Od 19 do 26 września 1944 r. alianci realizowali operację o kryptonimie „Market Garden”. Przeszła ona do historii jako największy desant wojsk spadochronowych w czasie II wojny światowej. Obok żołnierzy brytyjskich, amerykańskich i kanadyjskich brała w niej udział 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa dowodzona przez gen. Stanisława Sosabowskiego. Wojska spadochronowe były zupełnie nową bronią w czasie tego konfliktu. Pozwalały na szybsze osiągnięcie celu niż tradycyjne wojska lądowe. Sosabowski rozpoczął formowanie brygady w 1941 r. spośród polskich żołnierzy w Szkocji. Polacy żywili nadzieję, że zostanie ona użyta do wyzwolenia kraju, odżyła ona zwłaszcza po wybuchu powstania warszawskiego. W kręgach wojskowych zdawano sobie jednak sprawę, jak duże trudności techniczne wiązały się z jej przerzuceniem do Warszawy. W czerwcu 1944 r. została ona podporządkowana brytyjskiemu dowództwu, a następnie wykorzystano ją we wspomnianym desancie.
Celem operacji „Market Garden” było jak najszybsze przeniesienie działań zbrojnych na teren Niemiec, zajęcie Zagłębia Ruhry – zaplecza przemysłowego III Rzeszy, a w konsekwencji jak najszybsze zakończenie II wojny światowej. Wybrano najkrótszą drogę, która wiodła przez Holandię i omijała ufortyfikowaną linię Zygfryda. Planowano obsadzenie najważniejszych mostów na Renie w Holandii, a następnie przerzucenie pozostałych wojsk. Tę śmiałą i ryzykowną operację opracował brytyjski marszałek Bernard Law Montgomery. Po walkach w Normandii wśród aliantów panowało przekonanie o słabości armii niemieckiej, zwłaszcza w obliczu poniesionych przez nią strat pod Falaise. Wydawało się, że załamanie się wojska niemieckiego było tylko kwestią czasu. Tymczasem zdolność Wehrmachtu do oporu zaskoczyła i zdumiała przeciwników. Przy planowaniu operacji nie doceniono woli oporu niemieckich żołnierzy.
Cel strategiczny – zdobycie mostów i utrzymanie ich do czasu nadejścia sił lądowych – nie został osiągnięty. Operacja zamiast trwać trzy dni, przeciągnęła się do tygodnia. Popełniono wiele błędów. Desant spadochronowy zrzucono w dużej odległości od celów. Odbywał się on etapami, co wyeliminowało czynnik zaskoczenia przeciwnika. Użyto zbyt małej liczby samolotów transportowych. Zawiodła też dostawa sprzętu. Lądowano na terenach podmokłych i w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Kluczowe znaczenie w operacji miało zajęcie mostu pod Arnhem. Tymczasem tego nie osiągnięto. Generał Stanisław Sosabowski (SBS została zrzucona 21 września, a nie 19, jak planowano) domagał się, aby żołnierze wylądowali na moście. Zdecydowano jednak o zrzucie na podmokłym terenie w odległości około 20 km od celu. Zajęli miejscowość Driel. Polskie siły wspierały 1 Dywizję Powietrznodesantową gen. Roberta Urquharta, która znalazła się po drugiej stronie Renu. Generał Sosabowski ostro krytykował brytyjskie dowództwo za wielogodzinne oczekiwanie na sprzęt przeprawowy, a potem niewystarczającą jego ilość. Po zakończeniu operacji 1 Brygadę Spadochronową wycofano, uzupełniono, następnie zaś zmieniono jej dowódcę. Z gen. Sosabowskiego – zdaniem rozmówcy – uczyniono kozła ofiarnego. Nie podobał się Brytyjczykom sposób, w jaki zwracał się do innych oficerów. Zarzucono mu niechęć do udzielania pomocy sojusznikom i stwarzanie trudności. Ta jego niechęć – w opinii rozmówcy – polegała na tym, że nie chciał pomagać nierozumnie. Pod koniec 1944 r. w wyniku alianckich nacisków władze polskie go zdymisjonowały. O postawie i walce polskich żołnierzy z 1 SBS gen. Sosabowskiego pamięta się rokrocznie w czasie obchodów operacji „Market Garden” w Holandii.
Operacja zakończyła się połowicznym sukcesem. Powiódł się desant amerykański w Nijmegen i Eindhoven, ale nie pod Arnhem. Opanowano dwa mosty z trzech zakładanych, wyzwolono kilka holenderskich miast, ale front się zatrzymał, a wojska alianckie poniosły straty na poziomie 60 proc. Niestety, w ogólnym rozrachunku II wojny światowej operację „Market Garden” należały zaliczyć w poczet niepowodzeń wojsk alianckich. Była to jedyna tak duża porażka aliantów na froncie zachodnim w kampanii 1944/1945 r. Zdaniem rozmówcy operację fatalnie zaplanowali dowódcy, podczas gdy żołnierze spełnili swoje zadanie w takim stopniu, w jakim było to możliwe.
Zapraszamy do wysłuchania i obejrzenia rozmowy z dr. Janem Szkudlińskim, kierownikiem Działu Naukowego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Korekta językowa Beata Bińko