To Miasteczko zaszczyca się Przywilejami Nayiasnieyszych Monarchow Polskich zacząwszy od N. Krola Imć Kazimierza az do teraznieyszego Pana Naszego Miłł Stanisława Augusta szczęsliwie Nam Panuiącego. ma swoich Radzców, to iest Woyta Burmistrzow y Ławnikow. Do ktorego wiezdzaiąc Ulicą od Wschodu Słońca iest Rynek, w śrzodku tego czterema Połaciami po kilka Domow maiącemi przyozdobiony Ratusz wiezdny Mieyski z Dwiema Izbami to iest: Goscinną y do Szynku, w tey Mieszczanin Szynk trzyma z Propinacyą od Miasta zaarędowaną przy ktorych Izbach Komorek Trzy, Staynia z Złobami y Drabinami, Kilkanaście Koni w sobie miescic mogącą, bez podłogi. Dachem gontowym pokryty reparacyi po większey częsci potrzebuiący. Przy tym Ratuszu iest przybudowana Komorka na więzienie wykraczaiących, do ktorey Drzwi na Zawiasach y hakach z wrzeciądzem y skoblami do zamykania zelaznemi, w sieni Piwnica murowana z sklepieniem z wszelkim do zamykania narzędziem zelaznym y Drzwiami będąca. ab extra naokoło tego Ratusza są wystawy.

Fot. 1. Drewniany ratusz w Sulmierzycach

Wąwolnica. Miejscowość, którą lubię i z którą wiąże się historia mojej rodziny. Na przełomie XVIII i XIX w. po ulicach i wydeptanych ścieżkach wtedy królewskiego miasta dreptali przybyli z daleka Guldynowicze, Wężyccy vel Węziccy, Słowińscy i Mieszczyńscy. Przez kilkadziesiąt lat byli mieszkańcami Przedmieścia Lubelskiego, a dla mnie dziadkami i babciami w ósmym i siódmym z kolei pokoleniu. W tym czasie na pewno w „Mieście Jego Królewskiej Mości Wawelnicy” wielokrotnie mijali stojący w środku grodu drewniany ratusz. Od czasu do czasu musieli go też odwiedzać, nie tylko w celu załatwienia spraw rozstrzyganych przez władze miejskie, lecz także dla odstresowania się i spędzenia czasu w wesołym towarzystwie. Mieściło się w nim bowiem przedsiębiorstwo rozrywkowo-rekreacyjne, czyli karczma.

Niedawno natknąłem się na informacje o rozpoczęciu prac archeologicznych na wąwolnickim rynku. Prace są prowadzone w związku z planowaną rewitalizacją tego placu. W wiadomości podanej w serwisie internetowym TVP Lublin z 14 października 2022 r. przeczytałem, że „badane są pozostałości po ratuszu, który został wzniesiony na rynku w XVI wieku” i że „wykopy na rynku w Wąwolnicy odsłoniły fragmenty fundamentów historycznego ratusza”. W serwisie z 13 października Radia Lublin znalazłem twierdzenia nieco mniej kategoryczne:

Śladów dawnego ratusza szukają archeolodzy na rynku w Wąwolnicy. Rozpoczęły się tam prace wykopaliskowe mające odkryć historię tego miejsca […].

Na mapach z końca XVIII wieku znajduje się wyrysowany prawdopodobnie ratusz. Z ksiąg miejskich wiemy, że taki budynek ratuszowy był. Główny wykop, w postaci krzyża 24/24 m ma zweryfikować odczyty georadarowe z ubiegłego roku […].

Wiemy z przekazów historycznych, że na rynku znajdował się między innymi ratusz – mówi Marcin Łaguna, wójt gminy Wąwolnica. – Było wskazanie na konkretne miejsce. Dziś wiemy, że w tym miejscu nic pod ziemią się nie znajduje, natomiast ciekawostką jest to, że na środku rynku są ukazane wstępne zarysy – domyślamy się na tym etapie – zarysy ówczesnego ratusza […].

Mamy tu cztery mury – mówi Edmund Mitrus, właściciel Pracowni Badań Nadzorów Archeologicznych z Lublina. – Ten obiekt jest uchwycony. To piwnica, reszta jest niezachowana. Jeszcze w 1906 roku były widoczne fundamenty. Chyba w owym czasie zostało to zasypane, sądząc po tych przedmiotach, które znajdują się w ziemi. Widzimy tu ślady tynku.

Wszystko właściwie jest rozstrzygnięte i ustalone. Ratusz istniał – dowodem stare księgi miejskie. Stał na rynku – dowodem plan z końca XVIII w. Nie wiadomo do końca gdzie, choć wyniki badań georadarowych prawdopodobnie wskazują na jego środek. Sprawa zamknięta. Archeolodzy coś znaleźli, więc tym bardziej nie ma sensu zajmować się ratuszem. Ale co, jeśli znalezisko na środku rynku wcale nie jest ratuszem? Co, jeśli o ratuszu wspominają księgi, ale dopiero te o ponad 150 lat młodsze niż dotychczas przywoływane w publikacjach? A może na planie z przełomu XVIII i XIX w. obiekt widoczny na rynku nie jest budynkiem magistratu? Może w ogóle nie jest budynkiem? Skąd wzięły się moje wątpliwości?

Swój przydługawy wywód zacznę od grzechu pierworodnego w tej sprawie, którym być może jest błędna interpretacja źródła archiwalnego. Wszyscy, którzy oczyma wyobraźni chcieli zobaczyć budynek magistratu na głównym miejskim placu, powołują się na ten tekst. Chodzi o monografię Dzieje Wąwolnicy z 1992 r. Tam w opracowaniu pt. „Relokacje Wąwolnicy w XV i XVI wieku oraz ich wpływ na rozwój miasta”, na stronie 65 autor Ryszard Szczygieł zapisał: „W centrum rynku stanął drewniany ratusz, notowany w źródłach od końca lat siedemdziesiątych XVI wieku53, siedziba władz miejskich, wokół której znajdowały się stałe punkty handlowe; dobudowane do zewnętrznych ścian kramy i jatki”.Źródłem wskazanym w przypisie 53 jest przechowywana w Archiwum Państwowym w Lublinie karta o numerze 318 z „Ksiąg radziecko-wójtowsko-ławniczych” (zespół „Akta miasta Wąwolnicy”, sygn. 35/60/0/-/2). Zapisy pochodzą z roku 1576. Kłopot jest taki, że nie ma w nich ani słowa o ratuszu. Dotyczy aktów rozporządzenia majątkiem przez obywateli mieszczan i przy tej okazji przywoływany jest „Urząd Radziecki” w kontekście wymienianych z nazwiska urzędników miejskich: burmistrza (proconsul), wójta (advocatus), ławników (scabini) i rajców. Funkcjonowanie „Urzędu Radzieckiego” nie implikuje istnienia ratusza. Gdybyśmy posługiwali się taką logiką, musielibyśmy przyjąć, że w każdym mieście stał ratusz, skoro w każdym mieście były władze miejskie. Przecież z używanego na kartach tej samej księgi określenia „Urząd Sądowy” nikomu nie przyszło do głowy twierdzić kategorycznie, że w Wąwolnicy był budynek sądu. Może to tylko pomyłka i pod innym numerem istnieje jednak karta z jednoznaczną wzmianką o ratuszu. Gdyby tak nie było, mielibyśmy klasyczny casus szpinaku, przy badaniu którego naukowiec pomylił się w stawianiu przecinka i dziesięciokrotnie zwiększył zawartość żelaza w warzywie. Pogląd jest na tyle utrwalony, że niektórzy z nas do dziś wierzą w „żelaznego szpinaka”.

Fot. 2. Rynek w Wąwolnicy na mapie Antona Mayera von Heldensfelda (1801–1804)

Teraz sięgnijmy do planów i map Wąwolnicy. Na pierwszy ogień idzie karta, w której na rynku jest coś, co według podejrzeń „robi” za ratusz. To fragment mapy zachodniej Galicji Antona Mayera von Heldensfelda, przygotowana w wyniku intensywnych prac topograficznych i kartograficznych prowadzonych w latach 1801–1804 na zamówienie austriackiego sztabu generalnego. Widok rynku z zaznaczonym „Ratuszem” wygląda jak na fot. 2. Być może potrzeby wojenne, jakim służyła praca kartografów, a także mała skala mapy spowodowały, że szczegóły topograficzne miejscowości nie mogły zawierać nazbyt dużo informacji. Przynajmniej tak to wygląda w odniesieniu do Wąwolnicy.

W roku 1820, 17 lat po powstaniu mapy Heldensfelda, Jan Kierłowicz, Jeometra Sądowy przysięgły, zgodnie z instrukcją wydaną przez Wysoką Kommissyę Rządową Spraw Wewnętrznych i Policyi wraz z Kommissyą Miast, dokonał „regestru pomiaru sytuacyi miasta Wąwolnicy” i na podstawie tego spisu opracował szczegółowy i arcyurodziwy „Plan Sytuacyjny Municypalnego Miasta Wąwolnicy”. Wersja cyfrowa planu nie jest udostępniona, znajduje się w zasobach Archiwum Państwowego w Lublinie. Szczęśliwie dwa lata temu zamówiłem kopię. Wymiary tego dokumentu (144,5 × 72 cm) po przeliczeniu odległości na planie z rzeczywistymi dają skalę około 1:2720. Taka skala to nie byle co. Wykreślone są na nim działki, pola, łąki. Wszystkie budynki (prawie wszystkie, ale o tym w dalszej części) są ponumerowane i pokolorowane. Kolor budynków określa typ własności (rządowe, miejskie, kościelne, żydowskie, prywatne) i materiał, z którego zostały zbudowane (drewniane, murowane). Przy jednym budynku „rządowym” umieszczono opis: „młyn”. Na planie są oznaczone główne ulice. Jest ich sześć, a cztery z nich zachowały swoje nazwy do dzisiaj. Po kolei są to Rynek, Lubelska, Kazimierska (obecna Dulęby), Puławska, Kurowska (obecna 3 Maja) i Bełżycka.

Taki dokładny plan, bez trudu więc na rynku znajdę ratusz. Przyglądam się fragmentowi planu z widokiem na główny plac. Patrzę i nie mogę się dopatrzyć. Po ratuszu ani śladu. Co się mogło stać? Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem jest to, że w roku 1820 budynku magistratu już nie było. Te informacje, do których dotarłem w moich poszukiwaniach, nie wskazywały końcowej daty jego istnienia. Wiadomo jedynie, że rozebrano go na początku XIX w. Przy tak szerokim marginesie czasowym mogło to być równie dobrze przed powstaniem planu Jana Kierłowicza.

Fot. 3. Rynek na planie Wąwolnicy z 1820 r. (aut. Jan Kierłowicz)

Poszukiwanie śladów istnienia ratusza na podstawie archiwalnych map zakończone więc porażką. Ratusz może i stał na wąwolnickim rynku w 1801, ale w 1820 r. na pewno już go tam nie było. Trudno, pozostaje sprawdzić, czy i jakie zapisy na temat wąwolnickiego ratusza zachowały się w aktach przechowywanych w polskich archiwach. Mam na myśli oczywiście tylko te dokumenty, do których udało mi się dotrzeć.

Zaczynam od najstarszych archiwalnych ksiąg Metryki Koronnej znajdujących się w zbiorach Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie. Konkretnie interesują mnie Lustracje – wpisy dotyczące dóbr królewskich. Do takich należała Wąwolnica. W archiwum odnalazłem pięć lustracji, które zawierają spis majątku dóbr wąwolnickich. W trzech pierwszych: „Lustracya Wojewodztwa Lubelskiego An[n]i: 1653, Tenuta Wąwolnica” (s. 1–22), „Lustratio in palatinatu Lublinensi A.D. 1659 et 1660 peracta, tenuta Wąwolnicka” (s. 76–84) i „Lustracye Wojewodztw Lubelskiego, Vołhyńskiego, Bełzkiego y Podolskiego de anno 1660 etc., tenuta Wąwolnica” (s. 19–20), nie ma wzmianki o ratuszu.

Po raz pierwszy nasz bohater odnajduje się w „Inwentarzu Starostwa Wąwolnickiego w Possessyi J:Wiel.Imci Pana Stanisława Małachowskiego tegoz Starostwa Starosty wypisany 1764 An[n]o”. W tytule „Expens Roczna w Starostwie Wąwolnickim”, pod którym nakreślono wydatki starościńskie, w części poświęconej utrzymaniu nieruchomości przeczytałem:

Na wystawienie Młynow iuz upadaiących trzech, to iest iednego

pod Miastem o dwoch kamieniach, y Stępie, Drugiego

pod kosciołem, także odwoch kamieniach, trzeciego na Za-

wadzie odwoch kamieniach. Przy Młynie pod kosciołem

trzeba gurę kamienia łamać dla wybrania kanału na

odchod Wody, tudziesz przeszlamować przed upustem tak

pod kosciołem uStawisku iako y na Zawadzie dla Spad

ku wNawalność Wody _ _ _ _ _ _ _ _ _ Złt. 600

Na Konserwacyą Ratusza w Miescie y Austeryi tudziesz Kotlow

ykarczem poWsiach _ _ _ _ _ _ _ _ _ +_ Złt. 400

Sukces, wreszcie jest konkretny ślad istnienia mojego poszukiwanego. Jeśli w 1764 r. w inwentarzu przewidywano wydatki na konserwację ratusza, to można przyjąć, że tak samo jak austeria nie był budowlą nową i stał przynajmniej od kilku lat. Od ilu? Stawiam luźną, ale na tym etapie bezpieczną i pewną tezę. Ratusz w Wąwolnicy powstał pomiędzy 1660, w którym przeprowadzono „Lustracye Wojewodztw Lubelskiego, Vołhyńskiego, Bełzkiego y Podolskiego de anno 1660”, brakuje w niej bowiem, podobnie jak w poprzednich, wzmianki o budynku władz miejskich, a rokiem 1764, gdy sporządzono spis majątku z ujętym w planie wydatkiem na jego konserwację. Ciekawostką jest, że najważniejsze dla interesów starosty Małachowskiego były kręcące się koła młyńskie oraz kurzenie gorzałki. W tym drugim rzemiośle w pełni zrozumiała była troska o sprawne kotły czy, jak to się dzisiaj nazywa, aparaturę. O ich stan dbało się od dawien dawna.

W najmłodszej zachowanej w Metrykach Koronnych „Lustracji Starostwa Wąwolnickiego wraz z Woytowstwem złączonego”, zapisanej pod datą 24 lipca 1765 r., na stronie 114 prawie słowo w słowo powtórzono zapis z inwentarza z poprzedniego roku, z tym że wydatki na młyny, ratusz i austerię zostały połączone i wykazane w sumie 1000 Złt.

Czas na Archiwum Skarbu Koronnego, kolejny zespół AGAD. Znalazłem dwa zapisy odnoszące się do starostwa wąwolnickiego. W jednostce „Lustracya Starostw w Woiewodztwie Lubelskim Rok 1789” brak jakichkolwiek informacji na temat majątku starościńskiego znajdującego się w samym mieście, a więc również o ratuszu i austerii. Dlaczego tak się stało, dowiedziałem się z lektury dokumentu o 11 lat starszego. Chodzi o „Inwentarz starostwa Wąwolnickiego, Województwo Lubelskie, Ziemia Kazimierska”. Taki tytuł znajduje się na karcie archiwum i zgodnie z nią jest datowany na 1778 r. To jakieś niedopatrzenie. W rzeczywistości w tej jednostce są dwa inwentarze z dwóch kolejnych lat – 1778 i 1779. Powód, dla którego powstały, nie jest standardowy. Pierwszy spis majątku sporządzony „na Groncie Dobr Starostwa Wąwolnickiego weDworze Kębłow nazywaiącym się Dnia Dwunastego Miesiąca Września Roku Pańskiego Tysięcznego Siedmsetnego Siedmdziesiątego Osmego” został zlecony w związku z tym, że królewski Sąd Asesorski w 1777 r. wydał dekret rozstrzygający o zwrocie mieszczanom części majątku i dochodów starostwa, nazywanych w lustracji intratami. Wśród nich znalazły się budynek magistratu i austeria. Śladem wydanego postanowienia sądowego 26 marca 1778 r. Jaśnie Oświecona Kommissya Skarbu Koronnego wyznacza lustratora w osobie Urodzonego Paprockiego Pisarza Komory Puławy. 10 września składa on przysięgę „przed xięgami Grodu Lubelskiego”, a dwa dni później zjeżdża na „Gront Dobr pomienionych Starostwa Wąwolnickiego”, by rozpocząć lustrację. Najprzód zaprzysiężony inspektor „nakazał Mieszczanom Miasta Wąwolnicy stanąć i stawić przed Sobą”, tak aby mógł przeprowadzić „indagacyę”. Celem przesłuchania było zweryfikowanie aktualnych dochodów wraz z tymi, które mają odpaść na rzecz miasta po wydaniu dekretów asesorskich. Intraty z mieszczan było tyle, co kot napłakał, okazało się bowiem, że płacą staroście za cały rok tylko 40 złotych polskich czynszu i „do innych zadnych powinności ypłacenia pociągani bydz nie maią y niepowinni”. Na dowód tego powołują się na przywileje i dekrety asesorskie. W zeznaniach kolejnych przepytywanych w sprawie czynszu odnalazł się poszukiwany budynek. W zapisie dotyczącym czynszu pobieranego od żydowskich mieszkańców lustrator pisał: „[…] od Zyda z Wąwolnicy dawniey mieszkaiącego za Czynsz czyli raczey za pozwolenie przedawania Tabaki jest położona Summa Zł Sześćnascie polskich w Lustracyi Roku 1765tego czynioney; potym tenże Zyd złotych Dwadzieścia Cztery Jaśnie Wielmoznemu Staroscie Wąwolnickiemu płacił”. Dalej badanie delikwenta wykazało, że po„wynegowaniu Zydow w Ratuszu, Austeryi y w innych Domach w Miescie Wąwolnicy mieszkaiących [Żyd] też [płacił] złotych Dwadzieścia Cztery”. Nie ma wątpliwości, co robili Żydzi w austerii i ratuszu. Jako dzierżawiący przywilej propincacji szynkowali w nich gorzałkę i piwo. Usunięcie starozakonnych z tych obiektów pośrednio mogło być związane z zakazem osiedlania się w granicach miasta królewskiego, ale bezpośrednio było skutkiem sądowej utraty przez starostwo dochodów pochodzących z arendy nieruchomości zwróconych miastu.

Warto zaznaczyć, że w XVIII w. nazwa „arenda” stosowana była właściwie tylko do dzierżawy karczem i młynów (najczęściej przez Żydów), a czasami wprost oznaczała karczmę, gospodę. Przebieg wydarzeń odnoszących się do dzierżawy miejskiej obejmującej austerię i ratusz wyjaśnił się na kolejnej stronie inwentarza. Z indagacji jednego Żyda ustalono, że 24 czerwca 1775 r. (jeszcze przed wyrokiem Sądu Asesorskiego) w Pałacu Nałęczowskim zawarto jeden trzyletni kontrakt na arendę w dwóch łącznie majątkach – dobrach ziemskich Bochotnicy i dobrach starościńskich wąwolnickich. Kontraktorami byli Jaśnie Wielmożny Stanisław z Małachowic Małachowski Starosta Wąwolnicki z jednej strony i Niewierni Lejzor Abramowicz wraz z Fajwlem Izraelowiczem z drugiej strony. Arendarze winni zapłacić za rok łącznie 10 tys. złotych polskich, przy czym na majątek Bochotnica przypadało 2700 złp, a na starostwo wąwolnickie 7300 złp. Dochody z dóbr wąwolnickich wyraźnie rozdzielono na „arendę w Mieście y we Wsiach Starostwa Wąwolnickiego”. Na wsi było „przydanych młynow trzy Staroscinskich ykarczma Zabornia na goscincu Kazimierskim będąca oraz Poddanych Dwoch jednego Pieszego adrugiego ciągłego”. Oprócz brzęczącego pieniądza dochodziły inne należności. W przypadku starostwa należało się z całej arendy jeszcze „owsa Korcy Sto Trzydziesci, Łoju kamieni pięć y mięsa po puł Bydlęcia na dwoje Swiąt dawanego”. Wyżej wymienieni Żydzi dzierżawcy w pierwszych dwóch latach wypłacili staroście należną sumkę, „lecz w trzecim Roku tojest 1777mym, gdy Mieszczanie Miasta Wąwolnicy Propinacyą (monopol na produkcję i handel alkoholem) wtymze Miescie Sobie przysądzoną Dekretami Assessorskimi zyskawszy, Arendę Jasnie Wielmoznemu Staroscie Wąwolnickiemu odebrali,Stanisław z Małachowic Małachowski musiał się zadowolić „Kalkulacyą Summą Osmiu Tysięcy Złotych polskich”. Jednocześnie mieszczanie „Ratuszem, Austeryą y innemi domami przez JWgo Sttę w Miescie Wąwolnicy wystawionemi, za Kalkulacyą kontentuiąc się, Propinacyi JWu Staroscie mieć ani Arendarza w Miescie trzymac niedozwalali y niedozwalaią”. „Za Kalkulacyą kontentuiąc się” w tym przypadku oznacza rekompensatę dla Małachowskiego za koszty poniesione na wybudowanie utraconych obiektów. Odebranie przez wąwolniczan dwóch budynków o znanym przeznaczeniu i kilku innych, o których dokument milczy (prawdopodobnie budynki browaru stojącego na gruntach miejskich), potwierdzony został także w Summariuszu Generalnym do tej lustracji. W części opisującej roczne wydatki przeznaczone na utrzymanie nieruchomości pozostałych w posiadaniu starostwa lustrator zapisał, że „na utrzymanie Karczem, Grobel, Młynow ydokonczenie Browaru na Zawadzie lubo dawnieyszą Lustracyą Roku 1765. Złotych Tysiąc przyieto, gdy jednak Ratusz, Austerya yinne Domostwa Mieszczanom teraz dostały się, więc Expensy umnieysza się Złotych Czterysta”. Na końcu urzędnik wyliczył i przedstawił sumę rocznego decessu, czyli ubytku dochodu starostwa w stosunku do inwentarza z 1765 r. To, co straciły dobra królewskie, zyskało miasteczko, czego w przeliczeniu na brzęczącą monetę było 2676 złp. Od tej pory obowiązek dbania o stan techniczny przejętych budynków leżał po stronie Wąwolnicy.

Ustalenia z powyższego dokumentu są ważne dla sprawy ratusza. Wiem już dokładnie, że w mieście przed rokiem 1777 starosta puszczał w arendę ratusz i austerię, że za szynkiem w ratuszu stali ludzie pracujący u wspólników Lejzora Abramowicza i Fajwela Izraelowicza, ale najistotniejsze i prawie pewne – ratusz wystawili starostowie wąwolniccy Adam Małachowski, sławny „rycerz kuflowy” z Opisu obyczajów w dawnej Polszcze Jędrzeja Kitowicza, albo jego syn Stanisław. Ten drugi, właściciel dóbr Bochotnica i fundator pałacu w Nałęczowie, urodził się w 1727 r. w Bąkowej Górze, starostą został w 1757 r., więc jeśli to on zaordynował budowę, byłby to rok, w którym najwcześniej mógł stanąć dom rajców.

Nadszedł czas na najważniejszy w sprawie ratusza spis majątku – „Inwentarz Starostwa Wąwolnickiego” z 1779 r. Pisany odręcznie, wyraźnie. Nie sprawiał kłopotów z rozszyfrowywaniem poszczególnych słów i mechanicznym składaniem ich w całe zdania. Problem był ze zrozumieniem treści. Język niby nasz, ale wymagał skupienia. Inna interpunkcja, a właściwie jej brak. Tam, gdzie teraz postawiłbym przecinek, w tekście go nie odnajdywałem, a tam gdzie wydawało się, że zaczynam płynnie czytać, nagle wyrastał niespodziewany znak przestankowy i musiałem od nowa odnajdywać sens całego zdania lub akapitu. Warto jednak było się przemęczyć. Ten akt dla historycznego opisu XVIII-wiecznego miasteczka Wąwolnicy jest niczym baśniowy Sezam.

Dokument sporządzono w Wąwolnicy, „Miasteczku J.K.Mści, leżącym w Wojewodztwie Lubelskim, w czwartek po Niedzieli Wielkanocnej dnia piętnastego kwietnia roku teraźnieyszego 1779”. Powodem sporządzenia spisu był consens, czyli wydanie zgody Nayiaśnieyszego Króla Imć Stanisława Augusta, właściciela dóbr królewskich, na odstąpienie swoich praw do starostwa wąwolnickiego połączonego z wójtostwem Kębło. Prawa przysługujące do tego czasu małżonkom JWW Stanisławowi Małachowskiemu i Rozalii z Bielskich przekazano na rzecz JW Antoniego Małachowskiego, Pisarza Wielkiego Koronnego, i jego żony Katarzyny z Działyńskich, dalszych krewnych ustępującego starosty. Dokument został wydany 20 listopada 1778 r.
Na podstawie consensu na cesję praw ze Stanisława na Antoniego w wigilię święta Trzech Króli, to jest 5 stycznia 1779 r., stawił się przed Xięgami Grodzkimi w Lublinie dworzanin Skarbu Koronnego Antoni Gomulski, w celu dokonania wpisu o nadaniu dóbr królewskich. Wśród okazanych papierów były między innymi kwity potwierdzające wpłacenie przez małżonków Antoniego i Katarzynę Małachowskich kwadrupli do Kasy Generalnej Skarbu Koronnego. Był to podatek opłacany w tym czasie ze starostw i królewszczyzn przez nowych posesorów. Suma była równa dupli, innemu podatkowi gruntowemu, w kwocie określonej w ostatniej lustracji i wyniosła 2529 zł 24 gr i 12 denarów polskich. Kommissya Skarbu Koronnego wyznaczonego Antoniego Gomulskiego zobowiązała do „jak nayporządnieyszego” opisania Inwentarza i zleciła podać „w spokojną possessyą toż Starostwo, to iest Miasteczko Wąwolnicę z Przyległosciami, wraz z Woytostwem Kębło nazwanym, ze wszystkiemi Przyległosciami, Folwarkami, Budynkami tak Mieyskiemi, iako y Chłopskiemi, Młynami, Karczmami, Poddanemi, Borami, Stawami, Rzekami, Sadzawkami y wszelkiemi nalezytosciami, z nakazaniem Poddanstwu Posłuszenstwa dla nowych Possessorow”.

Procedura przebiegała podobnie jak ta zastosowana rok wcześniej. Lustrujący pojawił się na gruncie starostwa wąwolnickiego, po czym nakazał stawić się Obywatelom Miasteczka J.K.Mści Wąwolnicy, tudzież zwołanym z wiosek gromadom, w celu przesłuchania i na tej podstawie sporządzenia opisu majątku. Skupiłem się na esencji, czyli tych fragmentach, które dotyczą miasta, bo to ono jest scenografią, w której od czasu do czasu pojawia się i odgrywa ważną rolę poszukiwany-zaginiony ratusz.

Miasteczko Wąwolnica

To Miasteczko zaszczyca się Przywilejami Nayiasnieyszych Monarchow Polskich zacząwszy od N. Krola Imć Kazimierza az do teraznieyszego Pana Naszego Miłł Stanisława Augusta szczęsliwie Nam Panuiącego. ma swoich Radzców, to iest Woyta Burmistrzow y Ławnikow. Do ktorego wiezdzaiąc Ulicą od Wschodu Słońca iest Rynek, w śrzodku tego czterema Połaciami po kilka Domow maiącemi przyozdobiony Ratusz wiezdny Mieyski z Dwiema Izbami to iest: Goscinną y do Szynku, w tey Mieszczanin Szynk trzyma z Propinacyą od Miasta zaarędowaną, przy ktorych Izbach Komorek Trzy, Staynia z Złobami y Drabinami, Kilkanaście Koni w sobie miescic mogącą, bez podłogi. Dachem gontowym pokryty, reparacyi po większey części potrzebuiący. Przy tym Ratuszu iest przybudowana Komorka na więzienie wykraczaiących, do ktorey Drzwi na Zawiasach y hakach z wrzeciądzem y skoblami do zamykania zelaznemi, w sieni Piwnica murowana z sklepieniem z wszelkim do zamykania narzędziem zelaznym y Drzwiami będąca. ab extra naokoło tego Ratusza są wystawy.

Browar Mieyski

Ten połozony w tyłach Miasteczka nad Rzeką Charzowką stary z gruntu zły z iedną Izbą do sprawienia Słodow, na Wierzchu ktorej Suszarnia, Kocioł miedziony do warzenia Piwa, w tyle tego Browaru iest mały Browarek stary pusty nad samą wzwyz wspomnioną Rzeką Charzowką za tym Browarkiem iest Studnia z Zurawiem do ciągnienia wody.

Austerya Mieyska

Ta iest w Ulicy Koscielney Wiezdna z Wystawą z Frontu na siedmiu słupach wspieraiącą się z Wrotami z obydwoch Stron z Tarcic podwoynemi, z Sienią y Staynią obszerną Kilkadziesiąt Koni w sobie miescic mogącą, z Złobami y Drabinami bez podłogi, w tey z przyiazdu od Koscioła Izba Szynkowna y Komora z podłogą nadruinowaną z Drzwiami y wszelkim zamknięciem porządnym Ex opposito tey Izby Szynkowey iest Komora czyli Szlachthauz, Dachem gontowym pokryta po większey częsci reperacyi potrzebuiąca, Komin na Sztagach rownie iak y Dach reperacyi potrzebuiący. W tey opisaney Austeryi ad pSens Zyd Szynk trzyma.

Domy osiadłe Obywatelow

Obywatele tego Miasteczka, tak w Połaciach Rynkowych, iako y po Ulicach rozwlokło idących, maią Domow Siedmdziesiąt y Cztery, po między Ktorymi Katolickich Siedmdziesiąt, Zydowskich Cztery. Nad to iest ieszcze Dom ieden nie dawno wystawiony za Miastem, na gruntach od Miasta skupionych przy drodze od Miasta do Wsi Charzu ciągnącey się. Podatki takiez iak y Miasto opłaca. Z tych Obywatelow Rzemieslnikow Katolikow znayduie się Trzydziestu Trzech, Zydow Dwoch, Roli pilnuiących zas Trzydziestu Dziewięciu.

Propinacya

Propinacya w tym Miasteczku wtym czasie Mieyska od Kommissyi Skarbu Koronnego zalicytowana, Obywatele iednak vigore Privilegii gaudent Iure Propinandi.

Targi y Jarmarki

ad pSens w tym Miasteczku zadnych niebywa, Jarmarkow zas Dziewięc rachuie się.

Koscioły y Klasztor

Koscioł Pierwszy Farny murowany porządny pod Gontem z tyłu pod[???] pod Tytułem S. Woyciecha, w Ktorym znayduie się Imago Miraculosa Beatis simae virginis MARIA, Cmentarzem Drewnianym opasany, Dzwonica takoz niedawno postawiona, zaraz Klasztor takze murowany pod Gontem porządny. Drugi Kosciołek na Gruncie Mieyskim pod Tytułem S. Maryi Magdaleny. Cmentarz Parkanem Drewnianym obwiedziony, na Ktorym dla szczupłosci mieysca przy Farnym Kosciele Umarłych chowaią. Te Obydwa Koscioły są sub Cura WW. XX. Benedyktynow Swiętokrzyskich.

Przepisałem obszerne fragmenty, bo nie znalazłem w sieci śladów wskazujących, że opis miasteczka z 1779 r. był kiedykolwiek wcześniej opublikowany. A co wynika z dokumentu dla sprawy ratusza? Pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to wielkość obiektu. W XVIII w. obok austerii miejskiej i kościoła św. Wojciecha musiał górować na tle pozostałych budowli miasteczka. Wynikało to na pewno z jego wielofunkcyjności – siedziba władz magistrackich, budynek wjezdny (zajazd), karczma. Mieścił dwie izby, przejazd, sień, stajnię z wozownią (stan) i dobudowane pomieszczenie na więzienie. Uwagę zwraca duże podobieństwo opisu ratusza i austerii. Czyżby było to potwierdzeniem tego, co wynika z lustracji roku 1778, że wystawiającym obie budowle byli starostowie Małachowscy i stąd podobieństwo? Wygląda tak, jakby projektant skopiował projekt ratusza, nadmuchał, wkleił na ulicy Kościelnej (obecnej Zamkowej) i nazwał Austerya Mieyska. Jej rozmiary poznałem z „Akt tyczących się miasta Wąwolnicy, vol. V”, konkretnie z uwag do „Projektu Etatu dla Kassy Ekonomiczney Miasta Wąwolnicy” na lata 1835/37 (dziś byłyby to uwagi do projektu budżetu). Z treści dowiedziałem się, że austeria miała być rozebrana, a na jej miejscu miasto planowało wybudować „Kancelarię Urzędu i szynk ze propinacyą”. Stara, zrujnowana, stała na placu, który „w okręgu miasta położony, maiący w sobie długości Łokci 721/2 szerokości Łokci 43. Na około pod murowaniem grubem i mocnem opatrzony, na ktorym znajduje się piwnica o dwóch podziałach z Cegły dobrze, trwale i fundamentalnie wymurowana do Zachowania od zniszczenia wszelkich pokarmów dosyć zdolna i Bespieczna”. W latach trzydziestych stosowano już miarę nowopolską, więc przeliczyłem łokcie po 57,6 cm. Wymiary działki w metrach: długość około 42 m, szerokość około 25 m. Dla porównania zmierzyłem ten sam budynek widoczny przy ulicy Kościelnej na planie z 1820 r.

Fot. 4. Austeria przy ulicy Kościelnej w Wąwolnicy – plan Jana Kierlowicza z 1820 r.

Skala 2720 pomnożona przez zmierzone centymetry, zaokrąglone do pełnych metrów: długość 36 m, szerokość 23 m. Szerokość podobna, nie zgadza się długość – w łokciach wynosi 621/2, różnica wynosi dokładnie 10 łokci. Do pomiarów geometry Kierłowicza mam większe zaufanie, ale nie zmienia to faktu, że wystawiający zajazd starostowie Małachowscy mieli rozmach. Porównanie wymiarów z dwóch różnych źródeł potwierdziło, że plan geodety Kierłowicza może być właściwym narzędziem do mierzenia odległości, wymiarów budynków, określania powierzchni działek, przyda się więc w dalszych poszukiwaniach.

Teraz inne pytanie – jeśli oba budynki wyglądały podobnie i świadczyły te same usługi „karczemne”, to czy można określić ich zgrubny plan? Za Encyklopedią staropolską Zygmunta Glogera przyjąłem, że „karczmy polskie, budowane z drzewa, miały w XVII i XVIII wieku typ dwojaki”. Szczegół ze spisu z 1779 r. wskazuje, że zarówno ratusz, jak i austeria miały jeden komin. Budynek magistratu był otoczony na zewnątrz podcieniami, co implikuje, że był najpewniej postawiony na planie prostokąta. Austeria na planie Kierłowicza też jest prostokątna. Do tych wspólnych dwóch elementów u Glogera pasuje karczma typu drugiego – wąskofrontowa. W nim „stan był przedłużeniem karczmy w szczycie z wjazdem do tego stanu przez obszerne podsienie, stanowiące front całej karczmy, i bramą wyjezdną w końcu stanu”. Dalej pisze on jeszcze, że „stan większy znacznie od samej karczmy a będący przedłużeniem jej szczytu wiodący do niego przez szerokie podsienie”. Na obrazku wzorcowa konstrukcja przedstawiała się tak:

Fot. 5. Rozkład pomieszczeń w karczmie typu drugiego (wąskofrontowa)

Czas na ostateczne ustalenie, w którym konkretnie miejscu stał drewniany ratusz. Stwierdzenie „w Srodku miasta będący” dla ustalenia lokalizacji jest mało precyzyjne. Inna sprawa, że gdyby znajdował się na środku rynku, dokonujący wpisu, moim zdaniem, nie pisałby na okrągło, ale wprost stwierdził, że stał na środku rynku. Z wcześniejszych ustaleń wiem, że pełnił swoją funkcję 23 marca 1801 r., kiedy sąd miejski pod przewodnictwem wójta Michała Wronckiego skazał Mateusza Nastaja zwanego Głosem i wymierzoną mu karę orzekł wykonać przed ratuszem. To jest ten czas, kiedy austriaccy kartografowie opracowywali mapę zachodniej Galicji i oni pewnie mieli świadomość, że w umieszczonej na niej Wąwolnicy taki budynek był. Odpowiedź na zasadnicze pytanie musi więc znajdować się w aktach miejskich z pierwszych lat XIX w., a decydujące powinny być te z drugiej i trzeciej dekady, bo właśnie wtedy podjęto decyzję o rozbiórce drewnianego budynku. Dokumenty miejskie zachowały się w Archiwum Państwowym w Lublinie. Oczywiście ze względu na ich objętość nie wszystkie mogłem przejrzeć i nie wszystkie są dostępne w wersji cyfrowej. Długo poszukiwanego nie musiałem tropić.

W „Aktach tyczących się miasta Wąwolnicy, vol. II (1816–1823)” pod datą 20 września 1818 r. znalazłem dwa protokoły o numerze 326 z „Rewizji Budowli” w mieście Wąwolnicy. Sporządzony na podstawie uchwały Jaśnie Oświeconego Księcia, Namiestnika Królewskiego w Radzie Stanu z 27 maja 1817 r. i wydanego na jej podstawie reskryptu Komisji Województwa Lubelskiego z 17 czerwca tegoż roku. W pierwszym protokole zrewidowany został „Ratusz Mieyski bez Numeru, iako Rudera stoiący”. Opis dotyczący opłakanego stanu technicznego odnalazłem w zaleceniach dla miejscowych władz, przedstawionych przez Asessora Ratajewicza delegowanego w mieysce Budowniczego Rządowego, w przytomności Urzędnika mieyscowego Ur. Kacpra Boguckiego Burmistrza:

– Ten Ratusz Stosownie do Artt. III. Tegoz Postanowienia JO. Xięcia Namiestnika Krolewskiego zrewidowany, grozi niebespieczenstwem obalenia się dachu w 4tey częsci exystuiącego wspieraiącego się iedynie przez pognicie Krokwow na Kominie murowanym nad dach wyprowadzonym, ktory rownież iako nie nakryty, dachu obaleniem zagraża, a tym samym przypadkiem że gdyby przez wiatr zwalonym został mogłby ieszcze w czasie Jarmarcznym lub odpustu ludzi nie mało zabić i pokaleczyć – Tym pewniey, ile że dom ten zawaleniem grożący wstępnie[?] przez Miasto został na dom Szynkowny, do ktorego ludzie dla picia trunku zgromadzaią się. – Po obeyrzeniu takowym w Zastosowaniu się do Artt. V. Tegoż Postanowienia Delegowany Asessor wezwał przytomnych Ławnikow y bywszych Radnych Mieyskich wyżey nadmienionych własność rzeczoną reprezentuiących i za nią
obstaiących, aby rzeczony Ratusz niebespieczenstwem Zawalenia się grożący natychmiast reparować przedsięwzięli, do czego termin stosownie do tegoż Artt. /:ktory onym zakomunikowany został:/ tydzień ieden oznaczył ztym ostrzeżeniem że ieżeli tego w przepisanym terminie nie dopełnią, mieyscowy Zwierzchnik to iest Ur. Kacper Bogucki Burmistrz odbiera ninieyszym /:ktory w Kopii onemuż udzielony zostaie:/ Stosownie do Tegoż Artt.[?] polecenie, aby po upłynionym terminie w Zastosowaniu się do Artt. VI. rzeczony Budynek rozebrał, czyli rozebrać kazał, Materyały przez Publiczną z wiadomoscią Rządu odbyc się maiącą Licytacyę sprzedał, Koszta rozebrania opłacił z zebranych Pieniędzy – Resztę zaś tych do Kassy Mieyskiey za Kwitem złożył, zdawszy otym ztakowey czynnosci swey władzy Rapport.-

Na takie dictum obecni przy rewizji/przeglądzie reprezentanci własności miejskiej oświadczyli:

Ten Ratusz podług Zalecenia reparowanym bydz nie może zprzyczyny iż procz drzewa do Scian zdatnego, począwszy od przyciesi, Słupow, Płatew, Krokiew y zgoła całego dachu, zupełnie nowego potrzeba, a zatym rozebranym być musi – Że zaś pod temi Ruderami są kosztowne Piwnice Murowane, ktore koniecznie dla nie zdezelowania onych przykryć należy, z tego powodu, iakoteż i dlatego że dom Szynkowny dla prowadzenia Propinacyi Ogołowi Miasta służący iest potrzebny, Należy koniecznie postawić dom w tem mieyscu chociaż wpołowie mieyszy, ato ztego samego drzewa i razem z nowego ile potrzeba wymagać będzie.– Dlaczego wnioskiem iest niżey podpisanym Reprezentantow, aby Kommissya Woiewodz. Lubel. po odebraniu ninieyszego, zesłac raczyła Budowniczego Woiewodzkiego przysięgłego, ktoryby Anszlag [kosztorys] wybudować się maiącego domu na Szynk do Propinacyi i wygody Publiczności służący zrobił, Koszta ktore wynosic mogą na postawienie tego domu obrachował i Kommissyi Woiewodz. dla przesłania y wyiednania w Kommissyi Rządowey S.W. i Policyi pozwolenia takowego postawienia budynku, oznaczenia ile zKassy oszczędnosci Kassy Ekonomiczney Mieyskiey Wawelnickiey nato użyte bydź ma. – oraz w zaleceniu Wydziałowi Dobr i Lasow Narodowych aby z Lesnictwa Kazmirskiego – Rewiru Wawelnickiego Materyału użyc dozwolił, ile że w Mieyskich Lasach Wawelnickich takowego Materyału zdatnego do Budowli nie dostanie,– Takowy wniosek własnoręcznie podpisali: Michał Wroncki Ławnik, Krzysztof Łuszczyński Ławnik, Romald Kempinski Radny, Andrzey Czarniecki Radny, Jan Dobraczynski Radny

Zalecenia Assessora i odpowiedź mieszczan potwierdza w kilku elementach wygląd ratusza wjezdnego przywołany w lustracji z 1779 r. W protokole mowa jest o słupach, być może tych samych, które 40 lat wcześniej podpierały podcienia, i tu, i tu pod budynkiem były cenne, murowane piwnice, a i kubatura magistratu w 1818 r. była tak samo niemała, skoro w protokole reprezentanci miasta proponują wybudować nowy dom miejski o połowę mniejszy, i to w części z materiału, który odzyskają z rozbiórki dotychczasowego.

Stanowiska uczestników rewizji były rozbieżne, stąd po zgłoszeniu wniosków do protokołu Assessor Obwodu Lubelskiego przesłał go do decyzji Komisji Województwa.

Przedmiotem rewizji w drugim protokole były budynki prywatne grożące zawaleniem. Na liście siedmiu, pod numerem pierwszym, został wpisany dom Jana Podolskiego, czyli Bilamowiczowey, który jako drugi obok ratusza, „pod żadnym numerem, u ktorego to Budynku dach i Komin Sztagowy zupełnie spruchniały, niemogący bydź reparowany, a niebespieczenstwem grożący, zwalony bydz powinien”. Ten w dokumentach był najbliższym towarzyszem niedoli domu miejskiego.

W aktach z kolejnego prawie półtora roku nie znalazłem śladów potwierdzających kontynuowanie sprawy z protokołów przekazanych do Lublina. Reaktywacja nastąpiła 8 kwietnia 1820 r. Urząd Municypalny Miasta Narodowego Wąwolnicy sporządził podpisany ręką Kacpra Boguckiego raport i skierował go do Komisarza Obwodu Lubelskiego. Dotyczył opuszczonego „budynku zdezelowanego w Rynku Miasta Wąwolnicy”. Ruina groziła pożarem lub zawaleniem. Nie był to ratusz. W treści burmistrz wskazuje opuszczony dom Marianny Bilamowiczowej, która wyjechała „pod owczas w Podgórze”. W ostatnim zdaniu informuje Komisarza o tym, jakie miasto podejmie działania: „Teraz widząc Urząd Mieyscowy iż ten Dom bez Komina i Dachu straszydłem prawie iest w Rynku Miasta, czyli przez Urząd Mieyscowy ma bydz zLicytowany i Pieniądze w Depozyt złożone do przybycia właścicielki”. Budynek to ten sam opisany z drugiego protokołu, na liście pod pozycją 1. Dwa dni później, do tego samego Wielmożnego Komisarza Obwodu Lubelskiego, w tej samej sprawie, uprzejmie donosi Urząd Konsumpcyjny Wąwolnica. Denuncjację uzasadnił troską o mienie państwowe, bo w ruderze stykającej się z lokalem Urzędu Konsumpcyjnego, pozwolono wykonywać rzemiosło kowalowi, co grozi niebezpieczeństwem.

Fot. 6. Odnaleziony na planie Wąwolnicy dom-rudera należący do Marianny Bilamowiczowej

W samym miasteczku sprawy miały dalszy bieg. 20 czerwca 1821 r. na wezwanie miasta wykonano wycenę przeznaczonych do rozbiórki domu, chlewu i stodółki. Pracę zlecono „znawcy przysięgłemu F. Kowaleskiemu, Janowi Jęndrusiakowi radnemu i przytomnemu Tomaszowi Wasiowi cieśli”. Dom Sławetnej Maryanny Bilamowiczowey, kotlarki, usytuowany był w Rynku pomiędzy numerami 107 i 108. Przewidywana zsumowana wartość zdatnego po rozbiórce materiału – 68 zł 25 gr. Licytację miasto zakończyło 24 lutego 1822 r. Z zachowanego protokołu wiadomo, że wadium wynosiło 15 zł, a licytacja rozpoczęła się od ceny wywoławczej 70 zł. Wygrał Moszek Borkowicz, dając pretium fisci, najwyższą cenę postąpioną na licytacji, w kwocie 76 zł. Dla mnie najcenniejszą informacją okazała się dokładna lokalizacja. Na jej podstawie ustaliłem, gdzie na karcie Wąwolnicy z 1820 r. stał dom kotlarki. Znalazłem odpowiedni wpis o nim w „Regestrze Pomiaru Sytuacyi Miasta Wąwolnicy” pod numerem „katastry” 153. Rubryka „Nazwisko właściciela” jest pusta, a w kolejnej, „Nazwisko placu”, zapisano: „Plac z Budynkami pusty”.

Jaki jest związek rudery Bilamowiczowej z ratuszem? Jeśli współtowarzysz niedoli, rozwalający się ratusz, został wyremontowany po 20 września 1818 r., zgodnie z zaleceniem asesora Ratajewicza, albo, co bardziej prawdopodobne, po roku 1820 trwał w stanie identycznym jak dom Bilamowiczowej, to Kierłowicz również musiał umieścić go na planie.

Przeszukałem do końca „Akta tyczące się miasta Wąwolnicy, vol. II (1816–1823)”. To, co znalazłem, potwierdziło przypuszczenia. Po 1818 r. pierwszym odnalezionym dokumentem zawierającym wzmiankę o ratuszu jest odpowiedź z 6 listopada 1820 r. udzielona przez Komisję Województwa Lubelskiego na pismo z 12 czerwca tegoż roku, wystosowane przez Komisję Rządową Spraw Wewnętrznych i Policji. W ministerstwie w tej sprawie posługiwano się sygnaturą nr 178/699. Władze lubelskie przedstawiły opis historyczny miasta Wąwolnicy wraz z uwagami. Wśród nich znalazły się i te dotyczące troski o realności miejskie (majątek nieruchomy). Zadaniem „iest Kommissyi Woiewodzkiey, aby Kapitały wynoszące 38938 Zp […] windykowane bydź mayą, oraz aby Ratusz Mieyski wyrestaurowany, oraz by w miarę możności, przynaymniey w Rynku był zaprowadzony [porządek], na co fundusz Zp 1000. Etatem do dyspozycyi Kommissyi Rządowey zostawiony, mógł by bydź użyty, ieżeli Kommissya Woiewodzka zezwolenie w tey mierze otrzyma”. Ministerstwo wykazało zrozumienie dla stanowiska władz województwa i w tym samym piśmie pod datą 24 grudnia 1821 r. warszawski urzędnik A. Gliński umieścił adnotację zawierającą między innymi dwa zalecenia:

Kommissia Woiewodzka ma Kazać natychmiast sporządzić Plan restauracyi dawnego Ratusza, z potrzebnym na wydatki do tego anszlagiem […] – Sprowadzić na gront Geometrę aby po dokonanym przez niego rozmiarze zastosowanym do dowodow znayduiących się w Aktach Mieyskich co do namnieyszych rozległosci tegoz Miasta mozna się przekonać, czyli y iak wiele grontow toz Miasto utraciło y czyli inne iakowe przez przemoc owczasowych Starostow nieodebrane mu zostały dochody y korzysci, aby o wydobycie tychze mozna przedsięwziąć przyzwoite kroki.

Zagadkowa sprawa. Notatka została umieszczona ponad rok od datowania dokumentu. Jeszcze dziwniejsze jest, że jest w niej mowa o potrzebie wykonania w przyszłości pomiaru Wąwolnicy, a ten w tym czasie był już gotowy, gdyż na planie Kierłowicza odnotowano, że został „zdięty i delineowany” we wrześniu i październiku 1820 r. Podstawą jego sporządzenia musiał być szczegółowy pomiar. Odnalazłem go przypadkowo w miejscu, w którym się tego nie spodziewałem. Zatytułowany jest „Regestr Pomiaru Sytuacyi Miasta Wąwolnicy w Powiecie Kazimirskim Woiewodztwie Lubelskim lezącego, podług poprawnego i przyiętego wzoru na Sessyi Kommissyi Miast” i pochodzi z 30 marca 1821 r. Z datami jest, jak widać, pewien bałagan. Natomiast notatka Glińskiego, co istotniejsze w moich poszukiwaniach, łączy ratusz z planem i jego autorem jeometrą Janem Kierłowiczem. To jemu zlecono sporządzenie dokładnej ewidencji nieruchomości Wąwolnicy i odwzorowanie ich na mapie.

Od momentu umieszczenia uwagi na marginesie pisma Komisji Województwa Lubelskiego sprawa domu radzieckiego nabrała właściwego tempa. Korespondencja między Warszawą a Lublinem wystartowała i regularnie kursowała przez 6 miesięcy 1822 r. Wymiana pism przypominała „przerzucanie gorącego kartofla”.

Najpierw 13 maja 1822 r. w sprawie 178/699 KRSWiPolicyi śle raport do Komisji Województwa Lubelskiego. W treści zostały powtórzone wszystkie zalecenia z notatki Glińskiego. Ten dotyczący ratusza znalazł się w punkcie 2 – (KRSWiP) „poleca K.W. sporządzenie Planu Anszlagu kosztów na Restauracją Ratusza, tudzież wybrukowanie i splantowanie Rynku nakoniec […]”. Niecały tydzień później, 18 maja, na rządowy reskrypt odpowiada Komisja Województwa Lubelskiego. Z trzech zaleceń tylko pierwsze, dotyczące windykacji kapitałów miasta Wąwolnicy, urząd lubelski przyjął wprost i poinformował, że przedsięwziął kroki względem jego realizacji. Jednocześnie oświadczył, „iż Punkt drugi i trzeci tymże Reskryptem obięty a dotyczący się względem postawienia Ratusza, wybrukowania i zPlantowania Rynku Miasta tudzież wymurowania Łaźni Żydowskiey, wtym Roku dopełnionym być niemoże ponieważ po opłaceniu nalezytości JP: Kierłowiczowi Jeometrze za Pomiar Miasta i Realności, tudzież zrobienia Planu – Fundusze Kassy Mieyskiey niewystarczą”. Po lekturze dokumentu mam dwie dygresje. Pierwsza – czy to nie ironia, że w jakimś stopniu ratusz w Wąwolnicy swój marny los „zawdzięczał” Kierłowiczowi, wykonawcy „kosztownego” pomiaru wraz z planem miasta? Na szczęście plan przetrwał do dzisiaj – coś za coś. Druga – planowanie budowy łaźni żydowskiej jest dowodem na to, że władze Królestwa Polskiego dostrzegły rosnącą populację mieszkańców żydowskich w Wąwolnicy i wskazuje na istnienie lub potrzebę utworzenia gminy wyznaniowej. Zgodnie bowiem z tradycją prawną gmina nie może istnieć bez własnego sądu, synagogi, cmentarza, łaźni/mykwy, szkoły, szpitala-przytułku i instytucji dobroczynnych. Na tym samym arkuszu papieru, ale na jego odwrotnej stronie, 4 czerwca 1822 r. Warszawa odesłała do Lublina odpowiedź w sprawie braku funduszy w kasie miejskiej. Oświadczyła, że brak środków na wymurowanie łaźni żydowskiej, odbudowę ratusza i bruki nie może wstrzymywać zalecanego opracowania planów i sporządzenia kosztorysu. Argumentowała, że w przyszłości do kasy będą trafiały nowe wpływy i wówczas „uskutecznienie powyższych proiektów nastąpić będzie mogło. Dla tego KR poleca K.W. aby reskryptowi dat. 13 maja rb. No 178 zadosyć uczyniła”. Komisja Województwa Lubelskiego w trybie błyskawicznym przygotowała 15 lipca 1822 r. plan wyreperowania ratusza wraz z kosztorysem i przesłała do Komisji Rządowej. Samego planu w aktach miejskich nie znalazłem. Zachowało się tylko pismo przewodnie z tą datą, w którym łączny koszt prac określono na sumę 10 771 złp. Co do łaźni żydowskiej, urząd argumentował, że w mieście funkcjonuje już łaźnia „z drzewa”, wymurowanie nowej przyniosłoby niewielkie wpływy do kasy, a w ogóle Żydów w mieście mało, nie sporządził więc kosztorysu budowy. Przy punkcie dotyczącym wybrukowania rynku powtórzone zostało stanowisko z wcześniejszego pisma, to znaczy „wybrukowanie Miasta wieleby kosztowało, a kassa Mieyska niema nawet funduszu, aby choć wczęści restauracyą Ratusza rozpocząć mogła, ile że ieszcze niewypłaciła przypadaiącey Geometrze Kierłowiczowi należności […]”. Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policji 22 lipca skierowała to pismo do zaopiniowania Budowniczemu Jeneralnemu. Pełniący tę funkcję Aleksander de Groffe własnoręcznie, na marginesie pisma, określił się w sprawie 1 października 1822 r.: „Zważywszy iż zbytni koszt na restaurowanie Ratusza drewnianego mogł by bydz wystarczaiącym na wystawienie nowego, tem bardziey iż z drewnianego materyału dom takowy łatwemu zepsuciu podlegać może, przeto takowey Restauracyi nie może bydź przyiętym iż kształt iego i zarządzenie nie iest wcale stosowne. Kommissya przeto Woiewodzka odpowiadaiący Celowi budowy proiekt przysłać powinna” (notatka de Groffego zacytowana wraz z przekreślonym przez niego tekstem).

Stanowisko najważniejszego budowniczego w Królestwie Polskim zadecydowało o losie starego magistratu. W piśmie z 22 października 1822 r, skierowanym do Komisji Województwa Lubelskiego jako odpowiedź do przesłanego planu i anszlagu kosztów KRSWiP zakomunikowała, że tych nie może zatwierdzić ze względu na przedstawione wysokie koszty, które prawie wystarczyłyby na wystawienie nowego budynku. Tymczasowo, w miarę możliwości kasy miejskiej w Wąwolnicy, zaproponowano zabezpieczać środki tylko na niezbędne prace. Dalej podpierając się argumentami Groffego, proponowała wstrzymać kompleksową naprawę starego ratusza i myśleć o planowaniu budowy nowego. Konkluzja brzmiała tak:

[…] iesli można mieć nadzieię że Kassa Mieyska w kilka lat tyle oszczędzić iest wstanie od zwyczainych wydatkow, że przy dołozeniu się w Częsci Mieszkancow budowla nowego Ratusza mogła by miec mieysce, wypadałoby reparacyą dotychczasowego Ratusza iako mocno zdezelowanego i nieforemnego kształtu zupełnie wstrzymać, a anszlag nowego sformować, co iednak uznania zmieyscowego przekonania KW zostawiaią. KR oczekuie stosownego wtey mierze rapportu.

Co do „nieforemego kształtu”, tu w znaczeniu niezbyt urodziwego, trudno ocenić, jak było w rzeczywistości. Uroda to kwestia gustu i upodobań.

Dokumentem kończącym wymianę korespondencji w sprawie remontu wąwolnickiego ratusza był reskrypt Komisji Województwa Lubelskiego z 29 października 1822 r. W oczekiwanym przez KRSWiP raporcie poinformowano, że za przyczyną obecnego stanu finansów Wąwolnicy „żadnej restauracyi Ratusza, ani budowania nowego przedsięwziąść niemoże, wypada więc te Mellioracye Miasta odłożyć, aż do Czasu kiedy Kassa Mieyska uzbiera funduszów”. Na marginesie pod datą 7 listopada 1822 r. warszawski urzędnik notuje: „niepozostaie nic do zarządzenia, przeto do Akt”.

Zakończony biurokratyczny ping-pong potwierdził postawioną tezę. Władze rządowe i lokalne zajmowały się tematem odnowienia ratusza, bo w tym czasie w którymś miejscu Wąwolnicy ten ratusz po prostu stał, tak samo jak dom kotlarki Bilamowiczowej.

„Aaaa, dość już tych podziemnych ciuciubabek!!” Rozwiązanie zagadki miejscówki ratusza jest na wyciągnięcie ręki, na planie Kierłowicza. Wyciąłem i powiększyłem fragment, na którym widać środek miasta. Jak w każdym szanującym się mieście gdzieś tu urzędowali wójt, burmistrz, rajcy i ławnicy, więc i tu znajdę zgubę. Podobnie jak austeria był dużą budowlą i podobnie był własnością gminy miejskiej. Geometra wyróżnił budynki kolorami w zależności od tego, kto był ich posiadaczem. Dla własności gminnej wybrał bladoróżowy. Na planie znalazłem tylko dwa tak oznaczone prostokąty. Większy na rogu ulic Kościelnej i dawnej Kazimierskiej pod numerem 135 – to Austerya Mieyska (tak jest ona opisana w „Regestrze pomiaru”). Mniejszy w północno-wschodnim narożniku Rynku. Bingo – odnalazłem poszukiwany ratusz wjezdny.

Budynek pod względem kolorystycznym był nietypowy, geometra oznaczył go dwoma kolorami. Taki cudak w całej Wąwolnicy był tylko jeden. Mniejsza część, bez wskazania numeru katastralnego, ma bladoróżowe barwy miejskie, większa zaś, pod numerem 96, ciemnoszare, wskazujące na żydowskie pochodzenie posiadaczy. Jak wytłumaczyć taką anomalię? Sprawę da się wyjaśnić na podstawie wcześniej opisanych źródeł. Brak numeru budynku w tej części, która pełniła funkcję urzędu municypalnego, może być potwierdzeniem sformułowania użytego w protokole „Rewizji Budowli” nr 326 z 1818 r. – „Ratusz Mieyski bez Numeru, iako Rudera stoiący”. O „lokatorach” zajmujących pozostałą część ratusza też zapisano parę słów w protokole, kiedy asesor Ratajewicz wskazywał, że „dom ten zawaleniem grożącyprzeznaczony przez Miasto został na dom Szynkowny, do ktorego ludzie dla picia trunku zgromadzaią się”. Wiadomo, burmistrz ani ławnicy nie polewali klientom karczmy napitków. Robili to szynkarze-dzierżawcy.

Sprawdziłem zapisy z pierwszych 25 lat XIX w. w wąwolnickich księgach metrykalnych. W mieście Wąwolnicy byli nimi wyłącznie Żydzi. Pod numerem 96 „Regestr Pomiaru Sytuacyi Miasta Wąwolnicy” jako zarządzającą szynkiem wskazuje wdowę Brandlę Icek (Ickową). Na obrazku widać, że poszukiwania ratusza na planie nie były trudne.

Fot. 8. Porównanie budynku ratusza wjezdnego na planie z 1820 r. z budynkami odpowiadającymi mu współcześnie na Geoportalu

Dom miejski gminny umieszczony na planie posłużył mi do ustalenia przybliżonych wymiarów oraz podjęcia próby odtworzenia jego wyglądu w przestrzeni Rynku. Pierwsze wyliczyłem, opierając się na zastosowanej skali mapy. Długość ratusza – około 32 m, szerokość – około 16 m. Zadziwia porównanie tego obiektu z odpowiadającymi mu współcześnie precyzyjnymi danymi przestrzennymi budynków między Rynkiem a ulicą Sienkiewicza (dawną Zatylną) na internetowym Geoportalu.

Mimo że minęło 200 lat, nieruchomość ma te same proporcje i prawie identyczne wymiary 33,5 m na 15 m (największa skala na Geoportalu jest 10-krotnie dokładniejsza od pracy kartograficznej Jana Kierłowicza). Dzisiaj podobnie jak wtedy połączone budynki Rynek 2 i Lubelska 3 tworzą budowlę wolnostojącą z zachowanym z prawej strony wąziutkim łącznikiem Rynku z ulicą Zatylną.

Dopiero teraz skojarzyłem ten szczegół z planem karczmy w encyklopedii Glogera. Być może bezpośrednio do sieni karczmy można było wejść właśnie z tego wąskiego przejścia. Przed sforsowaniem drzwi wystarczyło tylko przejść pod podcieniami osłaniającymi przejazd do stanu. Jeśli było się już w środku, to jeszcze dwa kroki na lewo i bez pukania wchodziło się do knajpy. Pora też w tym miejscu oddać szacunek autorowi planu. Jeometra wyposażony jedynie w analogowe „szkiełko i oko” stworzył dzieło niewiele ustępujące współczesnym mapom, a urodą bije je na głowę.

Z dwukolorowego prostokąta oznaczającego ratusz wjezdny ustaliłem jeden drobny element dotyczący rozplanowania pomieszczeń. Sala zborna władz miejskich powinna być w miejscu oznaczonym kolorem bladoróżowym, w samym rogu Rynku i ulicy Lubelskiej. Konsekwentnie rozmieściłem resztę elementów wymienionych w opisie ratusza w lustracji z 1779 r., dopasowując do planu karczmy wąskofrontowej opisanego przez Glogera. Budynek był zwrócony ścianą szczytową do Rynku. W niej z prawej strony był wjazd do przejazdu. W tylnej części domu miejskiego (nomen omen bliżej ulicy Zatylnej) znajdowała się stajnia z wozownią zwana stanem.

Doznałem déjà vu. Przecież ja taki drewniany ratusz wąwolnicki widziałem na zdjęciu. Stał zwrócony frontową ścianą z podcieniami w stronę rynku, widać na niej bramę do przejazdu. Cały przykryty dużym gontowym dachem łamanym polskim. Słupy wspierające podcienia ze snycerskimi ornamentami dodatkowo były wzmocnione mieczami. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego zachowany w pamięci obraz ratusza jest jego lustrzanym odbiciem. Po chwili uświadomiłem sobie, że kiedy Wąwolnica miała budynek magistratu, technika zapisywania obrazów nie była jeszcze znana. Co to zatem za fotografia i skąd podobieństwo do nieistniejącej budowli w dawnym miasteczku nad Bystrą? Poszperałem w pamięci i znalazłem. To zdjęcie z początku XX w. przedstawia nieistniejącą Karczmę Wójtowską w Czeladzi (pełniła podobne funkcje jak ratusz). Stała w północno-zachodnim narożniku rynku. Jeśli zrobię lustrzane odbicie, to będzie stała w północno-wschodnim, tym samym, przy którym stał wąwolnicki ratusz. Voilà – ratusz w „mieście JCKMści Wawelnicy” jak żywy. Z lewej strony ulica Lubelska. Frontowa ściana od strony Rynku, po jej lewej stronie wejście do izby gminnej, gdzieś pośrodku izba z szynkiem, a po prawej brama wjazdowa do przejazdu i dalej do stanu. Oczywiście brakuje „ab extra naokoło tego Ratusza wystaw”, ale to oczekiwania ponad miarę.

Jeszcze jedna sprawa do załatwienia. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, co umieścił Heldensfeld na środku rynku. Na myśl przychodzi tylko studnia miejska. Ta mogła służyć na co dzień mieszkańcom miasteczka, a w dni targowe ciągnącym na rynek istotom dwunożnym i czworonożnym. Korzystali z niej podróżni przybyli w gościnę do ratusza wjezdnego, piły z niej wodę spragnione konie odpoczywające w ratuszowej stajni.

Fot. 9. Z lewej – tak mógł wyglądać ratusz w Wąwolnicy – odbicie lustrzane Karczmy Wójtowskiej w Czeladzi. Z prawej – tak współcześnie wygląda „poratuszowe siedlisko”, Rynek 2 w Wąwolnicy

Fot. 10. Studnia miejska na rynku w Zawichoście przed nieistniejącym ratuszem

Fot. 11. Studnia miejska na rynku w Kazimierzu Dolnym – w tle Kamienice Przybyłów, po 1772 r. pełniły funkcję ratusza

Walory tej krynicy wynosili pod niebiosa skacowani bywalcy izby szynkowej, którym nie raz, jak im się wówczas wydawało, uratowała życie. Na końcu była prawdziwym ratunkiem w czasie, gdy w drewnianym miasteczku wybuchał gwałtowny pożar, a jedynym dostępnym środkiem gaśniczym była woda. Troskę o stan techniczny studni miejskiej odnalazłem w dokumentach archiwalnych „Rachunkowość kasy miasta Wąwolnicy” z lat 1848–1866. W Protokole Rewizyi Kassy Ekonomicznej za pierwszy kwartał 1859 r. w tabeli Rozchodów Funduszów Gminnych w Tytule IV – na różne wydatki” zarejestrowano „na reparacyą drobną narzędzi Ogniowych i studni” 10 rubli srebrem, a w „Tytule V – do dyspozycji”, „za sprawioną linę do studni” 13 rubli srebrem 58 kopiejek.

Fot. 13. Studnia na rynku w Kazimierzu nad Wisłą – mapa Heldensfelda (1801–1804)

Potwierdzeniem tezy mogą być też istniejące do dziś lub zachowane na starych zdjęciach studnie stojące na placach miejskich, czasami nieopodal ratuszy. Dla mnie rozstrzygającym argumentem jest mały obiekt na środku rynku w Kazimierzu nad Wisłą, umieszczony na tej samej mapie Heldensfelda. Tu wątpliwości nie ma, to najbardziej znana studnia miejska w naszym regionie.

Fot. 12. Studnia przed ratuszem na rynku w Głusku, około 1917 r.

Gdyby starożytni budowniczowie z Wąwolnicy z jakiegoś powodu uwierzyli w moją – zerową przezcież – wiedzę o studniach i zapytali, które miejsce byłoby najlepsze na ujęcie wody, poradziłbym im kopanie szybu tam, gdzie rynek, służący za targowisko, sąsiaduje z głównym traktem przebiegającym przez miasteczko. Wtedy i dzisiaj funkcję tę pełni ulica Lubelska. Dodatkowo studnia powinna stać możliwie blisko najważniejszego budynku, jakim był magistrat, goszczący od czasu do czasu podróżnych i dający odpoczynek żywej sile pociągowej w stajni, mieszczącej się pod tym samym dachem.

Co za przypadek? Przyglądam się opublikowanemu na stronach Urzędu Gminy w Wąwolnicy opracowaniu wyników pomiarów georadarowych rynku z grudnia 2021 r. Celem prac było określenie i wskazanie możliwej lokalizacji nieistniejącego ratusza. Ponieważ ratusz już znalazłem, pominąłem wszystkie zalecane we wnioskach wykopy archeologiczne dla sprawdzenia najbardziej prawdopodobnej lokalizacji tego obiektu. Jeśli bowiem anomalie rzeczywiście wskazują na istnienie pod ziemią śladów dawnych budowli, na pewno nie są one śladami ratusza wjezdnego. Ten stał jeszcze w 1822 r., a wcześniej jesienią 1820 r. geometra Jan Kierłowicz „delineował” go na planie w narożniku rynku.

Na stronie 8 na rysunku 9 „Propozycja lokalizacji wykopów archeologicznych” moją uwagę przykuł czerwony prostokąt oznaczony jako A2. Opis do niego jest taki: „Anomalia o szerokości około 4 m, o najsilniejszym sygnale na głębokości ok. 200 cm poniżej nawierzchni. Może stanowić zasypany wkop zarówno po niewielkim budynku, jak również może być związana z pracami przy istniejącej w tym miejscu instalacji teletechnicznej”. Opisany odczyt georadar zarejestrował na granicy ulicy Lubelskiej i Rynku, dokładnie vis-à-vis jego północno-wschodniego narożnika, miejsca, w którym stał budynek magistratu. Oba obiekty dzieli odległość około 15 m.

Zapewne to przypadek, ale na miejscu archeologów korciłoby mnie, żeby sprawdzić, czy wkop nie jest pozostałością studni miejskiej.

Fot. 14. Anomalia A2 podejrzana o to, że może być śladem po miejskiej studni

PS Mam propozycję dla organizatorów i realizujących prace archeologiczne na wąwolnickim rynku. Być może warto byłoby przeprowadzić poszukiwania kosztownych, sklepionych, murowanych piwnic ratusza wjezdnego na Rynku pod numerem 2 lub pozostałości po podwójnych ceglanych piwnicach zlokalizowanych gdzieś w narożniku ulic Zamkowej/Kościelnej i Dulęby/Kazimierskiej, tam gdzie stała wielkich rozmiarów austeria. A nuż czeka na poszukiwaczy prawdziwy skarb – antałek miodu lub wina. Oba obiekty pochodziły z połowy XVIII w., więc i rocznik trunku byłby zacny. Dla wszystkich zainteresowanych historią miasteczka Wąwolnicy w początkach XIX w. udostępniam link do cyfrowego „Planu Sytuacyjnego Municypalnego Miasta Wąwolnicy” sporządzonego w 1820 r. przez Jana Kierłowicza. Zaznaczyłem na nim wszystkie budynki. Po wskazaniu na planie upatrzonego obiektu wyświetli się jego metryka. Oczywiście można też na nim odnaleźć ratusz i dom Bilamowiczowej, który był „straszydłem prawie w Rynku Miasta”: http://schomberg.pl/wawolnica/wawolnica.html.

Korekta językowa Beata Bińko