] dowiedział się, że to nie jest szosa. Postanowił wycofać się do bazy”. W drodze powrotnej – według meldunku przytoczonego w kronice – oddział miał się zetrzeć natomiast z 11-osobową grupą niemiecko-ukraińską jadącą na dwóch furmankach. W efekcie jeden przeciwnik miał polec, a reszta – zostać rozstrzelana po poddaniu się. O zdarzeniu takim nie wspominają jednak źródła niemieckie, choć oddział „Żbika” – również według tego samego meldunku – miał przeprowadzić także nieudany pościg za trzecią furmanką. Pierwsze ślady wersji o ponad 40 poległych rzekomo pod Jasieńcem żandarmach pochodzą z wydanych po raz pierwszy na początku lat sześćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych wspomnień „Żbika” (zob. Kołaciński 2016, s. 231–232).

[11] Przyjmując, że napad na niemieckich saperów przeprowadził jednak oddział NSZ „Żbika”, należałoby uznać za wiarygodny następujący bieg wypadków, wyłaniający się ze sprzecznych skądinąd w różnych aspektach wspomnień eneszetowców: 14 grudnia Brygada wyrusza z Ewelinowa, by po czterech dobach marszu w trudnych warunkach pogodowych – panował mróz i przeszywający wiatr – 18 grudnia osiągnąć oddalony o około 60 km Węgrzynów. Tam eneszetowcy, zaalarmowani przez okoliczną ludność o „grasującej bandzie sowieckiej”, postanawiają ją zlikwidować, przy czym główną rolę w zadaniu otrzymuje kompania „Żbika” z 204 pp (Jaxa-Maderski, s. 201–202; Gruszczyński, s. 29). Tego samego dnia oddział bierze udział w szturmie na kwaterę sowiecką w oddalonym o kolejne 8 km Krzelowie, a po pokonaniu przeciwnika „Żbik” osobiście nadzoruje przesłuchania wziętych do niewoli Sowietów. Tymczasem do Brygady nadchodzą wieści z opuszczonych kilka tygodni wcześniej okolic na zachód od Włoszczowy, o tym że Niemcy prowadzą rabunkową wycinkę tamtejszych lasów. Dowódca Brygady, „Bohun”, od trzech miesięcy unikający jakichkolwiek zaczepnych starć z Niemcami, tym razem – o czym milczy we własnych wspomnieniach – postanawia jednak zareagować, a w kierunku Włoszczowy posyła właśnie kompanię „Żbika”. Tego samego 18 grudnia (sic!) – w piątej dobie marszu, bezpośrednio po boju z dywersantami sowieckimi i prowadzonym przez „Żbika” przesłuchaniu – eneszetowcy ponownie pokonują około 50 km, by po zaledwie kilku godzinach odpoczynku, bez rozpoznania, przeprowadzić udaną zasadzkę na Niemców. Po niej, w celu przeczekania obławy, oddział na cały dzień zalega na zamarzniętych mokradłach – wciąż miał się utrzymywać mróz, w okolicy panowały zamiecie śnieżne – i dopiero wieczorem 19 grudnia rusza w drogę powrotną do Brygady, do której dołącza następnego dnia. Zarysowany wyżej scenariusz jawi się jako jeszcze mniej prawdopodobny, gdy weźmiemy pod uwagę, że spośród dwóch opublikowanych relacji podwładnych „Żbika”, potwierdzających starcie (Jaxa-Maderski, s. 194–200), jedna wskazuje, jakoby oddział wyruszył do Kurzelowa nie z okolic Krzelowa, ale Giebułtowa w powiecie miechowskim, co oznaczałoby konieczność pokonania w zaledwie kilka godzin – w piątej dobie forsownego marszu i bezpośrednio po walce z Sowietami! – nie 50, lecz 70 km. Z kolei według drugiej relacji, oddział między dotarciem w okolice akcji a samą zasadzką miał dzień odpoczynku, co oznaczałoby, że „Żbik” 18 grudnia przebywał w dwóch miejscach jednocześnie. Wobec tych nieścisłości wersja o sowieckim sprawstwie odnotowanego przez Wehrmacht napadu z 19 grudnia wydaje się bardziej prawdopodobna.

[12] Niekiedy można spotkać interpretacje, jakoby u źródeł starcia pod Pogwizdowem stała próba przebicia się przez niemieckie umocnienia na Pilicy i kontynuowania marszu na zachód bez porozumienia z Niemcami. Taką wersję kreował też sam dowódca Brygady kpt. Antoni Szacki „Bohun”, autor wydanego – co charakterystyczne – pięć dni po walce rozkazu, w którym stwierdzał, że przebicie nie udało się, wobec czego nawiązano kontakt z Niemcami, wchodząc w enigmatyczny „stan niewojowania” z nimi (Szacki 1984, s. 141). Teza ta budzi zasadnicze wątpliwości. Samo sforsowanie umocnień opartych na rzece dla jednostki wyposażonej niemal wyłącznie w broń lekką było zadaniem właściwie samobójczym, tym samym zupełnie zaprzeczającym filozofii oenerowskiego zaplecza politycznego i całej dotychczasowej praktyce funkcjonowania Brygady. Co do prawdopodobieństwa późniejszego przedzierania się pieszo w kierunku zachodnim bez porozumienia (a więc w walce) z Niemcami, wystarczy zaznaczyć, że najbliższy przyczółek aliancki znajdował się około 1000 km – w linii prostej! – od miejsca postoju BŚ NSZ 13 stycznia 1945 r., kiedy ruszyła ofensywa sowiecka. Na odcinku tym stacjonowało ponad milion żołnierzy i funkcjonariuszy różnych formacji niemieckich. Zamykając ten fantastyczny wątek, warto dodać, że niespełna pięć miesięcy wcześniej dowódcy jednostki za niemożliwą do zrealizowania – jak najbardziej zresztą słusznie – uznali ewentualność marszu na pomoc walczącej Warszawie, oddalonej zaledwie o około 150 km. Terenem, co nie bez znaczenia, znanym, częściowo rozpoznanym, nieumocnionym, wreszcie – zamieszkanym przez ludność polską.

[13] Spośród antyniemieckich akcji, o których donoszą przekazy enesztowskie (por. Chodakiewicz; Muszyński 2008; Jaxa-Maderski; Detka; Gruszczyński), żadnego potwierdzenia w dokumentacji niemieckiej nie znajdują: starcie pod Moskorzewem (17 sierpnia; liczba rzekomo zgładzonych przeciwników: 11), zasadzka pod Jasieńcem (18 sierpnia 1944 r.; od 11 do ponad 40), bój pod Krasocinem/Raszkowem (23 sierpnia; 53), starcie pod Zagnańskiem (27 sierpnia; 0–1), próba wysadzenia pociągu pod Malmurzynem (28 sierpnia; b.d.), zasadzka w lesie kurzelowskim (6 września; około 80), bój pod Krępą (12 listopada; 0–15), starcie pod Hutą Drewnianą (16 listopada; b.d.), obrabowanie magazynu we Włoszczowie (22 listopada; 0), drugie starcie w Marcinkowicach (19 grudnia; 5–30), rozbrojenie kompanii Wehrmachtu w Oblęgorku (?) k. Maciejowa (22/23 grudnia; 0). W przypadku boju pod Zagnańskiem brak odnotowania przez Niemców może uzasadniać to, że doszło do niego już poza obszarem kontrolowanym przez DOK GG. Tyłowe dowództwo ciągle jednak u schyłku sierpnia 1944 r. odpowiadało za linię kolejową Kielce–Skarżysko-Kamienna, przy której miało dojść do starcia. Choć w walkę z BŚ NSZ zaangażowane tego dnia były rzekomo aż trzy pociągi pancerne (Chodakiewicz, s. 174), ani meldunki wojskowe, ani policyjne poświęcone zagrożeniu linii kolejowych zdarzenia również nie zarejestrowały.

[14] Wskazywałaby na to choćby relacja Jana Tadeusza Malewskiego, dziedzica majątku Odrowąż (k. Huty Drewnianej; pow. radomszczański), gdzie Brygada – o czym komunikaty dzienne Wehrmachtu milczą – 16 listopada miała zdobyć haubicę z pokaźnym zapasem amunicji (Chodakiewicz, s. 181; Jaxa-Maderski, s. 190; Gruszczyński, s. 28): „Przez prawie cały czas pobytu w naszych stronach Brygady Niemcy nie przedsięwzięli przeciwko niej żadnej akcji wojskowej, a bitwa jaka się rozegrała między Brygadą Świętokrzyską i Niemcami na terenie Odrowąża, zakrawała na jakąś komedię. Odbyło się to kilka dni po rozlokowaniu się Brygady w Bogusławowie i Hucie. Do Odrowąża przyjechali Niemcy po słomę ze stert zasłoniętych parkiem i budynkami od strony Huty, gdzie stoją partyzanci, którzy stamtąd mogą dokonać jakiegoś wypadu, widząc kręcących się żołnierzy niemieckich. Oficer niemiecki dowodzący przybyłą grupą pokazał Nieniewskiemu [ustanowionemu przez Niemców administratorowi majątku – B.W.] dwa wozy pełne broni i amunicji oraz dwie armaty, mówiąc, że tak uzbrojeni żadnych partyzantów się nie obawiają i właśnie pojadą brać słomę z tej strony majątku, która jest widoczna ze wsi zajmowanej przez partyzantów. Ledwo Niemcy zabrali się do ładowania słomy na wozy, od strony Huty i Kuźniewskiej Woli rozwinęła się tyraliera partyzantów. Strzelanina obustronna była ogromna. Niemcy strzelali nawet z armat, ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności po obu stronach nie było żadnych strat. Wprawdzie był ranny jeden Niemiec i jeden zabity koń od armaty, ale były to ofiary rykoszetów. Natomiast bardzo ucierpiały dachówki na budynkach odrowąskich i brzoza na drodze z Odrowąża do Popielarni rozbita pociskiem armatnim. Na drugi dzień przyjechał jakiś generał niemiecki i oglądał z zainteresowaniem «pole Bitwy» oraz usprawiedliwiał przed Nieniewskim pozostawienie przez Niemców armat i wozów z bronią i amunicją, kładąc to na karb ogromnej przewagi liczebnej napastników” (Malewski 1992, s. 144–145). Podobne wątpliwości budzą nieodnotowane w meldunkach niemieckich, a według wspomnień eneszetowskich przeprowadzone w tym samym okresie: zasadzka w miejscowości Krępa pod Radomskiem, podczas której Niemcy – w jednej z wersji nie ponosząc strat, w innej tracąc aż kilkunastu ludzi – porzucić mieli ciężarówkę z zaopatrzeniem i sprzętem, oraz akcja na magazyn odzieżowy we Włoszczowie.

[15] Kroniki 202 i 204 pp NSZ odnotowują łącznie jedynie dwa takie przypadki: strz. N.N., poległego 8 września pod Rząbcem. oraz strz. pchor. Stanisława Szczerbińskiego „Dobka”, zastrzelonego 20 października 1944 r. przez schwytanego pod Maluszynem komunistę, broniącego przed egzekucją siebie i dwóch towarzyszy. Przekazy eneszetowskie wspominają o jeszcze jednej ofierze działań AL, strz. Benonie Sabłoniu „Benku”, zabitym przez komunistów pod koniec września podczas powrotu z urlopu (Muszyński 2008, s. III). Paradoksalnie takie same straty – przy założeniu, że prawdziwa jest wersja o okolicznościach śmierci „Benka” (nikt taki nie został uwzględniony w publikacji Czesława Brzozy Ludzie Brygady, 2015); w przeciwnym razie nawet większe – Brygada poniosła w wyniku własnych działań (sic!). Według tych samych kronik pułkowych NSZ, pod Rząbcem podczas rozstrzeliwania sowieckich jeńców, w chaosie wynikłym z faktu, że „skazani” na śmierć Sowieci mieli rzucić się do ucieczki, eneszetowcy śmiertelnie ranili także dwóch swoich kolegów, strz. Kazimierza Świątkowskiego „Boksera” i strz. Józefa Gaja „Rogacza”. Z kolei 25 października podczas awantury przy kolacji szef sztabu Brygady por. Leonard Zub-Zdanowicz „Ząb” w niejasnych okolicznościach zastrzelił por. N.N. „Pioruna”, dowódcę plutonu zwiadu konnego (por. Rozkazy dzienne Brygady Świętokrzyskiej…, s. 68; Jaxa-Maderski, s. 356).

[16] Tendencją cechującą apologetyczną opowieść o Brygadzie jest jednoczesne pomniejszanie i wypaczanie antyniemieckiej aktywności AL. Dochodzi tu m.in. do kreowania fałszywego obrazu konkretnych zdarzeń, za sprawą czego nabierają one wydźwięku jednoznacznie pejoratywnego, a tym samym uzasadniają działania podejmowane przez BŚ NSZ. Przykładem może być atak na pododdział II Brygady AL „Świt”, dowodzonej przez Tadeusza Maja „Łokietka”, przeprowadzony 24 sierpnia 1944 r. w okolicy Fanisławic i motywowany rzekomym wysadzeniem przez komunistów pociągu pasażerskiego z Polakami, następnie ograbieniem rannych i pozostawieniem ich bez pomocy (sic!, por. Chodakiewicz, s. 174; Detka, s. 23; Muszyński 2008, s. II). To w wyniku tak zbrodniczego i bezsensownego z militarnego punktu widzenia czynu Brygada miała zaatakować gajówkę, w której bazował pododdział AL, przy czym poległo 3 aelowców i przebywający z nimi gajowy, członek AK (ten ostatni fakt przywołane publikacje przemilczają, choć Detka pisze przynajmniej o „przypadkowej śmierci gajowego”). Tyle tylko, że z niemieckiego komunikatu o problematycznej akcji dywersyjnej wspomnianej Brygady AL „Świt” (mającej skądinąd na sumieniu prawdziwe zbrodnie, jak mordy na Żydach, zob. Tokarska-Bakir 2012, s. 51–77) wyłania się obraz zupełnie inny: „Linia [kolejowa] Kielce–Częstochowa. 24 VIII o godzinie 6.00 między Małogoszczą i Rykoszynem pociąg towarowy [niem. Güterzug] najechał na minę. Wykoleiły się 2 lokomotywy i 6 wagonów. Przerwa w ruchu: 30 godzin” (BArch, RH 53-23/65, k. 131). Co ciekawe, żadna z ponad 50 odnotowanych przez Wehrmacht w sierpniu 1944 r. kolejowych akcji dywersyjnych w dystrykcie radomskim nie miała dla sił niemieckich tak szkodliwych konsekwencji – zamknięcia na ponad dobę ważnej linii kolejowej w bezpośrednim zapleczu frontu. Znamienne, że o rzekomym motywie akcji, jakim miało być wysadzenie przez komunistów pociągu pasażerskiego i ograbienie rannych cywilów Polaków, nie wspominają także kroniki obu pułków tworzących Brygadę Świętokrzyską NSZ. Pierwszym źródłem powielanej dziś bezkrytycznie wersji były opublikowane dopiero w latach osiemdziesiątych i budzące liczne wątpliwości wspomnienia dowódcy BŚ NSZ kpt. Antoniego Szackiego „Bohuna”.

[17] Według źródeł komunistycznych zakładników-ziemian było siedmiu, w tym trzech członków AK. Zginąć spośród nich miały dwie osoby, przy czym nie przez rozstrzelanie, lecz przypadkowo, podczas próby odbicia dokonanej przez oddział NSZ, wobec której – mimo osiągnięcia ugody z „Einem” – nie zdążyli zostać zwolnieni (Nazarewicz, s. 184). Kronika 202 pp NSZ wskazuje natomiast, podobnie jak meldunek „Eina”, że podczas akcji zginął jeden zakładnik, „świadomie zastrzelony przez bolszewików strzałem w głowę” podczas odbijania (Jaxa-Maderski, s. 360).

[18] Jesienią 1944 r. w podobnym tonie uwagę na problem zwracały także czołowe ośrodki polityczne Polski Podziemnej. Endecki „Biuletyn Wewnętrzny” donosił: „W związku z szeregiem wypadków współpracy NSZ-ONR z Niemcami naczelna komenda NSZ-SN zapowiedziała zmianę nazwy swej formacji. SN ma wydać odezwę, w której ma zaznaczyć, że oddziały NOW i NSZ są dalekie od polityki i metod ONR i NSZ-ONR” (1944, nr 8). Wydawana przez ludowców „Ziemia” zapowiadała: „NSZ łamie wspólny front społeczeństwa polskiego przeciwko Niemcom – kontaktuje się z Niemcami i pomaga im. W ten sposób NSZ stał się zdrajcą sprawy narodowej. Po oswobodzeniu Polski od okupanta przywódcy NSZ winni być pociągnięci do odpowiedzialności” (1944, nr 27; chodziło o odłam oenerowski). W podobnym tonie problem podnosił jeden z przywódców podziemnej PPS, Zygmunt Zaremba „Marcin”, w wiadomości do londyńskich struktur PPS z 9 listopada 1944 r.: „Niektóre grupy prawicowe, a przede wszystkim ONR i NSZ, zaczynają wyraźnie współpracować z Niemcami. Oddziały «Bohuna» w Górach Świętokrzyskich są uzbrajane przez Niemców” (My tu żyjemy… 1992, s. 325).

[19] Fuchs w powojennych relacjach z kręgów dowódczych NSZ bywał przedstawiany jako ideowy antykomunista, przeciwnik stosowania wobec Polaków masowych represji, a nawet „porządny człowiek” (Rudnicki 2020, s. 339). W rzeczywistości od początku okupacji współtworzył okupacyjny aparat terroru. Już w lutym 1940 r. z ramienia radomskiego Gestapo dowodził jedną z pierwszych w skali kraju wymierzonych w podziemie masowych akcji represyjnych przeciw wykrytej w Skarżysku-Kamiennej konspiracyjnej organizacji niepodległościowej „Orzeł Biały”. W wyniku akcji, po doraźnym „osądzeniu” przez oficerów SS, rozstrzelanych zostało około 360 Polaków (Jedynak 2022, s. 32). Część z nich stanowili nieletni harcerze. Jeszcze w tym samym roku Fuchs został odznaczony Wojennym Krzyżem Zasługi II Klasy z Mieczami (Z dokumentów gestapo o NSZ1992, s. 67–68).

[20] Pół roku później Czajkowski sam padł ofiarą „Toma” w ramach wewnętrznych porachunków w obozie narodowym. Poza nim jesienią 1944 r. zginęli też m.in. mjr Stanisław Nakoniecznikow-Klukowski „Kmicic” – p.o. komendant główny NSZ-ZJ, skazany na śmierć przez własnych zwierzchników politycznych z oenerowskiej OP, oraz Władysław Pacholczyk „Adam” – szef wydziału organizacyjnego Komendy NSZ-AK (zob. Wójcik 2022).

[21] Na „Tomie” ciążył już w tym czasie wyrok śmierci wydany przez AK za współpracę z okupantem. Nieudaną próbę jego wykonania w Radomiu podjęli żołnierze NSZ-AK. Jak ważnym, a zarazem bliskim samemu Fuchsowi agentem był dla Niemców Jura, świadczy zachowana korespondencja między placówką Gestapo w Tomaszowie Mazowieckim a radomską centralą, w której Fuchs informował o buncie w oddziałach NSZ, po czym stwierdzał: „«Georg» przebywa obecnie w moim lokalu z jednym towarzyszem. Ma kilku ludzi, którzy dochowali mu wierności i chcą z nim pozostać. W szeregach organizacji toczy się obecnie walka, lecz [„Georg”] będzie usiłował przywrócić swoje wpływy” (BArch, R 70/194, k. 91). Wkrótce, po okresie rekonwalescencji w niemieckim szpitalu (podczas próby wykonania podziemnego wyroku został zraniony), Jura – wcześniej związany raczej z endeckim nurtem NSZ, który co do zasady poparł scalenie z AK – wypłynął właśnie w orbicie nowo utworzonej przez odłam oenerowski Brygady Świętokrzyskiej. Jesienią 1944 r. mimo ciążącego na nim wyroku został nawet mianowany szefem Egzekutywy Oddziału II przy Komendzie Głównej NSZ-ZJ. Przypadek „Żbika” jest bardziej złożony. Między nawiązaniem kontaktów z Niemcami a powstaniem Brygady Świętokrzyskiej, jego oddział brał udział także w potwierdzonych starciach z Niemcami. Najpoważniejszym było rozbicie, wspólnie z oddziałem AK por. Mieczysława Tarchalskiego „Marcina”, 15-osobowego pododdziału SS pod Olesznem (BArch, RH 53-23/65, k. 106).

[22] W polskich przekazach zachowały się na ten temat pojedyncze, trudno weryfikowalne relacje (zob. np. Garwin 1958, s. 153–155; Wielowieyski 2019), a także charakterystyczny fragment w samej Kronice 202 pp NSZ, w której pod datą 20 października 1944 r. zapisano: „Udajemy się na nowe kwatery. Kpt. «Rusin», dla kawału, włożył znalezioną czerwoną opaskę z napisem G.L. Kiedy już cała pościgówka znalazła się w Czaryżu, podchodzi do niego trzech ludzi bosych i obdartych ze słowami: –«Uj! Jakie my szczęśliwe! Nareszcie my doszli tam, gdzie my szukali». Okazało się, że byli to Żydzi, którzy sądzili, że trafili na oddział Gwardii Ludowej. Wpadli jak śliwka w kompot” (Jaxa-Maderski, s. 349). Ponadto wiadomo, że niektóre oddziały wchodzące w skład zgrupowania NSZ brały udział w morderstwach na Żydach, zanim powołano Brygadę. Do jednego z nich doszło 8 maja 1944 r. w Giebułtowie (pow. miechowski), gdzie grupa wydzielona z oddziału AS NSZ „Żbika” wykryła i zamordowała 11 obywateli polskich pochodzenia żydowskiego z rodzin Herszkowiczów, Matuszyńskich i Lejzorków, w tym czworo dzieci (Libionka 2020, s. 295). Dzień później do wsi zjechali powiadomieni o sprawie Niemcy, którzy zabili część ukrywającej ich polskiej rodziny Koniecznych. O fakcie „dokonania [przez oddział „Żbika” – B.W.] likwidacji pewnej liczby Żydów i komunistów” w północnej części dystryktu wspominał w korespondencji wewnętrznej Sipo z 19 sierpnia 1944 r. jej krakowski komendant sturmbannführer SS Rudolf Batz (Z dokumentów gestapo o NSZ, s. 80). Na problem w jednej z czerwcowych depesz do Londynu zwracał wreszcie uwagę komendant Sił Zbrojnych w Kraju gen. Tadeusz Komorowski „Bór”: „[…] w powiatach włoszczowskim, pińczowskim i stopnickim niżsi dowódcy NSZ współpracują z Niemcami przy likwidacji Żydów” (Armia Krajowa w dokumentach… 1990, s. 490). Warto jednak zaznaczyć, że na Kielecczyźnie problem był szerszy, nie ograniczał się bynajmniej do oddziałów NSZ. Mordami na ukrywających się Żydach obciążone były także niektóre oddziały AK, BCh i komunistycznej AL (Tokarska-Bakir 2021).

[23] Dokument przedstawiał stan wiedzy komórki kierowanej przez Gehlena. Lepszą orientację w sprawach NSZ, choć już niekoniecznie głęboko zakonspirowanego wewnętrznie zaplecza politycznego OP, miała Policja Bezpieczeństwa (Borodziej, s. 134, 139, 223). Na przykład wiosną 1944 r., gdy na tle rozłamu doszło do konfrontacji między endekami i oenerowcami, radomskie Gestapo dysponowało prawdziwymi personaliami liderów odłamu endeckiego, opowiadającego się za scaleniem z AK: Zbigniewa Stypułkowskiego „Zbyszka” oraz Władysława Pacholczyka „Adama”, a także lojalnego wobec nich p.o. komendanta głównego NSZ-AK ppłk. Albina Raka „Lesińskiego” (AAN, 2/1335/0/8.4/139, k. 62–62a).

[24] Niemiecka sprawozdawczość wyraźnie nie nadążała za dynamicznie zmieniającą się sytuacją. W rzeczywistości na czele wspomnianego tu 204 pp NSZ do 15 sierpnia stał kpt. Eugeniusz Kerner „Kazimierz”. Błędne przypisanie dowództwa „Kmicicowi”, czyli p.o. komendanta głównego NSZ-ZJ mjr. Stanisławowi Nakoniecznikowowi-Klukowskiemu, wynikało zapewne z faktu, że jeszcze pod koniec lipca 1944 r. osobiście wizytował on pułk. Trzema batalionami dowodzili odpowiednio: rtm. Jerzy Łoziński „Lubicz”, ppor. Henryk Figura „Step” oraz ppor. Zbigniew Jawor „Jerzy Wojski” (Kronika 204. Pułku Piechoty NSZ, s. 37). Z kolei wspomniane tu aktywności dotyczyły okresu już po utworzeniu Brygady, a „banda «Niedzieli»” – pseudonimem tym posługiwał się zastępca szefa Akcji Specjalnej kieleckiego okręgu NSZ Marian Łagowski, służący w Brygadzie, lecz na niższych stanowiskach (Brzoza 2015, s. 260) – to najprawdopodobniej utworzony tymczasem 202 pp NSZ. W sprawozdaniu tym znalazła się ponadto wątpliwa informacja, jakoby wspomniane zgrupowanie NSZ pod dowództwem „Kmicica” przejawiało dążenie do walki z Armią Czerwoną w ramach polskiego legionu u boku Wehrmachtu. Jeszcze w listopadzie 1944 r. podobne obawy w odniesieniu do NSZ w dystrykcie radomskim wyrażała w depeszy do Londynu komenda Okręgu AK Kraków: „Gestapo krakowskie podało, że NSZ z terenu Włoszczowskiego i Jędrzejowskiego kończy mobilizację i wyraził gotowość do czynnej walki przeciwko Sowietom u boku Niemców” (Wójcik 2018, s. 19). Informacje te nie miały jednak mocnych podstaw – oenerowski odłam NSZ, nawet współdziałając z Niemcami na gruncie antykomunistycznym, w sferze tożsamościowo-propagandowej pozostawał radykalnie antyniemiecki (zob. np. „Na Szańcu” 1944, nr 18; „Przegląd Narodowy” 1944, nr 11; „Głos Narodu” 1944, nr 2). Odnośnie do rzeczonego sprawozdania warto wreszcie dodać, że strona niemiecka początkowo nie do końca odczytywała procesy zachodzące w NSZ po rozłamie na tle podporządkowania AK, stąd jeszcze we wrześniu 1944 r. określała postawę formacji, z której de facto w wyniku konfliktu wyłoniły się dwie odrębne struktury, jako niejednolitą.

[25] W dalszej części tego samego meldunku płk Zientarski, po omówieniu aktywności AL i oddziałów sowieckich, zaznaczał: „Oddziały AL i PPR pozostałe jeszcze w terenie przeprowadzają demobilizację na zimę. Żołnierze ci po powrocie do domu, przeważnie z bronią, tworzą drugą plagę ludności przez urządzanie napadów rabunkowych” (Armia Krajowa w dokumentach… 1990, s. 221).

[26] Wyjątek w skali kraju stanowiła szczególnie złożona sytuacja na Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie, gdzie kilku lokalnych dowódców partyzanckich AK, stale zagrożonych przez dominujące tam – w przeciwieństwie do sytuacji w Polsce centralnej – oddziały sowieckie, weszło w stan zawieszenia broni z Niemcami i podjęło z nimi rozmowy w celu dozbrojenia. I tam jednak na skutek interwencji Komendy Głównej AK kontakty zostały zerwane, a wobec części oficerów wyciągnięto konsekwencje (Motyka 2014, s. 67–78). Na obszarze GG kontakty akowsko-niemieckie najpoważniejszy wymiar osiągnęły w Inspektoracie AK Miechów. Negocjacje, trwające tam od lipca do początku grudnia 1944 r., zostały nawet – pod warunkiem niezawierania żadnych porozumień i nieangażowania sił AK w czynne wspieranie Niemców – tymczasowo zaakceptowane przez krakowską komendę, liczącą na to, że uda się tą drogą powstrzymać akcje pacyfikacyjne uderzające w ludność cywilną i wynegocjować zwolnienie aresztowanych przez Gestapo dowódców okręgu, podpułkowników Józefa Spychalskiego „Lutego” i Edwarda Godlewskiego „Gardę”. Rozmowy nie przyniosły jednak spodziewanych rezultatów, a sytuacja wkrótce zaczęła się wymykać spod kontroli – sprawa kontaktów stała się lokalną tajemnicą poliszynela (oprotestowały ją choćby podziemne struktury ruchu ludowego), przy czym wskutek samowoli głównego negocjatora strony polskiej, por. Alojzego Dziury-Dziurskiego „Kmity”, pojedynczy akowcy w charakterze przewodników wzięli udział w dwóch nieudanych próbach zniszczenia przez Niemców dywersyjnych oddziałów sowieckich operujących na terenie powiatu miechowskiego. W takich okolicznościach krakowskie dowództwo nakazało definitywnie zerwać kontakty (Golik 2022, s. 309). Mimo to sprawę, oskarżając o konszachty z Niemcami całą AK, błyskawicznie nagłośniła komunistyczna propaganda („Biuletyn Wewnętrzny” 1944, nr 8). Ciekawe – przy czym nie znamy ewentualnych dowodów wskazujących na korelację obu zdarzeń – że wkrótce po zerwaniu pertraktacji przez stronę akowską w Miechowskie przebazowała właśnie Brygada Świętokrzyska NSZ, która z miejsca przystąpiła do tropienia i zwalczania sowieckich dywersantów. Według wspomnień samego „Bohuna”, Brygada skierowała się tam z polecenia urzędującej w Krakowie Komendy Głównej NSZ-ZJ, zabiegającej o poprawę łączności z jednostką (Szacki, s. 129).

[27] Według meldunków 2 pp AK, 2 września 1944 r. patrol aprowizacyjny Brygady Świętokrzyskiej NSZ miał ostrzelać Niemców, prowokując ich tym samym do starcia w rejonie Radoszyc i Grodziska (pow. konecki), a w konsekwencji – do rozpoczęcia akcji pacyfikacyjnej pierwszej z miejscowości (Borzobohaty, s. 471–473). W ciągu dokonanych na przestrzeni dwóch dni mordów i podpaleń – przerywanych walkami, głównie z oddziałami AK, które ściągnęły na pomoc – zginęło, w zależności od szacunków, od 19 do 34 mieszkańców. Spłonęło też ponad 90% zabudowań Radoszyc (Fajkowski, Religa, s. 148). Strona eneszetowska utrzymywała, że Niemcy zostali zaatakowani właśnie podczas przystępowania do pacyfikacji miejscowości. Nie potwierdzają tego dokumenty Sipo, według których ostrzelana kolumna szukała w okolicy miejsca odpowiedniego do rozlokowania stanowisk artyleryjskich (Borzobohaty, s. 478). Być może patrol Brygady wziął ją za oddział pacyfikacyjny ze względu na obecność żandarmów i policji, często wykorzystywanych do zadań tego typu.

[28] Na problem w wydanych na emigracji wspomnieniach zwracał uwagę por. Józef Wyrwa „Stary” – były hubalczyk, dowódca partyzancki NSZ (podległy „Tomowi”), który jesienią 1944 r. podporządkował swój oddział AK, a wiosną 1945 r. został uwięziony przez UB: „Brygada dała komunistom niebezpieczną broń do ręki. Posiadając niezbite dowody współpracy brygady z Niemcami, nie trudno przyszło komunistom obarczyć odpowiedzialnością całe NSZ, a nawet AK. Mało Polaków, szczególnie tu na emigracji, orientuje się, że istniały dwa odłamy NSZ. Rzeczywiste […], które zachowując swoją orientację polityczną podporządkowały się jednolitemu dowództwu AK, oraz odłam wywodzący się z ONR, który działał samowolnie, współpracując z Niemcami na szkodę Polski. Z winy brygady zginęło w więzieniu wielu wartościowych ludzi. Każdy członek NSZ był traktowany przez UB jak kolaborant niemiecki. Szkody wyrządzone w Polsce przez brygadę są wielkie” (Wyrwa, s. 169–170).

[29] Jednocześnie za dalece przesadzoną należy uznać obiegową opinię, jakoby porozumienie z Niemcami ocaliło życie około tysiąca żołnierzy podziemia niepodległościowego (zob. np. Krajewski 2018). Kuriozalna jest zwłaszcza spotykana niekiedy w tym kontekście konstatacja o rzekomym zamordowaniu przez komunistów w latach powojennych 90% pozostałych w Polsce członków NSZ (sic!; Detka, s. 3). Oczywiście eneszetowcy, w propagandzie komunistycznej często określani mianem „polskich faszystów”, byli szczególnie narażeni na prześladowania ze strony bezpieki, co po części wiązało się z ich radykalną w stosunku do PPR/AL postawą podczas wojny. Jednak nawet spośród schwytanych przez komunistyczne służby lub ujawnionych członków Brygady Świętokrzyskiej śmierć poniosła wyraźna mniejszość. Na około 40 oficerów – to ponad połowa korpusu oficerskiego Brygady z grudnia 1944 r.! – BŚ NSZ, którzy w różnych okolicznościach wrócili do Polski w latach czterdziestych (kilku zostało przerzuconych jeszcze u schyłku wojny z inicjatywy niemieckiej), bądź z jakichś przyczyn nie wyszli z jednostką na Zachód, zginęło 7 (jeden poległ w walce, trzej zostali skazani na śmierć i straceni, pozostali prawdopodobnie zmarli w związku z warunkami panującymi w więzieniach). Co najmniej 10 innych uniknęło poważniejszych konsekwencji swojej antykomunistycznej działalności w Brygadzie za sprawą ujawnienia się, zatajenia tożsamości lub podjęcia współpracy z UB. Większość doświadczyła na jakimś etapie kilkuletniego więzienia (wyroki sięgały od pół roku do 13 lat), niekiedy po uprzednim skorzystaniu z amnestii i powrocie do tzw. normalnego życia. Warto przy tym podkreślić, że część aresztowań, w tym wszystkie zakończone wykonanym wyrokiem śmierci, nastąpiła w związku z powojenną działalnością podziemną, nie zaś samą przynależnością do Brygady, choć ta na pewno nie była dla komunistycznego sądu okolicznością łagodzącą (por. Brzoza 2015; Węgrzyn 2016).

Korekta językowa Beata Bińko

Ilustracja Magdalena Karpińska