Po przegranej przez III Rzeszę II wojnie światowej jej terytorium zostało podzielone na cztery strefy okupacyjne, kontrolowane przez ZSRR, Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i Francję. Każde z mocarstw prowadziło odrębną politykę. W latach 1945–1949, zanim powstały dwa państwa niemieckie, zostały zbudowane podwaliny nowego porządku politycznego, społecznego i kulturowego, którego wiele elementów widać we współczesnych Niemczech. Na przykład zachodni alianci w strefach okupacyjnych dążyli do rozdrobienia rynku medialnego. Efekty tej polityki trwają w Niemczech do dzisiaj. Tak samo podział na Niemcy Zachodnie i Wschodnie odbija się we współczesnym krajobrazie politycznym, podobnie jak w Polsce do dziś widzimy wpływ poszczególnych zaborów.
Po wojnie występowała duża dysproporcja demograficzna. Wielu Niemców zginęło, ale też wielu znalazło się w obozach jenieckich w ZSRR. Nadreprezentacja kobiet prowadziła do pojawiania się silnych ruchów emancypacyjnych. Paradoksalnie jednak – w tych warunkach – promowano model społeczeństwa patriarchalnego. Służyła temu reklama i początkowo nie było w tym obszarze różnicy między wschodem i zachodem. Po powstaniu w 1949 r. dwóch państw niemieckich propagowano w nich odmienne modele życia. Ten zachodni nawiązywał do tradycyjnej roli mężczyzny i kobiety, podczas gdy wschodni opierał się na równouprawnieniu – przynajmniej w teorii. W okresie powojennym ukształtował się mit kobiet z ruin, które odgruzowywały zbombardowane niemieckie miasta. Tylko że wiele zdjęć pokazywanych jako przykład ofiarnej pracy kobiet powstało tak naprawdę w czasie wojny i przedstawiało nazistki.
W pierwszych latach po wojnie kwitł rynek reklamy. W tej sferze kultury medialnej znaleźli niszę przedwojenni rysownicy, ponieważ wymykała się ona spod mechanizmów kontroli i cenzury. Reklamowano niejednokrotnie produkty praktycznie niedostępne dla konsumentów. Poprzez takie zabiegi wiele przedsiębiorstw przypominało o swoim istnieniu. Reklamy kosmetyków zaś promowały obraz kobiety pięknej i zadbanej, która miała się podobać mężczyźnie.
Proces denazyfikacji – prowadzony intensywnie zwłaszcza w strefie amerykańskiej i brytyjskiej, mniej we francuskiej – przyniósł tylko połowiczne rezultaty. Przebiegał on nieco inaczej w każdej ze stref okupacyjnych. Zachodni alianci zaczęli się z niego szybko wycofywać, ponieważ weryfikowanie informacji podawanych w formularzach okazało się trudne i często nieskuteczne. W realiach rodzącej się zimnej wojny i nadchodzącego – jak się wydawało – konfliktu z ZSRR zdali sobie sprawę, że potrzebują zatrzymać sympatię Niemców po swojej stronie. W związku z tym bardzo szybko – w połowie 1946 r. – zaprzestali wyświetlania filmów ukazujących zbrodnie niemieckie, na które wielu Niemców reagowało negatywnie. Nie dowierzali im i uważali je za propagandę.
Niemiecka kultura pamięci o II wojnie światowej miała na przestrzeni kolejnych dekad przełomowe momenty. Po wojnie niemieckie społeczeństwo bardzo szybko uznało się za pokrzywdzonych polityką Adolfa Hitlera. Pierwsze powojenne lata umacniały Niemców w przekonaniu, że byli ofiarami wojny, a nie jej sprawcami. Sprzyjały temu trudne warunki życia w zniszczonym i zrujnowanym kraju, a także duże straty w ludziach. Przyczyniły się do tego również procesy norymberskie, w których skazano jedynie wąskie grono hitlerowskich zbrodniarzy. Swoje zrobiła także powojenna niemiecka kinematografia usprawiedliwiająca postawy niemieckiego społeczeństwa w czasie minionej wojny. Główną winą obarczała Adolfa Hitlera i jego otoczenie, podczas gdy szary Niemiec obwiniał siebie najwyżej o bezczynność. Większość niemieckiego społeczeństwa widziała siebie jako ofiary nazizmu cierpiące z powodu bombardowań. Powyższy sposób myślenia zaczął się zmieniać dopiero w latach sześćdziesiątych. Złożyło się na to kilka wydarzeń. Po pierwsze, procesy zbrodniarzy wojennych z lat pięćdziesiątych wytaczane przez oba państwa niemieckie już samodzielnie, a nie z inicjatywy aliantów. Odbiły się one szerokim echem w niemieckiej prasie. Warto pamiętać, że procesy norymberskie takiego rezonansu nie miały. Zarazem jednak umacniały one mit o winnych esesmanach i niewinnym Wehrmachcie. Przełomowym momentem było również powstanie w 1958 r. Centrum Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu, które zbierało dowody i prowadziło śledztwa przeciwko nazistowskim zbrodniarzom. Do połowy lat sześćdziesiątych toczyło się około 7 tys. takich postępowań, ale wiele z nich zostało umorzonych. Niemiecką kulturą pamięci mocno wstrząsnęły procesy oświęcimskie, ponieważ uświadomiły niemieckiemu społeczeństwu skalę popełnionych zbrodni. Ich zakończenie zbiegło się w czasie z momentem przemian pokoleniowych końca lat sześćdziesiątych – ruchów i protestów studenckich. Sposób opowiadania o zbrodniach nazistowskich w Niemczech Zachodnich się zmienił i zaczęto mówić o winie zbiorowej. Mimo to w tych opowieściach Wehrmacht nadal uchodził za bohaterski. Ten model narracji przełamała dopiero w latach dziewięćdziesiątych wystawa o zbrodniach Wehrmachtu. Stała się momentem zwrotnym w kulturze pamięci. We wszystkich tych procesach ważną rolę odegrały filmy i wystawy, ponieważ pisano o nich szeroko i je komentowano.
Zapraszamy do wysłuchania i obejrzenia rozmowy z prof. Magdaleną Saryusz-Wolską, dyrektorką Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie.
Korekta językowa Beata Bińko