[Tekst w formacie PDF]

Pierwszy raz na obchodach rocznicy powstania w obozie zagłady w Sobiborze byłem 30 lat temu. W 1993 r. miałem 27 lat, dwa lata wcześniej ukończyłem historię na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wychowany na zrywie solidarnościowym, jako rzecznik prasowy samorządu miasta Chełma chciałem budować nową Polskę. 14 października tamtego roku, w 50. rocznicę powstania więźniów obozu, razem z przewodniczącym rady miejskiej w Chełmie Zygmuntem Gardzińskim i wiceprezydentem Chełma Markiem Tomaszukiem złożyłem wieniec przy kopcu na terenie byłego obozu zagłady w Sobiborze. Żyli jeszcze byli więźniowie obozu. Pamiętam do dziś, jak jeden z nich, Tomasz Tovi Blatt, stanął na jakimś podwyższeniu i pokazując ręką, mówił:

Patrzę tutaj naokoło, śladów nie ma, ale ja widzę: tam chowali bagaże, trochę dalej, gdzie teraz stoi kościółek, była mała drewniana kapliczka, w której początkowo mordowano starców i kaleki, aby nie zwalniali tempa marszu zdrowych do komór gazowych. Trochę dalej jest lasek, ale ja widzę korytarz między drutami i strażników, widzę i ludzi biegnących nago z przerażeniem i ciągle słyszę ten straszny krzyk Żydów ginących w komorze gazowej.

Osobne słowa poświęcił powstaniu w obozie:

50 lat temu, pamiętam, w ostatnich chwilach przed powstaniem, stałem wśród innych na placu, tu niedaleko stąd, słuchając pamiętnych słów przywódcy powstania Saszy Peczerskiego, rosyjskiego Żyda, przemówienie zakończone słowami: „Jeżeli mamy umierać, to sami wybierzemy swoją śmierć. A jeżeli cudem ktoś przeżyje tę straszną wojnę, to jego obowiązkiem jest powiedzenie światu o Sobiborze” – słuchałem tego ze ściśniętym sercem 15-letniego chłopca i prosiłem Boga: Boże, pozwól mi przeżyć. Przysięgam Ci, że jeżeli przeżyję, to powiem światu o Sobiborze i zbrodniach tu popełnionych. Proszę, Boże, daj mi przeżyć, nie zapomnę.

Przywrócenie pamięci o Sobiborze stało się misją Tomasza Blatta. Wtedy przypomniał:

Przeżyłem. Przyjeżdżam do Sobiboru co roku. Sobibór był zapomniany, zarośnięty. Na obrzeżach dołów wykopanych przez hieny ludzie szukających żydowskiego złota, wraz z wyrzuconą ziemią widziałem spalone kości i popiół ludzki – serce bolało, a nic nie mogłem zrobić [„pa” (Puławski) 1993 s. 1, 3].

Poruszony słowami Blatta, w słowie odredakcyjnym październikowego wydania „Wieści Chełmskich. Miesięcznika samorządowego” (1993) napisałem:

Przez kilkadziesiąt lat chodnik i rów burzowy z tyłu budynku przy ulicy Świerczewskiego [teraz Piłsudskiego – A.P.] wyłożony był z płyt nagrobkowych z charakterystycznym pismem hebrajskim, dla mnie, młodego wtedy człowieka, była to niebywała atrakcja, tak samo jak prześwitujące niemieckie napisy na fasadzie budynku. Nie uświadomiłem sobie wówczas, że świadczy to o naszym stosunku do zmarłych, w tym przypadku narodu, który kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Sobiborze, podczas wojny był masowo mordowany w komorach gazowych. Sobibór, ulubione miejsce grzybiarzy, zapomniał o obozie.

Posłużyłem się jednocześnie fragmentem okolicznościowego tekstu Tomasza Blatta:

Tablica pamiątkowa [wisząca na terenie byłego obozu do 1993 r. – A.P.] fałszywie informowała o zamordowanych tutaj 250 000 sowieckich jeńców wojennych, Polakach i Cyganach. Słowo „Żydzi” jakby od niechcenia było wtłoczone między innymi.

Słowo odredakcyjne kończyłem słowami:

Na szczęście czasy się zmieniły. Macewy trafiły na kirkut. „Zmiany w Polsce stworzyły atmosferę prawdy również o Sobiborze”. 14 października br. [1993] w 50. rocznicę powstania w obozie w Sobiborze odsłonięto nowe tablice [Puławski 1993, s. 3].

Pamiętam do dziś, że po ukazaniu się tego numeru „Wieści Chełmskich” ówczesny prezydent Chełma w rozmowie w cztery oczy wyraził niezadowolenie z mojego wyznania (nazwisko pominę).

Pięć jednobrzmiących tablic w językach jidysz, hebrajskim, niderlandzkim, angielskim i polskim odsłonili w 1993 r. ostatni żyjący więźniowie obozu w Sobiborze:

W tym miejscu w latach 1942–1943 istniał hitlerowski obóz zagłady, w którym zamordowano ponad 250 tysięcy Żydów i około 1000 Polaków. Dnia 14 października 1943 roku wybuchło tu zbrojne powstanie kilkuset więźniów żydowskich, którzy po walce z załogą hitlerowską wydostali się na wolność. W rezultacie powstania obóz został zlikwidowany „Ziemio. Nie kryj krwi mojej!” [„pa” (Puławski) 1993, s. 1].

Tablice zawierały ówczesny stan wiedzy. Dzisiejsze badania mówią, że ofiar obozu zagłady w Sobiborze było 170–180 tys., a informacja o mordzie dokonanym na tysiącu Polaków była nieprawdziwa.

Przytoczyłem tę przydługą relację, ponieważ wydaje się, że wówczas nie uświadamiałem sobie do końca wagi słów Tomasza Blatta odnoszących się do procesu zagłady i potrzeby walki, by trwała pamięć o obozie zagłady w Sobiborze. Również dopiero dziś, wiedząc, jak przyjmowane są jakiekolwiek słowa o odpowiedzialności Polaków za los Żydów w czasie II wojny światowej czy za pamięć o zamordowanych żydowskich współobywatelach, mam pełną świadomość znaczenia wyznania młokosa, jakim byłem w 1993 r. Wtedy wydawało mi się naturalne, że dla każdego Polaka Żydzi byli naszymi współobywatelami, którym należna jest pamięć organiczna. Teraz wiem, że nie dla każdego. Po ponaddwudziestoletnich studiach nad zagładą Żydów i relacjami polsko-żydowskimi rozumiem w pełni jeszcze inne, niecytowane słowa Blatta z początku jego wystąpienia w 1993 r.: „Jestem w Sobiborze, czuję, że tak jest, ale jednak gdzieś w głębi duszy nigdy nie pozbędę się wątpliwości, czy naprawdę przeżyłem Sobibór… a może to życie pozagrobowe. I to zostanie ze mną do końca życia” („pa” [Adam Puławski] 1993 s. 1). Zagłada była tak okropna, tak barbarzyńska, tak wszechogarniająca, że piszący te słowa nie potrafi jej pojąć, zrozumieć „dlaczego”. W 2005 r. pracując już w Instytucie Pamięci Narodowej, w pierwszych słowach wprowadzenia do teki edukacyjnej pt. Zagłada Żydów polskich w czasie II wojny światowej pisałem:

Zagłada blisko 6 mln Żydów europejskich, w tym ponad 3 mln obywateli polskich, jest wydarzeniem historycznym, które trudno zrozumieć. Łatwiej opisać jej przebieg, sprawców, postawy ofiar i świadków. Gdy jednak próbuje się ogarnąć ogrom Zagłady, a jednocześnie pozna ofiary z imienia i nazwiska, ich cierpienie i śmierć zestawi się z ich losami przedwojennymi i z przyszłością, której nie mieli, pytanie: „jak to było możliwe?” pozostaje, przynajmniej w przypadku piszącego te słowa, na razie bez odpowiedzi. Mam nadzieję, że poruszając się wśród dat, faktów i ocen występujących w poniższym tekście [we wprowadzeniu do teki edukacyjnej], czytelnik będzie pamiętał o tym pytaniu i szukał na nie własnej odpowiedzi [Puławski 2005, s. 5].

W 2023 r. wciąż nie wiem, „jak to było możliwie”. Czytając kolejne źródła, artykuły czy książki o Zagładzie, mam myśli innej natury niż Tomasz Blatt: a może to tylko sen, może jak się obudzę, to w moim Chełmie znowu zobaczę tysiące żydowskich jego mieszkańców… a może chociaż ocalali Żydzi, a raczej już ich potomkowie jednak wrócą do Chełma i znów jak przed wojną staną się nieodłączną tkanką społeczności miasta… Jak bardzo Żydzi przed wojną byli na stałe wrośnięci w tkankę miejską, jak ich obecność zaznaczała się w każdej dziedzinie życia społecznego, gospodarczego i politycznego pokazuje mi prowadzona obecnie kwerenda w przedwojennych dokumentach przechowywanych w chełmskim archiwum. Dlatego wiem i to chciałbym bardzo mocno podkreślić, że nagłe ich „zniknięcie” w czasie II wojny światowej (zostali zamordowani w obozie zagłady w Sobiborze) powinno było szokować polskich mieszkańców Chełma i należało oddawać im cześć przez wszystkie powojenne lata. Nie byli jednak czczeni, gdyż w latach PRL pamięć organiczna zarezerwowana była tylko do pomordowanych w czasie II wojny światowej Polaków: macewy wciąż tworzyły chodnik i rów burzowy, a cmentarz żydowski stał się zaniedbanym parkiem odwiedzanym przez pijanych osobników. Dopiero w latach 1994–1996 z inicjatywy potomków chełmskich Żydów został on uporządkowany i ogrodzony. Na uroczystym otwarciu odnowionego cmentarza w 1996 r. przemówienie wygłosił prezydent Chełma Zbigniew Bajko:

Wstyd mi, że przez kilkadziesiąt lat po Holokauście macewy nadal znajdowały się tam gdzie, kierując się chęcią upokorzenia chełmskich Żydów, umieściło je Gestapo. Wstyd mi, że przez kilkadziesiąt lat cmentarz żydowski był zapomniany i pozostawiony w takim kształcie, jak zniszczyli go Niemcy. Przepraszam za to [Bajko 1996, s. 4].

Dziś mogę wyznać, że jako jego rzecznik napisałem to przemówienie (oczywiście ostatecznie stało się ono wypowiedzią prezydenta), chyba znowu wtedy nie do końca świadomy, jak ważne były te słowa. Są one ważne i teraz, kiedy w Chełmie obok bardzo budujących inicjatyw upamiętnienia chełmskich Żydów (m.in. odsłonięcia w 2022 r. obelisku pamięci czy postawienia ławek Idy Haendel i Szmula Zygielbojma) dochodzi także do nieprzyjemnych incydentów. Przytoczę dwa przykłady. W drugiej połowie 2022 r. w Chełmie został oddany do użytku skwer wspomnianego Szmula Zygielbojma. Na ścianę budynku naniesiono tekst słynnego listu pożegnalnego, powstałego przed popełnieniem przez niego samobójstwa w maju 1943 r. Na początku października 2022 r. ktoś dopisał: „Polacy też mordowani byli Szmulu jeden”. 5 listopada 2022 r. w mieście odbyła się akademia ku czci ofiar w 80. rocznicę likwidacji getta chełmskiego. Wygłosiłem wtedy referat o stosunkach polsko-żydowskich w Chełmie w XX w., wspominając z jednej strony o przedwojennym antysemityzmie, a z drugiej o pozytywnych aspektach tych relacji. Po jego zakończeniu usłyszałem z ust przewodniczącego Rady Miejskiej w Chełmie (nazwisko znowu pominę): „Jesteś kłamcą” (Gmiterek-Zabłocka 2022; Puławski 2022, s. 16). Niewątpliwie mamy teraz w Polsce zderzenie ludzi dobrej woli chcących upamiętniać polskich Żydów, nie pomijając trudnej historii relacji polsko-żydowskich, z osobami wprowadzającymi w życie zasady „polityki historycznej” rządu Prawa i Sprawiedliwości.

W 50. rocznicę powstania w obozie zagłady w Sobiborze mało kto uświadamiał sobie z jego znaczenia – że było to jedno z dwóch (oprócz powstania w obozie zagłady w Treblince) udanych nie tylko żydowskich zrywów, ale w ogóle powstań w okupowanej Polsce wobec niemieckich ciemiężycieli. Czytelnikowi tego eseju należy się kilka słów o historii obozu zagłady w Sobiborze. Był to drugi chronologicznie po obozie zagłady w Bełżcu ośrodek natychmiastowej śmierci działający w ramach akcji „Reinhardt”, czyli zagłady Żydów z Generalnego Gubernatorstwa (GG). Pełnił funkcję obozu „pomocniczego” dla obozu w Bełżcu (w przypadkach gdy ten nie „nadążałby” w mordowaniu ludzi) i był na nim wzorowany. W porównaniu z Bełżcem i trzecim obozem w ramach tej operacji, Treblinką II, obóz w Sobiborze charakteryzował się sporym odsetkiem żydowskich ofiar z innych krajów europejskich. Obóz zaczął działać na przełomie kwietnia i maja 1942 r. Pierwszym komendantem do sierpnia 1942 r. był obersturmführer SS Franz Stangl, potem do końca funkcjonowania obozu kierował nim hauptsturmführer SS Franz Reichleitner. W obozie było 25–30 SS-manów i około 120 tzw. Trawniki-Männer (czyli byłych sowieckich jeńców różnej narodowości z niemieckich obozów jenieckich, którzy z rozmaitych powodów zgodzili się służyć władzy niemieckiej i przeszli szkolenie w obozie w Trawnikach). Obóz w Sobiborze składał się z kilku części, w tym osobno ogrodzonego obozu III, czyli miejsca eksterminacji z komorami gazowymi. W maju i czerwcu 1942 r. Niemcy wysyłali do obozu w Sobiborze transporty z ludnością żydowską z dystryktu lubelskiego GG oraz Niemiec, Protektoratu Czech i Moraw, Austrii i Słowacji. Od lipca do października 1942 r. transporty nie przychodziły, co było związane z remontem trasy kolejowej Chełm–Włodawa. W samym obozie zbudowano wtedy kolejne komory gazowe. W tym okresie kierowano tam jedynie grupy Żydów pędzonych pieszo lub furmankami z okolicznych miejscowości i obozów pracy. Jednocześnie na okres lipiec–wrzesień przypadła największa fala deportacji Żydów w GG do obozów zagłady w Bełżcu i Treblince. Transporty kolejowe zaczęły ponownie przybywać do obozu w Sobiborze w październiku 1942 r. Byli w nich przywożeni Żydzi z dystryktu lubelskiego. Do końca 1942 r. Niemcy zabili w obozie 101–109 tys. ludzi. W 1943 r. zaczęto kierować tam transporty z dystryktu Galicja (od 5 stycznia), kolejne z dystryktu lubelskiego oraz z Żydami spoza Polski: od 2 marca do 20 lipca z Holandii, 4–25 marca z Francji, w sierpniu i wrześniu ze wschodu (Białystok, Wilno, Lida, Mińsk). Do obozu w Sobiborze wysłano także ostatnich więźniów z obozu w Bełżcu (w czerwcu 1943 r.) oraz z Treblinki II (w listopadzie 1943 r., już po powstaniu w obozie w Sobiborze). Los więźniów z obozu w Bełżcu przyśpieszył organizację buntu w obozie w Sobiborze. Na czele konspiracji Żydów polskich stał Lejba (Leon) Felhendler, przewodniczący Judenratu w Żółkiewce (holenderscy Żydzi mieli własną organizację konspiracyjną, dowodzoną przez nieznanego z nazwiska kapitana holenderskiej marynarki). Po przybyciu transportu Żydów jeńców sowieckich z Mińska na czele konspiracji stanął wojskowy Aleksander Peczerski. 14 października 1943 r. doszło do buntu. Powstańcy zabili dziewięciu członków załogi obozu oraz dwóch tzw. Trawniki-Männer. Uciekło około 300 więźniów. Wojnę przeżyło 61 więźniów, w tym 57 uczestników październikowego powstania oraz czterech uciekinierów komanda leśnego z lipca 1943 r. Po powstaniu Niemcy zlikwidowali obóz. Rozebrali wszystkie budynki, a teren obsadzili młodymi sosnami. W obozie zagłady w Sobiborze Niemcy zamordowali, jak już wspomniałem, 170–180 tys. Żydów, w tym z GG 85–98 tys., z terenu Rzeszy 7,5 tys., ze Słowacji 24 tys., z Protektoratu Czech i Moraw 6,6 tys., Holandii 34 tys., Francji 4 tys., Ostlandu 8–9 tys. i okręgu białostockiego 1000.

Po wojnie teren był całkowicie zaniedbany. Dopiero w latach sześćdziesiątych XX w. stanął tam pomnik autorstwa Mieczysława Weltera przedstawiający kobietę z dzieckiem, co miało wyrażać cierpienie, niewinność, przerażenie i bezradność ofiar. Obok postawiono kolumnę nawiązującą do komór gazowych, a nieco dalej, w miejscu cmentarzyska, urządzono kopiec. Podczas uroczystości odsłonięcia pomnika 27 czerwca 1965 r. światło dzienne ujrzała także, wspominana przez Blatta, tablica z informacją o zamordowaniu w obozie 250 tys. jeńców sowieckich. Zmieniono ją dopiero w 50. rocznicę powstania. Wtedy też (w 1993 r.) utworzono Muzeum Byłego Obozu Zagłady jako oddział zamiejscowy Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego we Włodawie. W 2003 r. utworzono tzw. Aleję Pamięci. Co jakiś czas dokładano tam kolejne kamienie z nazwiskami zamordowanych w obozie zagłady w Sobiborze. Przełom w upamiętnianiu przyniosło jednak dopiero włączenie w 2012 r. miejsca pamięci w byłym obozie w Sobiborze w struktury Państwowego Muzeum na Majdanku w Lublinie. Po latach w 2020 r. udało się wreszcie otworzyć nowoczesne muzeum z wystawą stałą „SS-Sonderkommando Sobibór. Niemiecki obóz zagłady 1942–1943”. Jej autorami byli historycy z PMM: Tomasz Kranz, Dariusz Libionka i Krzysztof Banach. Wystawa składa się z 16 paneli ukazujących dzieje obozu w Sobiborze. Znalazło się na nich blisko sto zdjęć i dokumentów. Centralną częścią ekspozycji jest 25-metrowa gablota z 700 obiektami odkrytymi podczas prac archeologicznych trwających od 2000 r. Wywierają one, a piszę to na podstawie własnego doświadczenia, ogromne wrażenie.

13 października 2023 r. nastąpi uroczyste otwarcie upamiętnienia terenu byłego obozu. Nowy projekt został wyłoniony w międzynarodowym konkursie na koncepcję architektoniczno-artystyczną miejsca pamięci. Opracował go zespół architektów: Marcin Urbanek, Piotr Michalewicz, Łukasz Mieszkowski i Mateusz Tański.

W zakończeniu wprowadzenia do wspomnianej teki edukacyjnej z 2005 r. napisałem:

Zagłada pochłonęła ponad milion dzieci żydowskich. Każde z nich miało własną tożsamość, marzenia i plany – najmłodsze, najbardziej nieświadome, nie zdążyły nawet mieć tych ostatnich. Dzieci do końca uczyły się, wierząc, że jednak przeżyją. Współcześni nauczyciele izraelscy starają się, mimo niewyobrażalnej okropności Zagłady, szukać w niej „nadziei”. Zaprawdę trudno ją znaleźć – dla autora tego wprowadzenia jest nią chyba wiara dzieci żydowskich w siłę edukacji [Puławski 2006, s. 14].

Po blisko 20 latach w przypadku piszącego ten esej nic się nie zmieniło.

Brama dla pojazdów kołowych i personelu w Sobiborze (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ob%C3%B3z_zag%C5%82ady_w_Sobiborze#/media/Plik:Sobibor_extermination_camp_gate.jpg)

Bibliografia

Bajko Z. (1996), Wystąpienie prezydenta miasta Chełma na uroczystościach na cmentarzu żydowskim w Chełmie, „Wieści Chełmskie. Miesięcznik samorządowy”, nr 9, s. 4.

Gmiterek-Zabłocka A. (2022), Historyk wygłosił wykład na temat relacji polsko-żydowskich i usłyszał: „Kłamca”, tokfm.pl (dostęp 4.10.2023).

„pa” [Puławski A.] (1993), Holocaust, „Wieści Chełmskie. Miesięcznik samorządowy”, nr 8, s. 1, 3.

Puławski A. (2022), Stosunki polsko-żydowskie w Chełmie w XX wieku [w:] Together Again 80. 80. rocznica zagłady chełmskiej społeczności żydowskiej, Chełm, s. 13–16.

Puławski A. (1993), Słowo odredakcyjne, „Wieści Chełmskie. Miesięcznik samorządowy”, nr 8, s. 3.

Puławski A. (2005), Wprowadzenie [w:] Zagłada Żydów polskich w czasie II wojny światowej. Materiały dla ucznia, Warszawa, s. 5–14.

                                                                                              Korekta językowa Beata Bińko