Tekst w pdf

Wśród 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej ogłoszonych w kampanii wyborczej znalazła się zapowiedź likwidacji wprowadzonego we wrześniu 2022 r. w szkołach ponadpodstawowych przedmiotu historia i teraźniejszość. Realizacja tej zmiany została już potwierdzona przez nową ministrę edukacji Barbarę Nowacką. To jedna z deklaracji najbardziej wyczekiwanych przez środowisko szkolne.

Już w momencie ogłoszenia zamiaru wprowadzenia historii i teraźniejszości do wykazu przedmiotów obowiązkowych w szkołach ponadpodstawowych miałam nieodparte wrażenie, że fundamentem tej decyzji jest zwyczajne „kłamstwo założycielskie”. Wszyscy pamiętamy, jak wśród argumentów uzasadniających tę decyzję minister Przemysław Czarnek wskazywał, że nauczyciele historii z braku czasu w ostatniej klasie szkoły ponadpodstawowej nie są w stanie zrealizować wszystkich treści przewidzianych w podstawie programowej. Pomińmy kwestię, iż w ten sposób podważał choćby rzetelność i profesjonalizm nauczycieli, ale ministerstwo nie podało żadnej miarodajnej podstawy takiego twierdzenia. I zwyczajnie nie mogło jej podać, ponieważ takie wnioski można było formułować najwcześniej w maju 2023 r. (na poziomie liceum ogólnokształcącego) i w maju 2024 r. (na poziomie technikum), skoro omówienie okresu II wojny światowej i czasów powojennych jest przewidziane w czwartej klasie liceum i piątej technikum. Bardzo szybko podstawa programowa tego przedmiotu spotkała się z krytyczną oceną zdecydowanej większości nauczycieli oraz środowiska naukowego. Zwracano uwagę, że nie uwzględnia ona zasady obiektywizmu i wieloperspektywiczności, niezwykle istotnych cech odpowiedzialnego prowadzenia edukacji historycznej i obywatelskiej. Podnoszono również problem, że historia i teraźniejszość, planowana do realizacji w pierwszej i drugiej klasie szkoły ponadpodstawowej, ma zastąpić zajęcia z przedmiotu wiedza o społeczeństwie na poziomie podstawowym. W ocenie kontestujących tę zmianę to duży błąd. WoS to zupełnie inny przedmiot, ukierunkowany na przygotowanie ucznia do bycia świadomym obywatelem: zaznajomienie go z konstytucją i podstawami wiedzy prawnej, pomoc w zrozumieniu zachodzących współcześnie w kraju i na świecie procesów politycznych i społeczno-gospodarczych oraz przemian kulturowych. Ma też za zadanie kreowanie postawy aktywnej obywatelsko. Tymczasem dominująca grupa treści nowego przedmiotu, przewidzianych do realizacji w cyklu dwuletnim, obejmuje wydarzenia z zakresu historii Polski i powszechnej zamknięte w cezurach od 1945 do 2015 r.

Dlaczego HiT należy wygasić? W mojej ocenie chociażby z tego powodu, że założenia tego przedmiotu zarówno w zakresie treści, jak i sugerowanych metod ich realizacji są rozwiązaniem adydaktycznym, w praktyce przynoszącym więcej szkody niż pożytku. Nie ma sensu przywoływać szerokiej gamy powszechnie znanych argumentów, które wybrzmiały w wielu niezwykle wnikliwych analizach założeń tego przedmiotu dokonanych w ostatnich dwóch latach przez uznanych historyków i dydaktyków historii, a potwierdzonych w realiach szkoły ostatniego półtora roku.

Chcę natomiast odnieść się do dwóch kwestii, które moim zdaniem należy bezwzględnie wziąć pod uwagę, projektując zmiany. Pierwsza z nich dotyczy układu treści z przedmiotów historia i HiT realizowanych równolegle w klasie pierwszej i drugiej szkoły ponadpodstawowej. W pierwszej klasie uczniowie na lekcjach historii przyswajają wiedzę z zakresu starożytności i średniowiecza, a równolegle na zajęciach z HiT-u uczą się o tym, co działo się po II wojnie światowej do roku 1979. W klasie drugiej na historii przechodzą kurs z nowożytności, a na „hicie” realizują treści z zakresu 1980–2015. Powtórnie z treściami omawianymi w ramach HiT-u na zajęciach historii zetkną się w ostatniej klasie szkoły ponadpodstawowej. Swoją opinię opieram między innymi na doświadczeniu pracy w takim trybie, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że omawianie po raz kolejny z uczniami przechodzącymi z klasy ósmej szkoły podstawowej do pierwszej szkoły ponadpodstawowej tych samych problemów historycznych jest kontrproduktywne. Przecież ich umiejętności percepcyjne i analityczne w ciągu dwóch miesięcy wakacji zasadniczo się nie zmieniły. Sens ponownej edukacji w tym zakresie widzę dopiero w ostatniej klasie szkoły ponadpodstawowej, kiedy uczeń jest już na zupełnie innym etapie rozwoju – ma 18–19 lat. W toku edukacji w szkole średniej uzyskał nowe doświadczenia i cały wachlarz umiejętności umożliwiających mu świadome i krytyczne zdobywanie wiedzy dotyczącej tego skomplikowanego, a jednocześnie kluczowego w wielu wypadkach dla rozumienia współczesności okresu historycznego. Drugą kwestią jest likwidacja przedmiotu wiedza o społeczeństwie na poziomie podstawowym, co spowodowało, że zdecydowana większość uczniów z roczników realizujących HiT opuści szkołę bez kształcenia obywatelskiego. Podkreślenia wymaga jeszcze to, że wraz z wprowadzeniem HiT-u zmieniły się również zapisy podstawy programowej przedmiotu historia, zarówno w zakresie podstawowym, jak i rozszerzonym, oraz wiedzy o społeczeństwie na poziomie rozszerzonym. Dotyczą one treści, celów nauczania, a także sugerowanych sposobów ich realizacji. Mamy więc obecnie do czynienia z przewartościowaniem całego bloku edukacji historycznej i obywatelskiej. Nie podzielam zatem formułowanego czasem przekonania, że pomysł na HiT był dobry, ale został źle wprowadzony. Przypominam, że te same zagadnienia (przewidziane w podstawie programowej HiT-u) nauczyciele realizowali dosłownie przed chwilą, w ósmej klasie szkoły podstawowej.

Obecnie w kontekście wycofania HiT-u ze szkół zaczynają się pojawiać w przestrzeni medialnej różne propozycje rozwiązań, jak na nowo zaprojektować edukację historyczną i obywatelską w szkołach ponadpodstawowych. Występuje wśród nich koncepcja, która zakłada możliwość pozostawienia części zagadnień historii najnowszej w przywróconym przedmiocie wiedza o społeczeństwie. Uważam ten kierunek za błędny z wielu powodów. Posłużę się tu fragmentem wypowiedzi prof. Jacka Chrobaczyńskiego, który w swojej opinii na temat przedmiotu nauczania i „podręcznika” Wojciecha Roszkowskiego do HiT-u zwracał uwagę, że „historia to dyscyplina nauki, zaś teraźniejszość to nie historia-dyscyplina, ale to wszystko «co teraz» [ja dodałabym jeszcze: i krótko przedtem], w tym polityka. Dostrzegam stłamszenie historii-dyscypliny nauki przez politykę, w tym w sposób szczególny przez tzw. politykę historyczną”. Wydarzenia ostatnich 15–20 lat to bardziej zagadnienia politologiczne, materia, która nie przeszła jeszcze krytycznego opracowania historycznego, a zatem postrzegam je jako przestrzeń, z którą dotychczas uczniowie zapoznawali się na lekcjach WoS-u w zakresie problemów współczesnego świata i nadal powinna stanowić część treści realizowanych w ich ramach. Jestem zdecydowaną zwolenniczką rozdzielenia tych przedmiotów i pozostawienia treści dotyczących historii XX i początku XXI w. (w mojej ocenie naturalną cezurą może tu być moment wstąpienia Polski do Unii Europejskiej) w obrębie przedmiotu historia. Z kolei przedmiot wiedza o społeczeństwie czy analogiczny, występujący pod inną nazwą, powinien w moim przekonaniu dostarczać uczniom podstawowej wiedzy z zakresu nauk społeczno-politycznych oraz wyposażyć ich w kompetencje obywatelskie.

Decyzje zmierzające do wygaszenia HiT-u dają nam szansę na realną i efektywną zmianę obejmującą swym zasięgiem oprócz tego przedmiotu ogólny model edukacji w tym obszarze. Zmiany te są oczekiwane zarówno przez uczniów, jak i nauczycieli. A przy tym jedni i drudzy mają wiele uwag do modelu obecnie obowiązującego. Podstawowa dotyczyprzeładowania treści, które są przewidziane do opanowania przez uczniów nie tylko na poziomie rozszerzonym, ale nawet podstawowym. Jeśli przyjrzeć się uczciwie tej sytuacji, to od razu nasuwa się wniosek, że systematycznie, wraz z upływem czasu, następuje przyrost treści ze względu na przesuwanie cezury, która zamyka kurs historii, a jednocześnie nie redukuje się ich w obrębie wcześniejszych epok. Ważna jest też filozofia realizacji tych treści. Z mojego punktu widzenia należy się skupić na tym, aby lekcje historii uczyły uczniów wnioskowania, właściwej selekcji informacji, zrozumienia procesu historycznego oraz tego, na czym polega istota i waga danego wydarzenia czy zjawiska historycznego. Uczniowie lubią pracować metodą projektu, samodzielnie poszukiwać informacji. Wielu z nich uważa, iż mimo trudności, jakich przysparza im historia, jest ona liczącym się i pożytecznym przedmiotem, chociażby dlatego że kiedy rozpatrujemy kolejne elementy przeszłości jako procesy, nabywają wiedzy i kompetencji, które odniesione do współczesności pozwalają im dostrzec na przykład niebezpieczne społecznie i politycznie zachowania oraz posunięcia określonych jednostek i grup. Sprawia także, że potrafią nie tylko odtwarzać naszą przeszłość, ale i rozmawiać o niej, nie unikając trudnych jej aspektów.

Czy nie o to chodzi w nauczaniu historii? To przecież wyjątkowy przedmiot, interdyscyplinarny, na którym uczeń styka się z wiedzą z wielu dziedzin: geografii, ekonomii, socjologii, politologii, filozofii, sztuki. Dlatego też jest trudny. A jednocześnie zapewnia holistyczne wykształcenie, nie tylko humanistyczne. Tymczasem, moim zdaniem, przez natłok przekazywanych informacji (więcej w tym przypadku nie znaczy lepiej) brakuje w polskiej szkole czasu na utrwalanie wiadomości, pełniejsze kształtowanie takich umiejętności, jak krytyczne czytanie tekstu, konstruowanie narracji historycznej i wypowiedzi argumentacyjnej, dyskusję i debatowanie, czy zwyczajne korzystanie z oferty innych niż szkoła placówek zajmujących się edukacją historyczną. Zależałoby mi więc bardziej na tym, żeby uczeń umiał prześledzić proces, wyjaśnić jego znaczenie, dostrzec powiązania i analogie, niż na przykład recytować daty i znać szczegółowe założenia choćby przywilejów szlacheckich.

Niezbędnym elementem projektowanej zmiany powinno być również przywrócenie przedmiotu wiedza o społeczeństwie dla wszystkich uczniów szkół ponadpodstawowych. Najchętniej widziałabym realizację tego przedmiotu w klasach 1–3 w wymiarze jednej godziny tygodniowo. Taka struktura jest, moim zdaniem, wręcz naturalna i sprzyja wyrobieniu u uczniów świadomości, że z biegiem czasu będą mogli aktywnie włączyć się we współtworzenie otaczającej ich rzeczywistości. Myślę, że niewielu z nich obecnie ma choćby świadomość tego, że w wieku 16 lat mogą brać udział w głosowaniu nad budżetem obywatelskim na poziomie samorządu lokalnego. W takiej sytuacji uczniowie do osiągnięcia pełnoletności, a co za tym idzie nabycia praw wyborczych, mieliby stały kontakt z zagadnieniami kluczowymi z perspektywy świadomego uczestnictwa w życiu społecznym i politycznym. Chciałabym, aby w podstawie programowej tego przedmiotu oprócz niezbędnych treści z dotychczasowego kanonu znalazło się miejsce, bez względu na poziom nauczania, między innymi na zagadnienia dotyczące edukacji medialnej jako formy przeciwdziałania dezinformacji –czyli zajęcia uczące krytycznego podejścia do informacji pojawiających się w mass mediach oraz zasad bezpiecznego korzystania z cyberprzestrzeni. Powinien być to przedmiot wyzwalający aktywność – zwłaszcza obywatelską – uczniów, uczący kreatywności, umiejętności wystąpień publicznych. Podobnie jak w przypadku historii, tak i tutaj zauważam konieczność odchudzenia podstawy programowej (szczególnie na poziomie podstawowym).

Zmierzając do końca swoich rozważań, zwracam uwagę, że zmorą naszego systemu kształcenia wciąż pozostaje również brak skorelowania treści w bloku przedmiotów humanistycznych. Część z nich powtarza się w ramach różnych przedmiotów – na lekcjach języka polskiego, wiedzy o społeczeństwie, plastyki itd. Kiedy więc myślę o zakresie zmian, oczekuję pochylenia się nad tą kwestią. Idealnie byłoby, gdyby uczeń wchodzący na przykład w nową epokę literacką miał już podbudowę z zakresu historii; nauczyciele języka polskiego często podkreślają, że stanowi to jeden z mankamentów utrudniających uczniom świadomy odbiór szeroko pojętych tekstów kultury. Jest to skomplikowane wyzwanie, ale w jego podjęciu widzę szansę na przeprowadzenie zmiany jakościowej i ilościowej, ponieważ może to w naturalny sposób zredukować podstawy programowe przez odejście od powtarzania określonych treści.

Na koniec jeszcze jeden sygnał. Organizacja nauczania poszczególnych przedmiotów opiera się na ministerialnie ustalonych ramowych planach nauczania, czyli rozłożeniu godzin przeznaczonych na dany przedmiot w cyklu nauczania w określonym typie szkoły. Obecnie dyrektor szkoły nie może realizować innego sposobu organizacji nauczania niż wskazany. To duże utrudnienie – taka sytuacja nie pozwala na bardziej praktyczne z punktu widzenia danej szkoły rozplanowanie czasu realizacji kolejnych przedmiotów nauczania oraz zakresu treści w ich obrębie. Ma to także wpływ na indywidualizację nauczania – pracujemy przecież z różnymi zespołami uczniów, są klasy wolniej i szybciej przyswajające nauczane treści i kształtowane umiejętności, a nauczyciel powinien mieć możliwość pracować w ich rytmie, ponieważ przynosi to lepsze efekty. Widząc na przykład, że uczniowie dają radę i mają chęci, mógłby zaproponować im coś więcej, dostrzegając zaś u innych problem ze zrozumieniem jakiegoś zagadnienia, poświęcić więcej czasu na jego wyjaśnienie i utrwalenie.

Budowanie nowoczesnego państwa i społeczeństwa wymaga nowoczesnej edukacji na każdym poziomie, tak by sprostać wyzwaniom galopującej teraźniejszości. Jestem przekonana, że współczesne i przyszłe pokolenia potrzebują z tego względu także edukacji historycznej na miarę tych potrzeb. Wiedza historyczna jest niezbędna do świadomego uczestnictwa we współczesności, przygotowuje młodego człowieka do wejścia w dorosłość, co wiąże się z koniecznością podejmowania rozważnych decyzji, bo przecież chcemy, żeby aktywnie uczestniczył on w życiu społeczno-politycznym państwa i współtworzył tym samym społeczeństwo obywatelskie. Taka jest istota społeczeństw demokratycznych. Świadome swojej przeszłości, z jej blaskami i cieniami, społeczeństwo ma szansę być silną i twórczą wspólnotą.

Podsumowując, chcę podkreślić, że sama idea zwiększenia w szkolnej edukacji historycznej przestrzeni dla historii XX w. oraz zagadnień dotyczących wydarzeń pierwszych dwóch dekad stulecia XXI, a omawianych przed wprowadzeniem HiT-u na lekcjach wiedzy o społeczeństwie, jest mi bardzo bliska. Widziałabym jednak ten trend w ramach, które starałam się nakreślić powyżej.

Korekta językowa Beata Bińko

Agnieszka Jaczyńska – historyczka, nauczycielka historii w Liceum Społecznym im. Unii Europejskiej w Zamościu

[Publikacja – 5 stycznia 2024 roku]