8 maja 1946 r. wieczorem na rogatkach Zamościa od strony Lublina, w pobliżu tzw. tartaku Zipsera, zebrało się kilkunastu uzbrojonych ludzi. Byli to podkomendni ppor. Romana Szczura „Urszuli” z konspiracyjnego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. „Urszula” przedstawił zebranym plan rozbicia zamojskiego więzienia i rozdysponował zadania. Dzięki informacjom uzyskanym od dwóch strażników współpracujących z podziemiem atakujący wiedzieli, że jeden z oficerów UB ma zwyczaj wychodzenia na kolację. Rzeczywiście po kilkudziesięciu minutach kierownik działu UB Jan Kościk i jego brat Józef pojawili się na zewnątrz. „Urszula” i jeden z partyzantów podążyli za braćmi, po cichu ich rozbroili i pod bronią przyprowadzili pod bramę więzienia. „Urszula” nakazał Janowi Kościkowi zbliżyć twarz do judasza w bramie głównej i zażądać jej otwarcia. Wartownik natychmiast wykonał polecenie przełożonego. Dowódca partyzantów z dwoma podkomendnymi wbiegł do dyżurki przy bramie i nakazał, by wszyscy padli na ziemię. Zaskoczeni strażnicy myśleli, że to żart, i nie wykonali polecenia. Wówczas jeden z atakujących oddał serię ze stena, zabijając dwóch funkcjonariuszy. Pozostali natychmiast położyli się na podłodze. Inni partyzanci rozbroili strażnika pilnującego więzienia na zewnątrz, opanowali kancelarię, zabrali klucze do cel i zaczęli wypuszczać więźniów. W pewnym momencie z bocznego pomieszczenia padły strzały. Na miejscu zginął Edward Świst „Miś”, a Stefan Policha „Krasnopolski” odniósł ranę na nodze. Józef Rabiega „Wózek” zabił strzelającego funkcjonariusza. W zamieszaniu ogień otworzyli też inni partyzanci, w wyniku czego zginęli trzej kolejni strażnicy. Po ustaniu strzelaniny ludzie „Urszuli” ustawili trzystu więźniów w czwórki i wyprowadzili z Zamościa. Na przedmieściu więźniom pozwolono się rozejść. Przy partyzantach zostali uwolnieni członkowie WiN. Kilka dni później w niewyjaśnionych okolicznościach zginął Roman Sebastiani, jeden z dwóch strażników, którzy dostarczyli partyzantom informacje niezbędne do przygotowania akcji.
Komuniści urządzili zabitym funkcjonariuszom uroczysty pogrzeb. Szczątki zabitych w więzieniu i współpracującego z podziemiem Sebastianiego złożono na zamojskim cmentarzu we wspólnym grobie. Na pokaźnym obelisku wykuto następujący napis:
Ś.P. Bohaterskiej załodze więzienia w Zamościu: chor. Magrycie Grzegorzowi […], Nadra Serafinowi, Kutryn Adamowi, Malec Wacławowi, Zosiuk Janowi, Sebastiani Romanowi, Terleckiemu Stanisławowi, poległej z rąk oprawców faszystowskich i reakcyjnych najemników w dniu 8 maja 1946 r. w walce o wolność i najwyższe ideały ludzkości, wolność i sprawiedliwość społeczną, w dowód uznania – zarząd więzienia
W myśl „polityki historycznej” komunistów funkcjonariusze aparatu represji byli bohaterami reprezentującymi „najwyższe ideały ludzkości”, a partyzanci WiN – żołnierze AK niedawno walczący z Niemcami – „faszystami”. Ot, typowa ideologiczna manipulacja propagandowa.
Mieszkańcy Zamościa od jakiegoś czasu mogą oglądać wyremontowany obelisk, a przy okazji zmienił się umieszczony na nim napis. Ten nowy głosi:
Tu spoczywają żołnierze Wojska Polskiego polegli w obronie ojczyzny we wrześniu 1939 r. Adam Kutryn, Wacław Malec, strz. Grzegorz Magryta, Serafin Nadra, strz. Franciszek Terlecki, strz. Jan Zosiuk oraz Roman Sebastiani. CZEŚĆ ICH PAMIĘCI
Umieszczony na tablicy orzeł w koronie z tarczą amazonek dodaje mogile patriotycznego, wzniosłego charakteru.
Na początku lat dziewięćdziesiątych opisałem rozbicie więzienia i dobrze znałem tę historię. Bezwstydne kłamstwo dosłownie mnie zmroziło. Po chwili zdumienie przeszło w zrozumienie. Komuniści prowadzili swoją „politykę historyczną”; zniewolenie nazywając wolnością, dyktaturę demokracją, patriotów faszystami, a bezprawie praworządnością. Fakty nie miały znaczenia. Rolą historii było nie dokumentowanie prawdy, lecz „służba ludowi”, czyli legitymizowanie władzy komunistów. „Polityka historyczna” podporządkowana rządzącemu ugrupowaniu, bezwolna niewolnica „jedynie słusznej linii partii”, z reguły prowadzi do manipulacji.
Spróbujmy zrozumieć proces myślowy, jaki zaszedł w głowach fundatorów nowego monumentu. Przez cały okres PRL grobem opiekowały się szkoły, oficjalne delegacje składały kwiaty, było patriotycznie i podniośle. W 1989 r. wszystko się urwało. Co gorsza, historycy zaczęli stawiać trudne pytania i twierdzić, że historia to krytyczny namysł nad przeszłością, a nie konstruowanie opowieści pisanej na zamówienie rządzących. „Na szczęście” przyszła epoka nowej „polityki historycznej”, zwanej „pedagogiką dumy”. Historia znowu została podporządkowana ludziom sprawującym władzę. Narodowy Bank Polski wydał monetę pamiątkową z podobizną Józefa Kurasia „Ognia” z napisem „Zachował się jak trzeba”. Tak upamiętniono antykomunistycznego partyzanta, wcześniej członka PPR i funkcjonariusza UB, odpowiedzialnego za mordy na bezbronnych Słowakach, Żydach i Polakach. Na patriotyczne ołtarze wyniesiony został Romuald Rajs „Bury – dowódca odpowiedzialny za zbrodnie na Białorusinach. Premier Mateusz Morawiecki oddał hołd Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ – jednostce kolaborującej z nazistami. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i minister rządu Antoni Macierewicz wywołaną serią niekompetencji, zaniedbań i brawurą katastrofę lotniczą pod Smoleńskiem nazywali „zamachem”. W wydawanej przez IPN Encyklopedii Solidarności zamieszczony jest biogram Lecha Kaczyńskiego, z którego wynika, jakoby w 1980 r. uczestniczył on w strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, pełnił funkcję doradcy Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego i był współautorem porozumień gdańskich. W rzeczywistości Lech Kaczyński nie brał udziału w sierpniowym strajku, nie był doradcą MKS ani nie współtworzył tekstu porozumień. Jednocześnie rządowa propaganda Lecha Wałęsę, rzeczywistego przywódcę największego opozycyjnego ruchu społecznego okresu komunizmu i pierwszego – choć kontrowersyjnego – prezydenta wolnej III RP, redukuje do „agenta «Bolka»”. Historię można znowu opowiadać w oderwaniu od faktów. Ważne, by splendor otaczał „swoich”. „Naszym chwała, przeciwnikom hańba” – to jest przecież istota „pedagogiki dumy”.
Przemianowanie strażników więziennych na poległych obrońców Zamościa nie różni się niczym od przeistoczenia zbrodniarzy w bohaterów, kolaborantów w patriotów, przypisywania ludziom fałszywych osiągnięć lub kłamliwego podważania prawdziwych zasług. Powtórzmy, historia „na służbie” nie ma nic wspólnego z prawdą. Przykład idzie z góry.
Propagatorzy „pedagogiki dumy” stroją się w szaty obrońców tradycyjnie pojmowanej prawdy, potępiają postmodernistyczne teorie traktujące ją jako kategorię względną, subiektywną. Jednocześnie sami pozostają skrajnymi relatywistami. Skutecznie zacierają granice między prawdą a kłamstwem, a ich oceny pozostają w sprzeczności z wiedzą ekspercką i akademicką. Lech Kaczyński jako jeden z liderów sierpniowych strajków, „Ogień”, „Bury”, Brygada Świętokrzyska i zamojscy funkcjonariusze więzienni jako ci, którzy „zachowali się jak trzeba”, to postprawda w czystym wydaniu. W tak urządzonym świecie prawda musi ustąpić emocjom, jakie wywołują kłamstwa populistycznych polityków. Władimir Putin głosi, że Polacy odpowiadają za wybuch II wojny światowej, Viktor Orban przekonuje, iż Ukraina jest współwinna wojny za naszą wschodnią granicą, bo nie chce zaspokajać rosyjskich żądań, Recep Tayyip Erdoğan zaś zaprzecza rzezi Ormian. Jawny fałsz, jako że jest odpowiedzią na oczekiwania własnych elektoratów, zostaje „rozgrzeszony” i „uświęcony”. Jeśli eksperci, naukowcy i rzetelni dziennikarze bronią prawdy, to tym gorzej dla nich i dla prawdy. Populistyczny przywódca zawsze może oskarżyć „elity” o służbę „obcym, wrogim siłom”. Prawdziwy Rosjanin/Polak/Turek/Węgier, o ile nie chce zostać wykluczony z narodowo-patriotycznej wspólnoty, musi zaprzeczyć faktom i ujrzeć prawdę w kłamstwie. Tego bowiem – zdaniem pedagogów dumy – wymaga dobro ojczyzny.
Nie wiem, kim są fundatorzy „poprawionego” zamojskiego pomnika. Zakładam, że to ludzie miejscowi, żadni dygnitarze. Skoro rządzący manipulują przeszłością, przepisują historię tak, by służyła ich bieżącym interesom, dlaczego nie mają tego robić zwykli obywatele. Oglądany z tej perspektywy nowy grobowiec to wielkie zwycięstwo „pedagogiki dumy”. W pralce „polityki historycznej” udało się oczyścić z wszelkich podejrzeń kolejną grupę Polaków. Dziś nad grobem sześciu funkcjonariuszy aparatu represji (z których jeden współpracował z podziemiem) można z dumą wznieść okrzyk „Cześć i chwała bohaterom” i złożyć wieniec biało-czerwonych kwiatów. Taki sam, jaki leży w krypcie bazyliki w Radecznicy – nieopodal Zamościa – na grobie zamordowanego z wyroku komunistycznego sądu Romana Szczura „Urszuli”.
Korekta językowa Beata Bińko
Stara, oryginalna tablica nagrobna
Obecny, „poprawiony” napis na grobowcu